Nikt nie spodziewał się, że ostatnia seria spotkań eliminacji do mistrzostw świata w strefie CONCACAF okaże się tak emocjonująca. W momencie, gdy wydawało się, że nie może stać się już nic sensacyjnego, doszło do wywrócenia tabeli, na czym stracili piłkarze z USA.
Sytuacja w tabeli eliminacji do mistrzostw świata w strefie CONCACAF nie wyglądała na skomplikowaną. Meksyk i Kostaryka wcześniej już zapewniły sobie bezpośredni awans. Stany Zjednoczone, po rozbiciu 4:0 Panamy, były już niemal pewne awansu z trzeciego miejsca. Aby je sobie zapewnić, piłkarze USA musieli tylko minimum zremisować ze zdecydowanie najsłabszym w grupie Trynidadem i Tobago. Nawet ewentualna porażka nie skreślała jednak „Jankesów”. Będący w tabeli za nimi Panamczycy i Honduranie – jeśli chcieli ich przeskoczyć – musieli bowiem wygrać ultratrudne mecze z (kolejno) Kostaryką i Meksykiem.
To, że ktokolwiek wyprzedzi USA, wydawało się bardzo mało prawdopodobne. To, że zrobią to dwie drużyny – wręcz niemożliwe. Jak jednak mówi jedno z życiowych praw – jeśli coś wydaje się być niemożliwe, to właśnie najprawdopodobniej się wydarzy. Tak było i w tym przypadku.
Początek, choć zupełnie nieudany dla USA, pozwalał napawać spokojem. Mimo iż Gonzalez już w 17. minucie trzasnął samobója życia, a Trynidad wyszedł na prowadzenie, w pozostałych spotkaniach wszystko układało się po myśli graczy ze Stanów. Meksyk prowadził bowiem już wówczas na wyjeździe z Hondurasem, a Panama remisowała bezbramkowo z Kostaryką.
Check out this awesome video: Omar Gonzalez Epic Own Goal vs USA (1-0) https://t.co/w3hVihRiIj
— WF Productions (@productionsWF) October 11, 2017
Drugi cios reprezentacja USA otrzymała w 37. minucie. Na boisku w Trynidadzie wszystko dla „Jankesów” zaczęło wyglądać powoli tragicznie. Kibice kadry największego kraju na kontynencie musieli więc zacząć patrzeć na inne boiska. Tam wszystko pozostawało jednak w normie. Mimo żeHonduras zdołał wyrównać stan rywalizacji, Meksykanie szybko odpłacili się bramką i prowadzili 2:1. Na prowadzenie wyszła także Kostaryka.
Pomimo fatalnej gry Stanów Zjednoczonych po pierwszej połowie nic więc nie wskazywało na tragedię. Utrzymywało się wówczas status quo, gwarantujące kadrze USA dwupunktową przewagę zarówno nad Panamą, jak i nad Hondurasem. Nastroje wśród kibiców ekipy Bruce’a Areny uspokoiły się tym bardziej, że zaraz po wznowieniu – w 47. minucie – Pulisić zdołał strzelić bramkę kontaktową.
Droga na mundial ponownie zaczęła wydawać się banalnie prosta. Wystarczyło, żeby USA wyrównało stan rywalizacji w meczu z Trynidadem, a już nie musieliby patrzeć na inne boiska. A nawet i bez tego wyniki w Hondurasie i Panamie układały się pomyślnie.
W trakcie drugiej połowy zaczęły dziać się jednak cuda. Ochoa strzelił samobója, a Panama… zdobyła bramkę-widmo i choć piłka najpierw zatrzymała się na linii, a następnie przeleciała obok bramki, arbiter wskazał na środek boiska.
Esa bola nunca entró ¡Árbitro vulgar! pic.twitter.com/9xyrrZIzWt
— TDMás (@tdmas_cr) October 11, 2017
Była 55. minuta i powoli zaczęło robić się nerwowo. W tej chwili jednak wciąż awans w rękach mieli Amerykanie. Jak się okazało – nie na długo. Już w 60. minucie doszło do wywrotu tabeli, gdy bramkę dla Hondurasu zdobył Quioto. Wówczas Honduras wyszedł na prowadzenie w meczu z Meksykiem (3:2), a w wirtualnej tabeli awansował na 3. miejsce.
Dla USA nie była to jeszcze jednak sytuacja tragiczna. Amerykanie mieli wówczas 4. miejsce, gwarantujące im baraż z Australią. Dodatkowo wciąż mieli przeszło pół godziny na to, aby strzelić drugą bramkę Trynidadowi, a ta dałaby im powrót na 3. pozycję w tabeli.
Amerykańscy kibice długo czekali na upragnione trafienie. Ku ich rozpaczy, to padło, ale… w Panamie. Tam w 88. minucie do siatki trafił Torres, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie w boju przeciwko Kostaryce. Znowu tabela wywróciła się do góry nogami. Tym razem to Panama miała miejsce na mundialu, Honduras w barażach, a Stany Zjednoczone zepchnięto na 5. miejsce.
Była 89. minuta i wiadomo było, że aby USA awansowały na mistrzostwa świata w Rosji, musi paść bramka. Ratunek mógł przyjść ze wszystkich stron. Stany Zjednoczone ratowałby gol zdobyty przez nich samych, ale także każda bramka ze strony Meksyku czy Kostaryki. To się jednak nie wydarzyło.
Ku rozpaczy kibiców w USA, ich reprezentacja znalazła się na wylocie. Niczego już nie udało się zrobić, a „Jankesi” – po blamażu z Trynidadem i Tobago – pożegnali się z marzeniami o mistrzostwach świata. Na mundialu nie zobaczymy ich po raz pierwszy od 1986 roku.