Kierunek wyznaczył już Adrian Mierzejewski, który od niedawna jest piłkarzem Sydney FC. Teraz w jego ślady – na Antypody – powędrował również inny polski piłkarz. Marcin Budziński dołączył do zespołu z Melbourne.
Już na starcie swojej egzotycznej kariery Budziński przekonał się, że podróżowanie nie jest łatwe. Nie miał jeszcze okazji poczuć na własnej skórze co prawda kilkugodzinnego lotu na Półwysep Arabski, aby rozegrać wyjazdowy mecz Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Skomplikowany wyjazd zaliczył jednak już… z Polski.
Po rozwiązaniu kontraktu z Cracovią 27-latek musiał czekać na otrzymanie wizy pracowniczej, która jest potrzebna, aby mógł zarabiać w Australii. Aby nie został przez ten czas na lodzie, wykorzystał fakt, iż właściciel Melbourne City FC ma powiązanie kapitałowe z Manchesterem City i trenował z zespołem „The Citizens” U-23.
Na szczęście kwestia wizy w miarę szybko się wyjaśniła, dzięki czemu były zawodnik Cracovii mógł zawitać na Antypodach i zaprezentować się tamtejszym kibicom w krótkiej rozmowie z klubowymi mediami.
We chat with Marcin Budzinski as our marquee man says he's looking forward to the new challenge. #WelcomeMarcin
? https://t.co/sPqMW634g5 pic.twitter.com/QwdAj1ioDR
— Melbourne City FC (@MelbourneCity) September 18, 2017
Oczywiście nie wątpimy, że 27-latek nie tylko zamierza, ale również z pewnością będzie w stanie pomóc swojej drużynie w walce między innymi z Adrianem Mierzejewskim i jego Sydney FC o mistrzostwo Australii. Nasz rodak będzie miał jednak również możliwości do zobaczenia kawałka egzotycznego świata.
O faunie i florze Antypodów, do których zobaczenia w pełnej okazałości Budziński nie będzie potrzebował długiej jazdy (aby wjechać w bardziej „dziką” część Australii, wystarczy praktycznie opuścić tereny wschodniego wybrzeża kraju), ale przede wszystkim w samym Melbourne ma sporo do zobaczenia.
Największą atrakcją miasta są Ogrody Carlton oraz Royal Exhibition Building, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Do tego niecodzienne dla przeciętnego Europejczyka parki, czy malowniczy Port Phillip i okalający go od wschodu Półwysep Morninton. Od zatoki bardzo łatwo dojechać również… w góry. Pasmo Dandenong znajduje się dosłownie na granicy miasta. Tam też można zobaczyć lasy deszczowe, w których główną rolę odgrywają oczywiście eukaliptusy. W górach dodatkowo można pojeździć kolejką wąskotorową.
A jeśli nawet znudziłoby się podziwianie przyrody, zawsze można podziwiać jeden z wybranych turniejów sportowych, które regularnie odbywają się w mieście. Najbardziej znanym jest oczywiście Australian Open, ale oprócz tenisistów w Melbourne lubią pokazać się także choćby rugbyści – i to ci z najwyższej półki.
Atrakcji – zarówno tych piłkarskich, jak i tych pozaboiskowych – jest zatem co nie miara. Takowe otrzymają również polscy kibice, którzy będą mogli śledzić poczynania dwóch rodaków w tej egzotycznej lidze. Te ruszą już niebawem. Melbourne City swój pierwszy w tym sezonie mecz w A-League rozegra 6 października przeciwko Brisbane Roar. Sydney FC zmierzy się zaś na wyjeździe z największymi rywalami ekipy Marcina Budzińskiego – Melbourne Victory.