Kibicu, nie łam się! Eurowpierdol dostali też tacy jak Galatasaray

(Zdjęcie: Apa.az)

Hej, Kibicu! Smucisz się po kolejnym eurowpierdolu w wykonaniu polskich drużyn? Poleciała Ci łza, kiedy Legii zabrakło przypadkowej bramki? Zaszlochałeś, kiedy Kostewycz, najwaleczniejszy z walecznych, po stracie nie walczył o odzyskanie piłki, a Lech chwilę później stracił szansę na awans? Było Ci zwyczajnie przykro, kiedy Arka traciła gola w doliczonym czasie gry? Nie łam się, mamy dla Ciebie coś na pocieszenie! Z pucharami pożegnały się też o wiele większe marki niż nasi giganci…

Środa… Legia walczy o awans do kolejnej fazy eliminacji Ligi Mistrzów. Klops! Jak powie później Michał Kopczyński, „zabrakło przypadkowej bramki”.

Czwartek… Lech traci bramkę już w 45. sekundzie meczu. Potem walczy, walczy ze wszystkich sił, ale błąd i niewytłumaczalne chwilę później zachowanie Kostewycza mocno przyczyniają się do końca przygody z pucharami. Arka! Już otwierała bramkę do ogródka, już witała się z gąską… Klops! Duńczycy wpakowali decydującego gola w doliczonym czasie.

Ale zaraz, zaraz. Cofnijmy się do 20 lipca… Jagiellonia gra rewanż z Gabalą. Odpada, by móc się skupić na lidze, w której powalczy o… awans do europejskich pucharów. Dobrze, że jeszcze Legia w „nagrodę” dostała szansę zagrania w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Europy. Ledwo zaczął się sierpień, a polskie kluby z hukiem zebrały lanie. Nadmieńmy tylko, że żaden nie stanął przed murem nie do przeskoczenia. Konkretnie Gabala, Astana, Utrecht, Midtjylland. Same poważne firmy, co? Jedynie Arka zasługuje tu na lżejsze traktowanie.

Tam, gdzie same minusy, Polacy szukają plusów… Znaleźliśmy i my! Jeśli myślicie, że tylko nad Wisłę zawitał wirus zwany eurowpierdolem, to jesteście w błędzie. Pozarażaliśmy nim też inne kluby, nawet te z o wiele wyższej półki.

Już w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów z macedońskim Vardarem nie poradzili sobie Szwedzi z Malmoe. U siebie tylko 1:1, a na wyjeździe dali sobie wbić aż trzy gole, sami strzelając jednego i to z jedenastego metra. Cibicki powiedział więc pucharom „do zobaczenia za rok”.

W środę z chorwacką Rijeką nie dał rady Red Bull Salzburg. A wystarczyło wbić jednego gola na wyjeździe, bo właśnie on dał awans Chorwatom. W trzeciej rundzie dochodzi też do rywalizacji silniejszych ekip, rozlosowanych jako „grupa niemistrzowska”. Tam Ajax po dwóch remisach nie pokonał przeszkody zwanej Nicea, a Dynamo Kijów nie dotrzymało kroku młodym z Berna. Cóż, Tomasz Kędziora jeszcze w Lidze Mistrzów nie zagra. Na pocieszenie ostatnia prosta do Ligi Europy.

No właśnie, biedniejsza siostra, puchar pocieszenia, Liga Mistrzów dla ubogich… Pierwsza runda zawsze prezentuje się w składzie: reprezentant Malty, drużyna z San Marino. Generalnie sami „pewniacy” do zagrania w fazie grupowej. Tak, tak, wśród nich i polskie drużyny – co zrobić, ranking UEFA jest brutalny.

Do Luksemburga jadą Rangersi. Wrócili z zaświatów, wdrapali się do czołówki na swoim podwórku i w sumie to fajnie byłoby zagrać w europejskich pucharach. Bum! Walec o nazwie Progres Niederkorn – nawet nie rozwijamy tematu, bo przecież każdy o nich słyszał – rozjeżdża Szkotów mających w składzie takich jak Bruno Alves czy Niko Kranjcar.

W drugiej rundzie kolejne niespodzianki. Galatasaray trafia na szwedzkie Ostersund, które u siebie zadaje dwa szybkie ciosy, po których tureccy pewniacy już się nie podniosą. W rewanżu tylko 1:1 i Stambuł stracił właśnie jednego z reprezentantów.

Czwartkowy wieczór był okazją do wylewania łez nie tylko w polskich domach. Podobno w Eindhoven podniósł się poziom wody w Dommelu po tym, jak miejscowe PSV po raz drugi dostało 0:1 od chorwackiego Osijek! W Polsce po porażkach pijemy whisky, w Bordeaux masowo opróżniają natomiast miejscowe winiarnie. „Żyrondyści” też odpadli, i to z Węgrami z Videotonu. Oczywiście podwaliny pod ten awans kładł Henning Berg.

W 1/8 finału poprzedniej edycji Ligi Europy biły się dwa belgijskie kluby o podobnych nazwach: Gent i Genk. Niestety, powtórki prędko nie będzie, bo ci pierwsi nie sprostali wyzwaniu o nazwie Rheindorf Altach. Inna sprawa, że Genk nie zagrał nawet w eliminacjach…

Myślicie, że to koniec? O nie, nie. Sparta Praga napędzana takimi nazwiskami jak Marc Janko czy Rio Mavuba dostała lanie od Crvenej Zvezdy. I to 0:3.

Kolejnej przygody w Europie nie zaliczy Bartek Kapustka. W Leicester nie pograł, we Freiburgu na razie też nie gra. Do tego Niemcy z nim i Rafałem Gikiewiczem na ławce nie potrafili rozprawić się z NK Domżale. Bańka prysła i tam.

Kibicu! Jak sam widzisz, nie tylko z naszą piłką jest tak źle. Przecież Galatasaray ma budżet kilkanaście razy większy, przecież PSV i Bordeaux niemal co roku grały w pucharach, a teraz podzieliły nasz los… Ale już zupełnie poważnie. Marne to pocieszenie, nie oglądajmy się na innych. Popatrzmy na naszą piłkę, która trzyma się chyba tylko za sprawą reprezentacji. Nie dziwmy się, że nasi ligowcy wolą odejść nawet do Azerbejdżanu. Bo to właśnie Karabach Agdam z Jakubem Rzeźniczakiem w składzie jest o krok od Ligi Mistrzów z zapewnionym udziałem w Lidze Europy. Karabach, z Azerbejdżanu, który zwykliśmy wyśmiewać, a nie Legia.

Zarejestruj się w Totolotku. Damy Ci 500 zł bonusu od depozytu i 20 zł na darmowy zakład

Komentarze

komentarzy