Derby Trójmiasta dla Lechii. W drugiej połowie było dosłownie wszystko!

Flavio Paixao
Flavio Paixao (Fot. Screen Canal+Sport)

Derby Trójmiasta już za nami. W drugiej połowie wynik na tablicy zmieniał się co chwilę, jednak ostatecznie mecz zakończył się wygraną Lechii 4:3 w doliczonym czasie.

Ostatnio Arka była blisko wygranej

Arka Gdynia nigdy jeszcze nie wygrała spotkania z Lechią w ekstraklasie. Końcówka ostatniego starcia zespołów mogła być obiecująca dla zespołu wówczas prowadzonego przez Aleksandara Rogicia. Mecz w Gdyni zakończył się remisem 2:2 i oba zespoły mogły być rozczarowane niezdobyciem kompletu punktów.

Powtórka z rozrywki?

Niedzielny mecz w zasadzie rozpoczął się tak samo – o pierwszej połowie tego spotkania można powiedzieć mniej więcej to samo, co w poprzednim. Lechia miała zdecydowaną przewagę nie tylko w posiadaniu piłki, ale również prowadzeniu gry i konstruowaniu akcji. Swoich sytuacji szukali Patryk Lipski i Ze Gomes, aczkolwiek nie znaleźli dogodnej drogi do siatki. Z kolei po stronie Arki próbował walczyć o okazje Mateusz Młyński, ale równie nieskutecznie, co przeciwnicy.

Kosmiczna druga połowa

Poprzedni mecz udowodnił, że Derbów Trójmiasta nie można oceniać po pierwszej połowie. Tak było i tym razem, a emocje okazały się jeszcze większe. Dowód? Trzy rzuty karne, samobój, nieuznana bramka, Łącznie w drugiej połowie padło aż siedem goli i kibice obu zespołów mogą naprawdę narzekać, że widzieli go przed telewizorami.

Najpierw były dwa rzuty karne – oba pewnie wykorzystane przez kolejno Flavio Paixao i Marko Vejinovicia. Oba słusznie podyktowane, jednak drugi mógł na pierwszy rzut oka budzić wątpliwości. W 72. minucie w polu karnym Lechii doszło do zamieszania. Po dośrodkowaniu głową trafił piłkę Adam Marciniak. Futbolówka poleciała dalej, odbijając się od kolejnych piłkarzy Lechii. Koniec końców, wpadła do siatki, a gol samobójczy przyznano Jarosławowi Kubickiemu.

Lechiści wyrównali po golu Paixao, ale nie na długo. W polu karnym zespołu gospodarczy dotknął piłki ręką Łukasz Zwoliński. Szymon Marciniak podyktował Arce rzut karny, który ponownie wykorzystał Marko Vejinović. Pięć minut później wyrównał ten, co doprowadził do jedenastki. Conrado dośrodkował piłkę w pole karne prosto na głowę Łukasza Zwolińskiego, który trafił do siatki. Wcześniej arbiter nie uznał gola Conrado, który przed strzałem zagrał piłkę ręką. Koniec końców, to Lechia zadała decydujący cios – z karnego trafił Flavio Paixao. I on również wzbudził kontrowersje, jednak Szymon Marciniak nie zdecydował się na obejrzenie powtórki.

Arka nie wywalczyła historycznego wyniku

Arka dziś była dwukrotnie bliska tego, by wygrać pierwszy mecz w historii z Lechią w ekstraklasie. Ostatecznie podopieczni Ireneusza Mamrota musieli dziś obejść się smakiem. Lechia faktycznie dłużej utrzymywała się przy piłce, ale kilka odważnych zrywów Arki mogło odmienić to spotkanie i faktycznie zespół dość szczęśliwie obejmował prowadzenie.

Po wygranej z Arką Lechia utrzymała 7. miejsce, z 41 punktami na koncie, wyrównując wynik szóstej Pogoni Szczecin. Tymczasem Arka znajduje się w tej chwili na 15. lokacie i do bezpiecznej pozycji traci sześć punktów.

Fot. Screen Canal+Sport

Komentarze

komentarzy