Cztery karne, wszystkie przestrzelone. Ekstraklasa to stan umysłu

Niektórzy twierdzą, iż krytyka skierowana w stronę ekstraklasy jest wyolbrzymiona. Wtedy pojawiają się właśnie takie kolejki, które szybko mogą zweryfikować słowa hejterów. W trakcie 22. serii gier PKO BP Ekstraklasy byliśmy już świadkami pięciu rzutów karnych. Aż cztery jedenastki (z rzędu) były niewykorzystane. Co więcej, wszystkie z nich to strzały, które nie trafiły w światło bramki. Sytuację uratował Petr Schwarz.

Wszystko zaczęło się w piątek, kilkanaście minut po godzinie osiemnastej. Rzut karny otrzymał Górnik Zabrze, a do piłki podszedł Igor Angulo. Hiszpański napastnik nie zdołał jednak pokonać bramkarza Arki, trafiając w słupek. Trudno zdarza się – zapewne pomyśleli wszyscy obserwatorzy ekstraklasy. W końcu Angulo i tak odkupił winy, zdobywając gola na 1-0, kilka minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry.

Jeszcze tego samego dnia, do rzutu karnego w Gdańsku podszedł Flavio Paixao. Tym razem portugalski napastnik oddał niecelny strzał, trafiając… w poprzeczkę. Podobnie jak Angulo, zawodnik Lechii zrekompensował się drużynie, strzelając bramkę, tym razem na wagę trzech punktów. Zapewne piątkowe niepowodzenie poszłoby w niepamięć, gdyby nie kontynuowana seria w sobotę, która wyglądała… jeszcze gorzej.

To co zrobił Erik Exposito z pewnością zostanie zapamiętane na długo. Hiszpan mówiąc popularnym sloganem, strzelił panu Bogu w okno. Gracz Śląska Wrocław zapewne powalczy o tytuł najgorzej wykonanej jedenastki w całym sezonie ekstraklasy.

Mając na uwadze trzy nietrafione, ba nawet niecelne strzały z rzutów karnych, do jedenastki w rywalizacji Rakowa z Legią podchodzi Daniel Bartl. Aspekty psychologiczne często w takich sytuacjach nie dają za wygraną. Co zatem robi 30-letni pomocnik? Próbuje w stylu swojego rodaka, Antonina Panenki pokonać Radosława Majeckiego. Jak można się domyślić, Bartl nie trafia nawet w bramkę.

Honor zawodników ekstraklasy uratował Petr Schwarz, który w końcu zdobył gola z jedenastu metrów. Nie zmienia to jednak faktu, iż patrząc na całą sytuację, nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.

Komentarze

komentarzy