Świetny mecz Arkadiusza Milika, dublet Polaka, zwycięstwo Napoli i dwie czerwone kartki zawodników Milanu. To była najlepsza możliwa reklama Serie A.
Włoskie media od kilki dni spodziewały się Arkadiusza Milika w pierwszym składzie Napoli. W poprzednim meczu od początku miał okazję zagrać Manuel Gabbiadini. Nie pokazał jednak nic ciekawego i tym razem przyszła kolej na Polaka. Na bramkę Arka nie musieliśmy długo czekać, bo już w 18. minucie wbił do siatki dobitkę po strzale w słupek Driesa Mertensa. Po kolejnym kwadransie były zawodnik Ajaxu dołożył kolejne trafienie, tym razem z główki po rzucie rożnym.
Gospodarze schodzili na przerwę z dwubramkową przewagą i wydawało się, że mają mecz pod kontrolą. Piłkarze Milanu skutecznie wyprowadzili ich z błędu i już po dziesięciu minutach drugiej połowy mieliśmy remis. Chcemy skupić się na Miliku, więc w skrócie dalej wyglądało to tak: gol Callejona, czerwona kartka Kucki, czerwona kartka Nianga i drugi gol Callejona. W tej ostatniej sytuacji obrońca gości wybijał piłkę ręką z linii bramkowej. Ta nie wpadła do siatki, ale wedle nowych zasad gol został uznany (piłka zmierzała w kierunku bramki), a bohater heroicznej próby wybicia piłki ukarany został żółtą kartką.
Wracając do Polaka, jego gra naprawdę może imponować. Póki co nie dostaje zbyt dużo podań od swoich kolegów, a mimo to po dwóch występach w lidze włoskiej ma na swoim koncie już dwa gole. Neapolscy kibice już go uwielbiają i wierzą, że może być zastępcą Gonzalo Higuaina. Przed Arkiem zadanie bardzo trudne, ale czy niewykonalne? Nasz reprezentant wybrał sobie bardzo ciekawy kierunek na kontynuowanie swojej kariery, może liczyć na minuty gry oraz kreatywność grających pod nim napastników. A to przecież tylko pomoże mu się rozwijać.
Gdy z ligi holenderskiej do Manchesteru United odchodził Memphis Depay, był obwieszczony jako nowa gwiazda Czerwonych Diabłów. Numer między innymi po Cristiano Ronaldo i George’u Bescie jeszcze bardziej rozpalał nadzieje kibiców z Old Trafford. Sam Holender odważnie oświadczał, że Anglia jest dla niego tylko przystankiem przed Hiszpanią, a konkretnie Realem lub Barceloną. Gdzie znajduje się teraz? Mniej więcej pomiędzy ławką rezerwowych a trybunami w czerwonej części Manchesteru. I tu mamy świetne porównanie i dowód, że Milik swoją karierą na pewno kieruje rozsądniej.
Przeanalizujmy teraz statystyki dwóch byłych gwiazd Ajaxu w ich pierwszych sezonach po opuszczeniu Amsterdamu. Chodzi oczywiście o Luisa Suareza i Zlatana Ibrahimovicia. Urugwajczyk zimą 2011 roku przeniósł się na Anfield. W kilka miesięcy zdążył zagrać w 13 meczach w lidze i strzelić w nich 4 gole. Sezon później zaliczył 31 występów, strzelając w nich 11 bramek. Z kolei Szwed w 2004 roku obrał kierunek włoski. Nie trafił jednak do Neapolu, a do Juventusu, w którego barwach w inauguracyjnym sezonie zagrał 35 razy w Serie A i trafiał do siatki rywala szesnastokrotnie. Śmiało możemy do obydwu tych panów porównywać Arkadiusza Milika. Wiemy jak daleko obaj doszli i w jakim miejscu kariery się teraz znajdują. Czy na to samo stać Polaka? Nie ma co teraz tego wyrokować, ale oglądając jego występy można dojść do wniosku, że to może być ktoś jeszcze lepszy niż Robert Lewandowski.