A miało być tak pięknie. Głośne transfery, pozbycie się niechcianych graczy i całkiem obiecujący początek sezonu. Milan przez pewien czas zdołał oszukiwać nas wszystkich – dobre wyniki w spotkaniach ze słabymi rywalami przysłoniły nam obraz nędznej gry. W ostatnich kolejkach wszystko jednak wraca do normy. Milan zaczął regularnie przegrywać w lidze i postęp, na który liczyli wszyscy związani z klubem – powoli się oddala.
W takim wypadkach najczęściej krytyka mediów kieruje się w stronę trenera. W większości przypadków niesłusznie bowiem każdy, kto prowadzi zespół, potrzebuje czasu na poukładanie klocków. Inaczej wygląda to jednak w przypadku Montelli, który z ową układanką ma do czynienia nie od tego sezonu, lecz jeszcze poprzedniego.
Kampania 2015/2016 nie była przełomowa. Milan rozczarowywał i w końcowej części sezonu uznano, że był to tylko okres przejściowy i przygotowawczy przed kolejnymi rozgrywkami, w których Milan miał dysponować silniejszą kadrą. Przyszedł początek nowego sezonu i zespół z Mediolanu rzeczywiście dysponuje lepszymi zawodnikami. Problem w tym, że wyniki nie uległy szczególnej poprawie.
Projekt, pod który Montella miał przygotowywać grunt już w poprzednim sezonie, okazał się wyjątkowo niestabilny. Za nami ledwie siedem kolejek, zaś włoski trener już dwukrotnie decydował się zmieniać taktykę zespołu. Nowi gracze raczej rozczarowują, a najlepsi przedstawiciele starej gwardii nie potrafią grać na poziomie, do którego przyzwyczaili. W tym przypadku nie jest to wina piłkarzy, tylko trenera, który nie potrafi poukładać zespołu.
Montella ma na swoją obronę coraz mniej argumentów. Milan gra brzydko, znajduje się poza czołową czwórką ligi i wciąż nie potrafi nawiązać walki z zespołami tylko teoretycznie silniejszymi. Co więcej, ewentualne zwolnienia Montelli nie będzie szczególnie kosztowne, bowiem włodarze musieliby wypłacić niespełna dwa miliony euro. Powiedzmy sobie szczerze – dla właścicieli Milanu kwota ta nie stanowi najmniejszego problemu.
Można wręcz odnieść wrażenie, że przeciwko Montelli sprzysięgło się absolutnie wszystko, gdyż bez pracy pozostają wciąż Ancelotti, Tuchel czy Luis Enrique. Każdy z tych trenerów swoim doświadczeniem mógłby wprowadzić zespół na znacznie wyższe obroty. Pozostaje pytanie, czy chcieliby oni przejąć Milan w takim momencie sezonu? Montella z pewnością wierzy, że jednak nie…
Pojawia się jednak malutkie światełko w tunelu. Najbliższe spotkanie derbowe z Interem zadecyduje o przyszłości szkoleniowca Milanu. Porażka będzie najprawdopodobniej oznaczała bezrobocie, jednak ewentualne zwycięstwo może poprowadzić zespół do odnalezienia własnej tożsamości, czyli tego, czego w Milanie brakuje od dłuższego czasu.