1. Legia Warszawa (35 pkt.) – Kolejny mecz, który Legia wygrała ewidentnie i łatwo. Fakt, pomogła w tym Cracovia, konkretnie Marciniak, ale przewaga „Wojskowych” w tym meczu była bezdyskusyjna. Na uwagę zasługuje powrót do składu Miro Radovicia, dobra dyspozycja Helio Pinto (nie wierzę, że to piszę) i skuteczność Orlando Sa, który po raz kolejny niewielką liczbę minut zamienił na bramkę. Legia odjechała już reszcie na 6 punktów… Czyżby sprawa MP2015 rozstrzygnięta?
2. Wisła Kraków (29 pkt.) – Bezbramkowo i trochę bezbarwnie. Stilic i Brożek, czyli dwójka, która w ostatnich tygodniach decydowała o losach drużyny, kompletnie zgaszona. Burliga na skrzydle prezentował się mizernie, nie lepiej było też na drugim biegunie, po którym biegał Guerrier. Boguski też słabiutko, na plus jedynie Buchalik. Ogółem Wisła stara się aż za bardzo grać koronkowo i kombinacyjnie, a przecież w naszej lidze doskonale sprawdza się kopnij i biegnij….
3. Śląsk Wrocław (29 pkt.) – Dalej niepokonani u siebie, jednak w ostatnich spotkaniach coraz ciężej przychodzi zdobywanie punktów. Przede wszystkim, drugi mecz z rzędu, rozczarowuje Sebastian Mila. W spotkaniu z Ruchem bezbarwny, przeciwko Pogoni zdarzały mu się proste, techniczne błędy. Czy tak ma wyglądać nadzieja środka pola reprezentacji? Tak, ale chyba aktorów i dziennikarzy… Gdy do poziomu „Milowego” dopasował się padający jak porażony prądem Flavio, było jasne, że ktoś inny musi wziąć ciężar gry na siebie. Padło na Zielińskiego, który swoją pierwszą bramką w Ekstraklasie utrzymał wrocławską twierdzę niezdobytą.
4. Jagiellonia Białystok (28 pkt.) – Kryzys, czy może już normalność? Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, gdy jeszcze kilka kolejek temu oglądali poczynania białostoczan. Dziś to już nie ta sama „Jaga”. Nudna, ślamazarna, bez błysku i pomysłu na najgorszy zespół ligowej tabeli.
5. Górnik Zabrze (28 pkt.) – Cóż, Lech niczym walec, przejechał się po Górniku, zdrapał pozostałości i wyrzucił je do śmieci. Nie było w tym meczu minuty, sekundy, w której zabrzanie mieliby przewagę. Byli po prostu gorsi, zabrakło jakichkolwiek argumentów, tyle.
6. Lech Poznań (26 pkt.) – No w końcu, w końcu udało się nie tylko napocząć rywala, ale go stłamsić i znokautować. „Kolejorza” w meczu z Górnikiem oglądało się naprawdę przyjemnie. Tak naprawdę pochwały należą się wszystkim zawodnikom, od Trałki, z którego dryblingów śmialiśmy się w ubiegłym tygodniu, po świetnego Hamalainena. Szkoda tylko, że tak rzadko w tym sezonie ta drużyna zasługuje na takie pochwały.
7. GKS Bełchatów (26 pkt.) – Forma „Brunatnych” idealnie nadaje się do programu „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Brak błysku? Raczej brak czegokolwiek, co cechowało zespół Kieresia na starcie sezonu. Gdzie jest Mak, Poźniak, Baran? Obawiamy się, że w tym roku już nikt ich nie odszuka…
8. Podbeskidzie (24 pkt.) – W Bielsku, za sprawą Pavola Stano, zobaczyliśmy namiastkę Korony z czasów, gdy jej trenerem był Leszek Ojrzyński. Słowacki wieżowiec przestawiał zawodników Lechii niczym duże dziecko klocki Lego. Bronił, stwarzał sytuacje kolegom, w końcu sam zapewnił 3 punkty swojej drużynie. Duża w tym zasługa Macieja Iwańskiego, który przypomniał sobie, jak kiedyś wykonywał stałe fragmenty gry. Rysą na szkle jest interwencja Adu Kwame z 34. minuty, który… No właśnie, chciał zrobić krzywdę Makuszewskiemu.
