Wynik pierwszego meczu jest taki, że spokojnie można snuć różne wersje na temat rewanżu. Jedni pewnie są optymistami po pierwszym spotkaniu w Amsterdamie, inni sądzą, że jest już pozamiatane. ZZP postanowiło zebrać argumenty obu zwaśnionych stron. Jak wyszło?
Legia awansuje!
W Ajaxie brakuje dzisiaj klasowych zawodników. Owszem, wciąż budzi szacunek praca Holendrów, wyszukiwanie młodych talentów i szkolenie swoich chłopaków na bardzo wysokim poziomie, ale to już nie to co kiedyś, gdy w ataku można było spotkać Ibrahimovicia, Litmanena, van der Vaarta, Sneijdera i innych kozaków, którzy zrobili potem międzynarodowe kariery. Dziś trudno wybrać kogoś, kto rzeczywiście rzuciłby na kolana i nie ma w niej nawet graczy pokroju Blinda, który przecież też, nota bene, do momentu występu na mundialu był często krytykowany. No może czasem Milik, czasem El Ghazi, ale to raczej jedynie zrywy. Poza tym forma tych i kilku innych panów mocno poszybowała w dół, czego dowodem są ostatnie mecze. W ostatnich pięciu ligowych pojedynkach tylko dwukrotnie Ajaxowi udało się wygrać. Do tego dochodzi jeszcze kompromitujący remis z Willem II. To wszystko sprawiło, że tytuł raczej nie trafi ponownie do Amsterdamu, a to oznacza dla takiego klubu dużą stratę!
Słaba dyspozycja wiąże się też z kontuzjami. Niech nikt w Legii nawet nie narzeka na swój stan osobowy, bo w Ajaksie ciągłe problemy mają tacy zawodnicy jak Fischer, Serero, czy van Rhijn powoływany regularnie do reprezentacji Holandii. Boilesen, Andresen i Veltman też mają w tym sezonie ogromne problemy zdrowotne i jak podkreślają eksperci – to przez to trudno złapać drużynie de Boera rytm meczowy, nie mówiąc już o graniu co trzy dni.
Na koniec warto jeszcze zaznaczyć, że w pięciu ostatnich latach Ajax awansował dalej na wiosnę tylko raz! W innych przypadkach schodził na tarczy, a więc statystyki przemawiają niby na korzyść Legii. Niby, bo forma polskich ekip po przerwie zimowej pozostawia dużo do życzenia…
Kilka słów należy też poświęcić samej Legii. To już nie jest ten sam zespół, który „wykłada się” na arenie międzynarodowej z byle kim. Henning Berg wepchnął tę drużynę na wyższy poziom, a do tego właściciele stworzyli jemu i piłkarzom znakomite warunki organizacyjno-finansowe. Warszawa dogoniła Europę pod wieloma względami, teraz trzeba dołożyć tylko dobry wynik. Wiedzą też o tym sami piłkarze, którzy są znacznie dojrzalsi i bardziej doświadczeni od swoich kolegów po fachu z Kraju Tulipana. Oni już liznęli trochę Europy, tymczasem ci z Amsterdamu często stawiają w europejskich pucharach dopiero pierwsze kroki. Zresztą nazwiska też mówią dużo o poziomie polskiej drużyny. Dziś Duda, Żyro, Rzeźniczak czy Kuciak to nazwisko często zapisywane w notatnikach obserwatorów i wysłanników z różnych europejskich klubów.
Wielu kibiców jest zaniepokojonych formą swoich pupili. Remis z Koroną i porażka z Jagiellonią jednak nic nie znaczą, bo mistrz Polski postanowił zagrać rezerwami i skupić się tylko na Lidze Europy. Kluczowi piłkarze mogli odpocząć, czego nie można powiedzieć o zawodnikach Ajaksu, bowiem tylko trzech graczy z ubiegłotygodniowego spotkania usiadło na ławce. Poza tym w Eredivisie mogliśmy zobaczyć pierwszy garnitur. Druga połowa pierwszego meczu pokazała, że w podopiecznych Berga drzemie ogromny potencjał i tylko
Pamiętajmy jeszcze o jednym. Odrobienie jednobramkowej straty u siebie to pikuś!
Legia odpadnie!
Można narzekać na Ajax, że słaby, że nie ma gwiazd, że liga holenderska już nie taka dobra, ale to wciąż wielka marka. Przecież jeszcze niedawno rywalizowała jak równy z równym z Barceloną i PSG w Lidze Mistrzów. To właśnie tam błysnęli Fischer czy El Ghazi, a cały zespół wyglądał tak jakby grał na tym poziomie już kilka dobrych lat. Zresztą w meczu z Legią ten sam El Ghazi robił prawdziwe spustoszenie na skrzydłach i mało kto z naszych rodaków odważył się wsadzić nogę, aby odebrać mu piłkę.
De Boer też nie jest byle kim i spędził w tym klubie kilka dobrych lat. Stworzył określony styl i regularnie stawia też na wychowanków. Pomimo, że nie prowadził zbyt wielu zespołów w swojej karierze to bardzo doświadczony trener, który stoczył liczne batalie o mistrzostwo, ale też w europejskich pucharach pokazał, że nie boi się nikogo. Dlaczego więc miałby wyrywać sobie resztki włosów z głowy na myśl o meczu z Legią skoro ma bezpieczną jednobramkową przewagę? W dodatku jego pracownicy nie przestraszą się krwiożerczych kibiców z „Żylety”, bo zwyczajnie ich nie będzie. Atmosfera będzie więc taka jak na spokojnym przedsezonowym sparingu, jak nie gorsza…
Co więcej, Legia straciła Radovicia, a to pewnie jemu głównie się przyglądano i to na myśl o nim miękły holenderskie kolana. W duecie z Dudą Serb był tak groźny, że w pojedynkę mógł rozstrzygnąć o losach meczu. Tymczasem wybrał Chiny i teraz pojawia się pytanie: „jak wpłynie to na morale całej drużyny”? Chyba raczej negatywnie, bo pomyślcie: kilkanaście dni przed ważnym meczem odchodzi największy kozak z Waszej paki – wiecie, że będzie walczyć, że macie fajny skład, ale losu nie oszukasz – ktoś musi być też tym czarodziejem, kimś kto zrobi coś z niczego. Trudno powiedzieć też coś pozytywnego o marnującym na potęgę dobre okazje Orlando Sa, a w dodatku o nim też krążą plotki, że nie potrafi dogadać się ze swoim przełożonym. Problemy zdrowotne ma też przecież Ondrej Duda, więc śmiało można powiedzieć, że potencjał ofensywny Legii zmalał i to znacznie!
Do tego dojdzie jeszcze presja związana z odrabianiem jednobramkowej straty. To nic przyjemnego, gdy siedzi Ci w głowie, że zawaliłeś pierwszy mecz, że jednak tamci byli w jakimś elemencie od Ciebie lepsi. A już nawet trudno sobie wyobrazić co siedzi w głowie sportowca, gdy jeszcze traci bramkę u siebie. Zrobi się gorąco, pewnie komuś puszczą nerwy, a gra nie będzie się już tak kleiła jak na początku.
Media też robią swoje: otwierasz gazetę, a tam nieustanne pompowanie balonika. Włączasz Zzapolowy.com, a tam artykuł o Legii (przynajmniej dobry)!