26 kolejka – Ekstraklasa 2013/2014
1. Legia (51pkt.) – Niezła pierwsza połowa w wykonaniu Wojskowych i prawdopodobny scenariusz na drugą – wysokie zwycięstwo. Piłkarze trenera Berga postanowili się jednak zabawić i zakpić z kibiców (jak dobrze, że mecz rozgrywany przy pustych trybunach) i w drugiej odsłonie zagrali tak, jakby… w przerwie postawili u buka, że jednak spotkania z Wisłą nie wygrają. W to raczej nie wierzymy (chociaż afera korupcyjna pokazała, że nie takie rzeczy są możliwe), remis to wynik… pierdołowatości gospodarzy. Przeciwnik na łopatkach, bo 2:0… w niekompletnym składzie… niewierzący już w cud (rozmowa w przerwie spotkania z Dudką), a tu taki prezent… i jeszcze Dwaliszwili pudłujący z metra. Dla kibiców scenariusz, jak z najmroczniejszego ze snów (ten z Widzewem?!)
2. Wisła (45pkt.) – Remis z Legią może nie jest wynikiem jakiejś genialnej taktyki przygotowanej w przerwie meczu przez trenera Smudę. Nie, to wypadkowa fury szczęścia i geniuszu Stilicia… co by nie powiedzieć, jedno i drugie trzeba mieć. A Stilić, przynajmniej na polską ligę, jakiś tam geniusz posiada. Na remis w Warszawie wystarczyło… martwi trochę kiepska postawa Brożka, który w stolicy zwykle coś strzelał. Nie tym razem… w poprzednich meczach też nie, jakaś seria?!
3. Lech (44pkt.) – W Poznaniu grano o głowę Rumaka. Gdy ta była już o włos od ścięcia, sytuację uratował Możdżeń. Ale zaraz?! 2:1 z Podbeskidziem, jest się z czego cieszyć?! Patrząc na rozstrzygnięcia wcześniejszych spotkań Lecha stwierdzamy jedno – fani i właściciele Kolejorza mają anielską cierpliwość. A może jest tak jak napisał Wojtek Kowalczyk na twisterze: „Rumak w Poznaniu musi zarabiać mniej niż cieć. Dlatego dalej pracuje. Możdżeń uratował budżet Lecha.”
4. Ruch (44pkt.) – Każda seria kiedyś się kończy, ale żeby z Piastem na własnym boisku? Chorzowianie sprawiali wrażenie, jakby nie chciało im się biegać. Przeszli obok meczu i teraz pytanie, czy to tylko wypadek przy pracy, czy jednak początek końca mitu Jana Kociana?
5. Górnik (40pkt.) – To miał być amerykański sen, a był nudny polski remis. Sił starczyło na pierwsze 45min. Brakuje przygotowania fizycznego, co cały czas obarcza winą Wieczorka, który pokpił sprawę w zimowej przerwie. Czy Górnik dokona niemożliwego i wypadnie z czołowej ósemki? Wszystko jest jeszcze możliwe.
6. Pogoń (39pkt.) – Coś się zacięło lub po prostu, mecz z Lechem był tylko błędem statystycznym. Robak i Aka już tak nie błyszczą, brakuje polotu, 15min. przyzwoitej gry to za mało, żeby myśleć o czymś więcej. Niemniej jednak, jako jedyny zespół, Portowcy w tym roku jeszcze nie przegrali w Ekstraklasie,
7. Jagiellonia (36pkt.) – To było do przewidzenia, po świetnym meczu tydzień temu z Zagłębiem, dobrym z Lechią w PP, musiał być gorszy.. padło na Cracovię. Sinusoidalna forma podopiecznych Stokowca znów dała o sobie znać.
8. Zawisza (36pkt.) – Źle zaczął mecz, po 12 minutach 0:1 i trzeba było gonić wynik. A że z ustawioną ultra defensywnie Koroną gra się ciężko w Ekstraklasie wiedzą wszyscy. Podopieczni Tarasiewicza raz po raz próbowali niepokoić Małkowskiego, po czerwonej kartce dla Pylypczuka postawili wszystko na jedną kartę. Efekt osiągnęli na ostatniej prostej spotkania. Tylko czy remis to w tej sytuacji zwycięstwo czy porażka. Nie, remis to po prostu remis.
9. Lechia (34pkt.) – Makuszewski i Vranjes. To w dużej mierze dzięki nim Gdańszczanie pokonali Widzew… pierwszy dogrywał (przy pierwszej bramce via Wiśniewski) drugi strzelał. Ktoś musiał…
Tuszyńskiemu skończyło się przysłowiowe ‘5minut’… i niczym Dwaliszwili pudłuje w dogodnych sytuacjach. Lechia wciąż w grze o czołową ósemkę…
10. Cracovia (34pkt.) – Mozolne wymienianie podań, zwane polską tiki-taką (jaki kraj, taka tiki taka), w końcu przyniosło efekt w postaci 3pkt. W sumie tyle, ostatnie 15min. spotkania poświeciliśmy na drzemkę, takie to było widowisko.
11. Korona (32pkt.) – Szybko ustawiła sobie mecz. Później jednak postanowiła pieczołowicie bronić skromnego 1:0, a że tak się nie da przez 80 minut wiedzą dzieci w przedszkolu. Dwoił się i troił w bramce Małkowski, ale na nic jego trudy… w końcu poległ. Zamiast trzech punktów jest jeden, który raczej każe zapomnieć o czołowej ósemce. Duża w tym zasługa Pylypczuka, który mimo braku śniegu zaprezentował klasyczne ‘sanki’… jak dla nas kilka meczów dyskwalifikacji.
