Duńska gwiazdeczka gardzi Termalicą

thomas juel-nielsen termalica
(Zdjęcie: Hn.se)

Jak możemy zaobserwować od lat, polska ekstraklasa jest otwarta na zagraniczny szrot. Nasze kluby lubią czasem wydać trochę grosza na kogoś z zagranicy, tylko dlatego że jest z zagranicy. Zamiast postawić na wychowanka, na Polaka, to szukają na końcu świata, a jak już coś znajdą, to taki wynalazek potrafi tylko marudzić.

Ostatnio na testach w Termalice przebywał duński obrońca, niejaki Thomas Juel-Nielsen. Słyszeliście o nim wcześniej? Dokładnie, my też nie. Duńczyk przyjechał, zagrał w sparingu z Puszczą Niepołomice i stwierdził, że jednak nie chce grać w zespole z Niecieczy. Dlaczego? Jakby to ująć – pogardził polskim klubem.

– Pod względem sportowym i finansowym wszystko było w porządku. Pobyt tam był jednak specyficzny. Klub mieści się około godziny drogi od Krakowa, który jest najbliższym dużym miastem, więc można powiedzieć, że leży pośrodku niczego. To zupełnie inna kultura, w tej miejscowości żyje tylko około 700 ludzi. W klubie jest tylko jeden zawodnik, który mówi dobrze po angielsku. Wszystko było po polsku. Muszę przyznać, że raczej nie widzę się tam. Wszystko mi mówi, że nie powinienem tam zostawać – opowiadał w rozmowie z Bold.dk.

Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. 26-latek mówi o aspekcie sportowym i finansowym, możemy więc stwierdzić, że uważa się za profesjonalistę. Czytajmy dalej… Pan Duńczyk nagle stwierdza, że jednak nie pasuje mu lokalizacja klubu i aż godzina (!!!) jazdy do Krakowa. Dalej dochodzi do tego, że jednak nie chce pracować na wsi i nie pasuje mu kultura, a do tego mało kto mówi tam po angielsku i wszystko jest po polsku. Ale jak to, polski klub i mówią po polsku?

Ciekawe czego ten Juel-Nielsen się spodziewał? I po co tak właściwie przyjechał? Grać w piłkę czy może poimprezować? Bo jeśli chodzi o grę, to w Niecieczy raczej nie mają co narzekać, a płacą też na czas. Język? Skoro przyjechał do obcego kraju, to i tak wypadałoby trochę języka liznąć – chociażby z szacunku dla pracodawcy. A po angielsku, z kim trzeba, i tak by się dogadał. A może to i dobrze, że się zmył szybciej niż przyjechał? Przynajmniej nie będzie problemów z kolejną gwiazdą o wybujałym ego. Niech sobie gra w wielkim duńskim świecie. Dziwne tylko, że nie narzekał na wielkość miasta Falkenberg, gdzie ostatnio grał, a ma ono zaledwie 20 tysięcy mieszkańców, czyli podobnie jak Żabno położone 6 km od Niecieczy…

Komentarze

komentarzy