Serią 23 meczów bez porażki mogli poszczycić się podopieczni Diego Simeone, kiedy wybiegali na pierwszy derbowy mecz w ramach Copa del Rey na Santiago Bernabeu. Wtedy byli w gazie, zadziwiali wszystkich kibiców nie tylko w Hiszpanii, ale i na całym piłkarskim świecie. „Królewscy” jednak w tamtym półfinale brutalnie maszynę Simeone zatrzymali, a hamulec wciskali kolejno Pepe, Jese Rodriguez i Angel di Maria. Wytrąconym z rytmu piłkarzom Rojiblancos bardzo ciężko było się ponownie rozpędzić, a można zaryzykować stwierdzenie, że nie zrobili tego do tej pory, potykając się jeszcze raz z Realem (tym razem u siebie) i kompromitując na wyjazdach z Almerią i Osasuną.
Lepszego momentu na zryw od tego, który nastąpi dziś o godzinie 17 polskiego czasu zawodnicy Atletico mogą już nie mieć. Paradoksalnie właśnie dzisiaj o złapanie wiatru w żagle powinno być najłatwiej, bo przed takimi meczami z rywalami z takiej półki wieje najmocniej. Kto wie, czy siłą rozpędu ów wiatr nie poniesie zawodników z Vicente Calderon nawet do tytułu mistrzowskiego? Jedno jest pewne – jeśli dzisiaj nie rozłożą odpowiednio skrzydeł i nie wbiją się w powietrze, to do mety na pierwszy miejscu nie dolecą. W przypadku zwycięstwa Realu przewaga „Los Blancos” nad gospodarzem dzisiejszych derbów wyniesie bowiem aż sześć punktów. Przy tej formie podopiecznych Carlo Ancelottiego i regularności, z jaką punktują w lidze misja: mistrzostwo może okazać się niemożliwa.
Na Santiago Bernabeu od 27. spotkań można usłyszeć korki od szampanów, które ostatnio strzelały aż sześciokrotnie. Wtedy to „Królewscy” przejechali się po Schalke jak reprezentacja Hiszpanii po kadrze Tahiti. Dwukrotnie Ronaldo, tyle samo Benzema z Balem i nawet piękno gol Huntelaara nie naruszył wielkiej pewności siebie, z jaką wyjdą na Vicente Calderon w dzisiejszym derbowym starciu piłkarze „Królewskich”. Nikt nie ma wątpliwości, że przewaga psychologiczna na korzyść gości jest tak wielka, jak ciężar gatunkowy tych derbów.
Jakby tego było mało, ostatnie dwa mecze pomiędzy rywalami zza miedzy to różnica poziomów na korzyść „Los Blancos”. Najpierw deklasacja na Santiago Bernabeu, tydzień później zamiast odrabiania strat – powtórka z rozrywki i w finale Pucharu Hiszpanii z Barceloną mierzyć się będą piłkarze Ancelottiego. Włoski szkoleniowiec musi jednak uważać, by jego podopieczni przed tymi derbami za bardzo się nie rozluźnili. To najlepsza rzecz, jaka mogłaby spotkać rozdrażnionych ostatnimi wynikami zawodników „Rojiblancos”.
W tym miejscu można byłoby przywołać statystyki, ale… to chyba nie ma większego sensu. Liczby nie grają, bo gdyby grały, to równie dobrze dzisiejszego meczu można byłoby w ogóle nie zaczynać i z miejsca dopisać trzy punkty „Królewskim”. Historia jest dla piłkarzy Simeone bezlitosna: ostatni raz dwa mecze w sezonie z Realem Atletico wygrało ponad 60 lat temu, zaś kibice z Estadio Vicente Calderon na zwycięstwo na własnym stadionie czekają już lat szesnaście. Diego Simeone już raz przełamał jednak klątwę Realu, teraz derby Madrytu to nie jest ciekawe spotkanie, w którym dużo się dzieje, a na końcu i tak trzy punkty jadą na Bernabeu. Pozostaje jeszcze ta nieprawdopodobna seria meczów bez porażki Realu, ale… Skoro „Królewscy” mogli przełamać passę 23 nieprzegranych meczów Atletico, to dlaczego „Rojiblancos” nie mogą oddać pięknym za nadobne?
ATLETICO MADRYT – REAL MADRYT
Niedziela, godz. 16:00, Estadio Vicente Calderon
SĘDZIA: Carlos Delgado Ferreiro
NIEOBECNI: Na derbowe spotkanie obaj trenerzy dysponują prawie wszystkimi zawodnikami. W Realu wystąpić nie może tylko kontuzjowany Sami Khedira, zaś gospodarze radzić będą sobie musieli bez Tiago i Manquillo. Cieszy powrót po trzech meczach dyskwalifikacji Cristiano Ronaldo.
POPRZEDNI MECZ:
[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=R6RL9U8yZzE” /]
SKŁADY WG ZZP:
TYP: 2:2
TRANSMISJA: Canal+ Sport HD
/Bartek Stańdo/