12. Piast (32 pkt.) – Tego, że Piast wygra, nie spodziewali się nawet najstarsi Górale Ślązocy. Niby wystarczyło postawić na napastnika z prawdziwego zdarzenia, czyli Kędziorę i odłożyć na bok próby grania wysuniętym Jurado czy Wilczkiem, żeby osiągnąć zamierzony rezultat. Chociaż w Ekstraklasie różne rzeczy się zdarzają, to coś nam śmierdzi ten mecz…
13. Śląsk (29pkt.) – Niby drużyna od momentu, kiedy przyszedł trener Pawłowski gra i prowadzi się lepiej, to jednak wciąż za mało, żeby myśleć o górnej ósemce, a przecież taki był cel we Wrocławiu? Wszyscy czekali, aż zgodę na grę dostanie Flavio, miał być lepszy od swojego brata, napędzać akcje Śląska, jednak póki co, tylko zawodzi… Chociaż największy zawód, to Dudu, gość dostaje czerwoną kartkę w najważniejszym momencie meczu… (pamiętacie Sevillę?)
14. Zagłębie (25pkt.) – Zdobycie jednego punktu w Derbach Dolnego Śląska należy uznać jako porażkę. Po pierwsze, sami sobie strzelili bramkę, z pozornie niegroźnej sytuacji (niepotrzebny rzut rożny). W ogóle nie wykorzystali przewagi jednego zawodnika, przy prowadzeniu 2-1. Spadek Zagłębiu raczej nie grozi, pozostaje zatem walka o Puchar Polski.
15. Podbeskidzie (23pkt.) – Postawiło się Lechowi, chłopcy Ojrzyńskiego PRAWIE zwolnili Rumaka. GDYBY tylko Malinowski w 70 minucie trafił w stuprocentowej sytuacji, MOGLI nawet wygrać. Wiadomo… prawie i gdyby oznacza porażkę. Jednak Górale zostawili po sobie dwa pozytywne akcenty. niezły Iwański i kapitalny Pietruszka (mowa oczywiście o uderzeniu po którym padła bramka, grajek z niego przeciętny). Coś nam się wydaje, że jeśli ktokolwiek, to właśnie popularny Pączek niczym Demjan w ubiegłym sezonie pociągnie Bielszczan za uszy i… załatwi utrzymanie?! Byle nie tak jak kiedyś w Zagłębiu.
16. Widzew (17pkt.) – Wyjazd, a jak wyjazd to wiadomo – 0 punktów. Postawę Widzewa niech podsumuje strzał Visniakovsa z drugiej połowy. Niby groźny, a piłka wylądowała na aucie… i nie był to aut bramkowy. A Widzew wcale groźny nie był i chyba już nie będzie. Łodzianie mogą powoli szykować się do pierwszoligowych batalii w Stróżach czy Płocku.
Wydarzenie kolejki – Blamaż Mistrzów Polski
Jak drużyna, która ma ogromne aspiracje, wybiegające dalej niż tylko MP, grając w przewadze, prowadząc 2-0, może przegrać mecz? Przegrać, bo nie oszukujmy się, że wynik 2-2 to porażka. Za postawę Stołecznych powinno się nałożyć kolejny zakaz, tym razem oglądania ich w TV. Oszczędzi to wielu kobietom z Warszawy nerwowych weekendów, w których muszą słuchać rozpaczy swoich mężów.
Zasłużyli na wyróżnienie:
(+) Semir Stilić (Wisła) – Dwie akcje wystarczyły by wyru wydymać Legię. W roli głównej były zawodnik Lecha Poznań. Nic dodać nic ująć.
(+) Stojan Vranjes (Lechia) – Defensywny pomocnik, a potrafi strzelać i to jak! Aktywny, dużo biegał… i dwa razy świetnie wykończył zagrania kolegów. Mało kto wie, że Bośniak to były gracz CFR Cluj z którym zdobywał Mistrzostwo Rumunii, a więc ogórek to nie jest. Coś nam intuicja mówi, że jeszcze nie raz zaskoczy.
(+) Arkadiusz Piech (Zagłębie) – Jesteśmy pod ogromny wrażeniem gry napastnika Miedziowych. Nie chodzi o same bramki, a te swoją drogą, zdobywa przedniej urody. Piech walczy w defensywie, napędza akcje w ofensywie, nabuzowany dres o 3 w nocy pod klubem. Człowiek orkiestra!
Zasłużyli na karne oglądanie 10 odcinków z rzędu „M jak Miłość”
(-) Dudu (Śląsk) – Idiotyzm i głupota. Jak inaczej nazwać zachowanie bocznego obrońcy z Wrocławia? Jego drużyna przeważa, doprowadza do wyrównania, a ten… robi bezmyślny faul, w niegroźnej strefie boiska i osłabia swój zespół. Wróciły koszmary z meczu z Sevillą…
(-) Wladimer Dwaliszwili (Legia) – Syndrom Sikorskiego. Możliwe, że zaciął się do końca kariery?! W Legii już raczej nic nie strzeli, bo po niedzieli został… kozłem ofiarnym i jego przygoda z warszawskim klubem może wkrótce dobiec końca. A pamiętamy jak jeszcze niedawno nie mógł się go nachwalić Krzysiu Stanowski.
(-) Mariusz Rumak (Lech) – Po bramce Możdżenia cieszył się bardziej, jak ze zdobycie LM (w FM lub Fifę…). Niby wygranych się nie sądzi, ale ile jeszcze? Z taką kadrą nie przystoi męczyć się z Podbeskidziem czy Widzewem. Panie, daj Pan już spokój…
/ Bolek & Sd /