9. Pogoń Szczecin (24 pkt.) – Chociaż ich gra ograniczała się głównie do przeszkadzania gospodarzom i wybijania piłek po autach, to Pogoń prowadziła po pierwszej połowie. Kluczową asystą popisał się Zwoliński i to w sumie tyle, na więcej nie pozwalał mu Celeban. W drugiej połowie błysk Zielińskiego doprowadził do sprawiedliwego remisu. Pamiętacie, co pisał Przegląd Sportowy po pierwszych 2 kolejkach Ekstraklasy? Tak, „Portowcy” idą po puchary…
10. Piast Gliwice (23 pkt.) – Ach, gdyby ten Badia i Podgórski byli trochę skuteczniejsi, a tak, remis… I chociaż bezbramkowy, to naprawdę na boisku sporo się działo. Piast w tej chwili jest jedną z lepiej grających ekip w Ekstraklasie. Dziwne? Raczej nie, przecież na tym podwórku każdy już praktycznie miał swoje 5 minut….
11. Korona Kielce (21 pkt.) – Fenomen, tak chyba najlepiej określić to, co teraz dzieje się w Kielcach. 14 punktów w 6 spotkaniach, można? Tarasiewicz urósł do miana zbawcy, a przecież jeszcze niedawno wszyscy postawili na nim krzyżyk. Uwielbiamy ligę w tym sezonie, był czas, że bohaterem bywał Ślusarski, Bonin, Piątkowski, a dziś króluje Trytko, no fenomen!
12. Górnik Łęczna (20 pkt.) – Po ostatnich, słabszych spotkaniach, w końcu dobry mecz. Gdzie? Rzecz jasna, u siebie. Co prawda obrońcy Ruchu robili wszystko, żeby ułatwić gospodarzom zadanie, ale i tak ich gra mogła się podobać. Na tle chorzowski słupów wybornie prezentował się Bonin, a Cernych wcielił się w rolę demona prędkości.
13. Lechia Gdańsk (18 pkt.) – Miała być czekolada, wciąż jest gówno. Makuszewski zapowiadał, że z Brzęczkiem wszystko będzie łatwiejsze. Hmm, może łatwiej będzie przegrywać. Gra wygląda tragicznie. Sam Colak to za mało. A przecież 60 minut Gdańszczanie grali 11 na 10… W tym czasie stracili bramkę i zrobili niewiele, by straty odrobić. Jak tak dalej pójdzie, będą drugim „napompowanym kasą” klubem, który spadnie z Ekstraklasy.
14. Cracovia (18 pkt.) – Przyjechała do Warszawy nie przegrać, plan zburzył w 10. minucie Adam Marciniak. Niby zawodnicy „Pasów” próbowali, groźnie strzelał Rakels, później Zjawiński ale na Legię to było za mało… Czy wystarczy na Jagiellonie?
15. Ruch Chorzów (14 pkt.) – Grzegorz Kuświk po wygranej z Jagiellonią powiedział, że do końca roku wygrają już wszystko. Udało się fartem ze Śląskiem, w Łęcznej nie było już szans. Wróciły koszmary (pytanie, czy gdziekolwiek poszły? Powiedzmy, że miały przerwę na kit kat), do napastnika nie mamy pretensji, bo co mógł zrobić, skoro nie otrzymywał podań? Słabiutko wyglądała linia pomocy, jednak prawdziwy kryminał był w tyłach. Malinowski przechodził samego siebie, zawsze spóźniony, niedokładny, zadyszany… Stawarczyk zresztą nie lepszy i pomyśleć, że drużyna reprezentowała nas w Europie…
16 .Zawisza Bydgoszcz (9 pkt.) – Już raz w tym sezonie napisaliśmy, że widać światełko w tunelu i być może to już teraz, to już ten dzień, w którym ta dziwna maszyna zacznie funkcjonować. Oczywiście, nie sprawdziło się. Po meczu z Jagiellonią niby można znaleźć kilka plusów, przede wszystkim jest punkt na wyjeździe, duet środkowych obrońców nie popełniał błędów, a drugi mecz z rzędu pewny punkt stanowił Sandomierski. Czy to oznaka dłuższej normalności? Tym razem nie zaryzykujemy…
why should I be uncomfortable
weight loss tips Greg Norman CARGO PANT WITH BELT
miranda lambert weight lossMake a Katy Perry Costume