Gerrard zagra w Los Angeles Galaxy

Amerykański klub właśnie potwierdził to, o czym pisały gazety od zeszłego piątku. Byliśmy bardzo agresywni w staraniu się o Stevena Gerrarda i czekamy z nadzieją na to, w jaki sposób będzie wpływał na drużynę, na i poza boiskiem – powiedział prezydent Galaxy Chris Klein.

Jestem bardzo podekscytowany nowym rozdziałem swojej kariery w Stanach Zjednoczonych. Galaxy to najbardziej utytułowany klub w MLS i wierzę, że uda nam się wygrać kolejne tytuły. Jednym z powodów wyboru tego klubu były właśnie trofea, które wygrali w ostatnich latach. Chcę dodać kilka pucharów i medali do swojej kolekcji – tłumaczy swoją decyzję kapitan Liverpoolu.

Gerrard dołączy do drużyny po wygaśnięciu kontraktu z the Reds i będzie drugim kapitanem reprezentacji Anglii, który zagra w LA Galaxy. Pierwszym był David Beckham.

Trener drużyny z Los Angeles, Bruce Arena, jest zadowolony z pozyskania gracza tego formatu – Jesteśmy szczęśliwi, że gracz takiego kalibru, z olbrzymim doświadczeniem i charakterem zagra w naszej drużynie. To jeden z najlepszych piłkarzy na świecie grający przez lata na najwyższym poziomie. Steven będzie przykładem dla młodych graczy i jestem podekscytowany tym, że możemy dodać jego umiejętności przywódcze do naszej utalentowanej drużyny.

gerrard-pa_3122876b

W wywiadzie dla Liverpool Echo Gerrard tłumaczy swoją decyzję o odrzuceniu oferty nowego kontraktu na Anfield: Gdyby ktoś przedstawił mi nowy kontrakt przed sezonem, to podpisałbym go. Ogłosiłem zakończenie kariery reprezentacyjnej i chciałem skupić się tylko na grze dla Liverpoolu. W ostatnich latach ustrzegłem się kontuzji i wydaje mi się, że ostatni sezon był bardzo dobry w moim wykonaniu. Jeżeli wtedy usiedlibyśmy do rozmów, sytuacja wyglądałaby inaczej. Oczywiście jest zbyt dużo „jeżeli”. Czas pomiędzy latem a listopadem dał mi dużo do myślenia. Posadzenie mnie na ławce również nie wpłynęło dobrze na moją motywację. Wiedziałem, że jeśli teraz siedzę na ławce, to w przyszłym sezonie może być jeszcze gorzej – mówi Steven Gerrard.

Komentarze

komentarzy