Gol – podsumowanie 35 kolejki Ekstraklasy

Mistrz Polski

1. Legia Warszawa (44) – Nie udała się oprawa, całość imprezy popsuł Lech. „Kropką nad i” miało być niedzielne zwycięstwo nad Ruchem. Niby łatwa sprawa, tyle że podopieczni Berga świętowali chyba już w sobotę… przynajmniej tak Legioniści wyglądali przez większą część niedzielnego spotkania. Co prawda później rozkręciły się dwa motory napędowe Legii, czyli Radović i Żyro, ale starczyło to tylko na honorowe trafienie. Tak czy siak, minionej kolejki Wojskowi zostali Mistrzem Polski, świętowała cała Warszawa… niech się bawią, mandaty prezesa i Sagana też może anulują, byle ten tytuł był kolejnym w drodze Legii do Europy, niekoniecznie do LM, DO EUROPY… a swoją drogą, dlaczego Rado woli Tyskie od Królewskiego?!

Wiosna nie dla Kolejorza

2. Lech Poznań (37) – Oddać tytuł Legii na własnym stadionie przy dopingu prawie 30 tysięcy ludzi… dramat. O szczegółach tego widowiska ciężko cokolwiek mądrego napisać. Optymiści oglądający mecz z perspektywy trybun powiedzą, że Kolejorz cały czas atakował, że był bliski zdobycia bramek, a za bohatera spotkania wskażą Janukiewicza, ale z drugiej strony, to nie bramkarz Pogoni, a Krzysztof Kotorowski kilkukrotnie (raz z pomocą poprzeczki) ratował swój zespół od straty bramki. Lech podobnie jak Legia, pozostawił rysę na wicemistrzostwie… no chyba, że i je przegra…

Skompromituje nas w eliminacjach do eliminacji LE

3. Ruch Chorzów (33) – Szpaler na początku meczu to była tylko zasłona dymna. Popsuć Mistrzowi Polski święto na jego stadionie – bezcenne. O ile mnie pamięć nie myli, Chorzowianie w Warszawie przeważnie prezentowali się dobrze (lepiej niż Wisła). W niedzielę przyjechali nie na koronację Legii, a powalczyć o zwycięstwo. Dwa stałe fragmenty Starzyńskiego dały Ruchowi trzy punkty.

W oczekiwaniu na wakacje

4. Górnik Zabrze (28) – Zacznijmy od końca, czyli Danch superstar. To jest niecodzienny obrazek, w którym środkowy obrońca z Ekstraklasy bierze ciężar gry ofensywnej na siebie (pamiętacie Lucio?). Stworzenie przewagi liczebnej, na drodze do bramki tylko Czekaj, tylko, bo został zrobiony jak dziecko na zamach, pewny strzał dający Górnikowi 3pkt w końcówce meczu! Gol po pięknej akcji, tego raczej nikt się nie spodziewał, widzowie, koledzy z drużyny i sam Czekaj, ale on się akurat niczego nie spodziewa w grze defensywnej.

5. Lechia Gdańsk (28) – A miało być tak pięknie… wystarczyło ograć Zawiszę, pomóc miała też Legia. Tak jak w Warszawie nie postawili „kropki nad i”, tak i w Bydgoszczy zamiast zwycięstwa, mieliśmy remis. Nawet ciężko napisać, że Lechiści się nie starali, bo naprawdę chcieli… tyle, że za każdym razem czegoś brakowało: Makuszewskiemu odwagi sędziego, Vranjesowi precyzji, Tuszyńskiemu umiejętności. „A może kogoś?! „– zapytacie. Z Sadajewem, czy bez niego, Lechia powinna wygrać, a teraz jedyną drogą do europejskich pucharów będzie zielony stolik.

6. Wisła Kraków (27) – W pierwszej połowie jeszcze to jakoś wyglądało, ale w drugiej, gdy z placu gry schodzili z kontuzjami: Brożek, Sarki i Chrapek, wszystko zaczęło się sypać. Oddajmy głos złotoustnemu Franiszkowi: „Mieliśmy dużo sytuacji, mogliśmy zdobyć ze cztery bramki, a przegraliśmy 2-3”. Wisła mogła też zremisować, gdyby Czekaj zachował się jak obrońca, a nie jak… Czekaj.

7. Pogoń Szczecin (26) – Zagrała chyba najlepszy mecz w rundzie finałowej, a tym samym zapewniła Legii tytuł Mistrza Polski. Do pełni szczęścia zabrakło zwycięstwa… a bramki powinny paść. Jak w 50’ nie trafił przyszły król strzelców Ekstraklasy, tego nie wie pewnie on sam. Poprzeczka Dąbrowskiego… kolejny strzał Robaka, tym razem głową zatrzymał Kotorowski… i aż szkoda, że naprawdę dobry mecz zakończył się bezbramkowym rezultatem.

8. Zawisza Bydgoszcz (25) –Tak jak nie położyła się przed Pogonią, tak i nie dała się Lechii. Duża w tym zasługa Wojciecha Kaczmarka, który przynajmniej kilkukrotnie uratował Bydgoszczan przed startą bramki. A żeby nie było, że podopieczni trenera Tarasiewicza tylko się bronili, to Kamil Drygas (dwukrotnie!) w końcówce spotkania mógł/ powinien (wybierzcie sobie) dać Lechii zwycięstwo… szczęśliwe co prawda, ale jak widać limit szczęścia na ten sezon został wyczerpany.

Mordercza walka o dorodną pietruszkę

9. Śląsk Wrocław (28) – Zdemolowali Jagiellonię, a właściwie to zespół z Białegostoku zrobił to za nich, asystując przy większości bramek. Kolejny mecz z czystym kontem Kelemena, ciekawe czy utrzyma passę do końca sezonu? Odnotowujemy też pierwszą bramkę w lidze Flavio Paixao. Jednak zagranie meczu przypadło w udziale Patejukowi: Przyjęcie piłki z markowaniem strzału – klasa! To było takie zamarkowanie, że sam piłkarz myślał, że będzie strzelał…

10. Jagiellonia Białystok (27) – Beznadziejna postawa podopiecznych Michała Probierza. Proste błędy przy wyprowadzaniu akcji już w strefie obronnej. Zresztą ilość niedokładnych podań w zespole gospodarzy mogła zniechęcić niejednego widza. Piłkarze w głowach mieli już wakacje, które na szczęście dla nich będą… krótkie, bo trener zaplanował pierwsze treningi już w połowie czerwca. Po tym co prezentuje obecnie Jaga, trzeba będzie zacząć od podstaw… podanie – przyjęcie – podanie itd., pewnie sama myśl o grze na dwa kontakty (nie przesadzajmy z grą na jeden), powoduje u nich koszmary.

11. Piast Gliwice (27) – Grał tylko o 3 punkty, które w ich przypadku są warte tyle, co średniej wielkości pietruszka z targu, a jednak chciał wygrać i wygrał. Z nowym trenerem, wyśmiewanym przez wszystkich, kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Passa kiedyś pewnie się skończy, trener okaże się nieudacznikiem, podobnie jak piłkarze… wróć! Piast w następnym sezonie powalczy o czołową ósemkę, Angel Perez Garcia okaże się trenerem na miarę swoich kolegów, a Wilczek zostanie powołany do reprezentacji – niemożliwe?! To tylko polska liga, tutaj wszystko jest możliwe.

12. Podbeskidzie (26) – Spokojnie wypunktowało Widzew i pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu, było stawiane na równi z Łódzkim zespołem. Kolejny sezon i kolejne cudowne utrzymanie. Gdyby natomiast liga grała tylko na wiosnę, to Podbeskidzie reprezentowałoby nas co roku w europejskich pucharach… Gdybanie jednak zostawmy, bo gdyby tak było, to bym skoczył z mostu.

13. Korona Kielce (25) – Do teraz zastanawiam się, jak w tym meczu mogły paść gole. Momentami, czyli przez pierwsze 40minut i drugie 45, miałem wrażenie, że jestem na plaży… Bez Golańskiego Korona traci 50% mocy napędowej, a pamiętajmy, że jest to obrońca. A!, już sobie przypomniałem, jak mógł paść gol, wystarczyło uderzyć piłkę w stronę Szlakotina, który pomylił dyscyplinę, za którą dostaje pieniądze,  z grą w dwa ognie…

14. Cracovia (24) – Jeszcze dwie kolejki i zapominamy o grze Cracovi z tego roku, tak jak zapomnieliśmy o postawie ze spotkania z Koroną.

Spadam…

15. Zagłębie Lubin (16) – Pogodzeni z losem, bez walki oddali zwycięstwo Piastowi – drużynie, która grała o nic… sorry, o punkty! Dokładnie 3. Niby Lubinianie atakowali, niby co chwilę zmuszali Trelę do pracy ale nie było widać w tym pasji, chęci umierania za klub… większość z biegających w pomarańczowych koszulkach pewnie odejdzie, za mniejsze pieniądze będą musieli udowadniać, że coś potrafią. Za duże im się nie chciało…

16. Widzew Łódź (16) – Zagrali po swojemu, czyli sił starczyło na 15 min. huraganowych ataków. Z huraganem trochę przesadziliśmy, ot zwykły letni podmuch. Później już klasyka, czyli bezmyślne zachowanie Leimonasa, który 60 sekund wcześniej mógł zdobyć bramkę, karny dla Górali i po meczu.

/ Bolek /