Wczoraj całą uwagę poświęcaliśmy spotkaniu reprezentacji Polski. Mogliście zatem nie odnotować dokonania jednego z najstarszych 21-latków w świecie futbolu. Gnabry wykorzystał przegląd kadr zorganizowany przez Joachima Löwa i zadebiutował w kadrze. Występ okrasił hattrickiem i tytułem piłkarza meczu. Dobry początek…
Serge Gnabry może wydawać się starszy, niż w rzeczywistości jest, bo na futbolowej scenie pokazał się w wieku 16 lat. Od razu z łatką wielkiego talentu. Wychowany w Stuttgarcie skrzydłowy trafił na Emirates Stadium, a opieką miał go otoczyć Arsene Wenger. Francuzowi sporo można zarzucić, ale na pewno nie to, że nie ma oka do młodzieży. Już po roku Niemiec rozegrał pierwszy mecz w dorosłej drużynie. Gra w jednej z najbardziej wymagających drużyn w Anglii wiąże się z olbrzymią konkurencją. Gnabry nie do końca sobie z nią poradził i w Premier League zanotował raptem 11 występów.
Aby poszukać mu minut i ogrywać w rywalizacji z dorosłymi, zdecydowano się na jego wypożyczenie. Zgłosił się West Bromwich Albion i ten manewr wydawał się „Kanonierom” najlepszy. Tylko wydawał, bo w rzeczywistości okazał się kompletną klapą i Gnabry zagrał tylko w jednym meczu. Najczęściej próżno było szukać jego nazwiska nawet na ławce rezerwowych. Z Niemca więc zrezygnowano i kupiono dla niego bilet powrotny do Londynu.
Przy piłkarskim życiu utrzymywały go mecze młodzieżowej reprezentacji Niemiec. Tam mógł liczyć na zaufanie selekcjonera i sam też nigdy nie dawał powodów, by w niego wątpić. Dobra postawa w niemieckim trykocie zaowocowała powołaniem na tegoroczne igrzyska olimpijskie. Tam Gnabry zagrał swój koncert, doprowadzając zespół do drugiego miejsca i zdobywając koronę króla strzelców z sześcioma bramkami na koncie. Nie dziwi więc fakt, że po całej imprezie, w ostatnim dniu okienka transferowego, do Arsenalu trafiła propozycja od Werderu Brema. „Zielono-biali” zaoferowali 5 milionów euro i ta suma wystarczyła, by sprowadzić Gnabry’ego z powrotem do Niemiec.
I tutaj się zaczęło! Serge od początku zadomowił się w Bundeslidze i o żadnym okresie adaptacyjnym nie musiało być mowy. Jest niekwestionowanie najlepszym zawodnikiem w swojej, słabo spisującej się, ekipie. Gnabry trafia w niemal co drugim meczu i mimo że najczęściej są to bramki na otarcie łez, to Joachim Löw zdecydował się dać mu szansę w reprezentacji. W dziewięciu meczach w klubie strzelił cztery gole i zaliczył asystę.
Wczoraj Gnabry debiutował w „Die Mannschaft” przeciwko San Marino. Rywal najłatwiejszy z możliwych, więc i pierwszy mecz w reprezentacji można zaliczyć do bardzo udanych. Kompletowanie hattricka rozpoczęło się już w 7., a kolejne bramki padały w 58. i 76. minucie. Joachim Löw może być zadowolony. Być może znalazł piłkarza, który uzupełni znane nie od dziś reprezentacyjne deficyty. Próżno bowiem szukać w Niemczech dynamicznego skrzydłowego, który swoimi rajdami jest w stanie rozrywać defensywę przeciwnika. Jest Karim Bellarabi i długo nic. Gnabry daje selekcjonerowi dodatkowe możliwości. Niemiecka kadra odmładza się nie tylko na boisku. Na ławce trenerskiej już wczoraj można było zobaczyć Miroslava Klose, który po zakończeniu kariery od razu został włączony do sztabu Löwa. Niemcy już teraz zastanawiają się, czy wcześniej ktoś równie dobrze zadebiutował w kadrze. Pewnie gdyby nie klasa wczorajszego rywala, to takich wątpliwości w ogóle by nie było.
Warto dodać, że Gnabry jest pierwszym powołanym do „Die Mannschaft” zawodnikiem Werderu po ponad czterech latach. Ostatnim, który dostąpił tego zaszczytu, był w 2012 roku Tim Wiese. Jak dużo upłynęło czasu, pokazuje to zdjęcie i transformacja byłego bramkarza Bremy: