Legia demoluje Łęczną, Sadajew demoluje Trałkę, Paweł Brożek przełamuje się po trzydziestu (lub więcej?) niewykorzystanych setkach, a Big Mak dalej w gazie. Długo też czekaliśmy, bo aż do ostatniego meczu 4. kolejki, na pierwszy bezbramkowy remis w tym sezonie Ekstraklasy. Co jeszcze? Zapraszamy do Gola, na kilkuzdaniowy opis postawy każdej z drużyn. 3, 2, 1, zaczynamy!
1. GKS Bełchatów (10 pkt.) – Zagrał ze Śląskiem tak, że inny wynik niż zwycięstwo, byłby wielkim zaskoczeniem. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że „Brunatni” nie wykorzystali rzutu karnego i kilku bardzo dobrych sytuacji… a mimo to wygrali pewnie 2:0, rysuje się obraz meczu. Świetni Mak i Poźniak, bardzo dobrzy: Wroński, Basta, Baranowski… eh musielibyśmy wymienić całą drużynę i trenera chyba też. Za skromność…
2. Górnik Zabrze (8 pkt.) – Wygrana Górnika to w głównej mierze zasługa Mariusza Złotka. Gość najpierw dopatrzył się ręki Marka Wasiluka, a przy trzecim golu dla gospodarzy, wspólnie z liniowym, nie zauważył spalonego 4/5 piłkarzy? Jedno trzeba mu jednak oddać, gdyby nie jego błędy, na boisku nie działoby się nic. W pierwszej połowie zatem to nie Quintana czy Zachara, a Złotek wziął ciężar gry na swoje barki. Pomijając ten negatywny aspekt, to Górnik był i tak zespołem lepszym. Na lidera drużyny wyrasta Robert Jeż. Chociaż ciężko to przechodzi przez klawiaturę, to rozgrywający Zabrzan prezentuje ostatnio świetną formę.
3.Pogoń Szczecin (8 pkt.) – Atakowała, prowadziła grę, męczyła obronę Piasta, a w szczególności Osyrę, ale jednak nie udało się zdobyć gola. Miała być łatwa i przyjemna przeprawa, lider po 4. kolejce, a otrzymaliśmy pierwszy bezbramkowy remis w tym sezonie Ekstraklasy.
4. Legia Warszawa (7 pkt.) – Do meczu z Górnikiem Łęczna podeszła zmotywowana chyba bardziej, niż do spotkań z Celtikiem (co najbardziej widać było po Rzeźniczaku, wystarczyło spojrzeć na jego zaciętość w grze i minę rodem z Rambo). Zdemolowała rywala, mimo że do przerwy na tablicy świetlnej po oczach raziło 0:0. Na uwagę zasługuje kilka rzeczy: wykorzystany karny Vrdoljaka, patent Sa na Rodicia (trzy gole w Ekstraklasie, wszystkie strzelone Chorwatowi), brak na ławce Davida Luiza, kolejny słaby mecz Pinto – kolejność dowolna. Jeśli Legia do każdego meczu w Ekstraklasie podejdzie z takim zaangażowaniem, to obrona MP będzie formalnością.
5. Lech Poznań (7 pkt.) – Jak wyglądało pożegnanie Rumaka z Kolejorzem? Wynik całkiem, całkiem… 3 punkty, na trudnym terenie, w niesprzyjających warunkach pogodowych. Na papierze wygląda to nieźle, jednak gra nie napawa optymizmem. Głupie błędy w obronie, niewiele sytuacji (biorąc pod uwagę fakt, że Lech grał ponad 45 minut w przewadze)… czyli po staremu. Nowy trener (Skorża?) będzie miał dużo pracy, ale też dużo czasu dzięki Rumakowi, który odciążył swojego następcę z czwartkowego grania w LE….
6. Lechia Gdańsk (7 pkt.) – Przegrała wygrany mecz w 47 minucie. Wtedy to drugi błąd niedzielnego popołudnia popełnił Wołąkiewicz, z prezentu nie potrafił jednak skorzystać Makuszewski. Jeśli dodamy do tego głupią czerwoną kartkę Sadajewa, otrzymaną jeszcze w pierwszej połowie, wypadkowa nie mogła być inna. A przecież przez pierwsze 45 minut to Lechia dyktowała warunki na boisku… no ale za głupotę się płaci, zapłaci też i Sadajew, bowiem zanosi się na kilkutygodniowy odpoczynek od Ekstraklasy. Z taką energią może czas zmienić dyscyplinę i zapisać się na treningi do innego Czeczena, Mameda… ?
7. Jagiellonia Białystok (7 pkt.) – Jasne, została skrzywdzona przez sędziego i ten zły dotyk Wasiluka bolał ich cały mecz.Jednak pomijając wszystkie błędy Mariusza Złotka, a było ich niestety sporo, to Jaga i tak nie zasłużyła nawet na jeden punkt. Słaby mecz i coś czujemy, że po niespodziewanie dobrym początku sezonu, przyjdzie spodziewana, dramatyczna forma.
8. Podbeskidzie Bielsko-Biała (6 pkt.) – Umówmy się,nikt normalny nie oglądał tego meczu, skoro o tej samej porze był mecz w Gdańsku. Jednak ciekawość, jak zaprezentują się „Górale” bez Korzyma i Demjana wygrała i czasami przełączaliśmy kanał na mecz w Bydgoszczy. Banda Ojrzyńskiego grała tak, jak się tego spodziewaliśmy, czyli mało efektownie, ale za to diabelnie skutecznie. Jeżeli już Podbeskidzie zdecydowało się zaatakować, to robiło się gorąco pod bramką Witana. Jeżeli dodamy do tego trochę szczęścia, zarówno pod bramkę Zawiszy jak i Peskowicia, który oprócz jednej „szmaty” bronił w miarę pewnie, to otrzymujemy… komplet punktów, dodajmy – drugi z rzędu!
9. Wisła Kraków (6 pkt.) – Po zwycięstwie w Poznaniu wszyscy oczekiwali 3 punktów w starciu z Ruchem. Zaczęło się nieźle… szczęśliwie wykonany karny, zmarnowana setka Garguły, ale wraz z upływem czasu Wisła gasła… a do głosu zaczęli dochodzić podopieczni Kociana i niewiele brakowało, by z Reymonta wyjechali z trzema punktami. Niewiele, bo gdy wszyscy (szczególnie Stawarczyk) myśleli, że na zawsze zablokował się Brożek, ten zaskoczył wszystkich łącznie z samym sobą i strzałem głową pokonał Kamińskiego.
10. Śląsk Wrocław (6 pkt.) – Najlepszy w zespole Pawełek, beznadziejny Ostrowski (dwa karne i kołowrotek w głowie po zagraniach Wrońskiego), zupełnie niewidoczny Pich. A jak nie strzela Słowak, to kto?! Flavio… raczej nie, słaba kopia brata. Mila wygląda na tak zabiedzonego, że dziwimy się, że piłki po jego strzałach dolatują do bramki. Nie ma się zresztą co dziwić, nie ma masy, nie ma siły…
11. Górnik Łęczna (5 pkt.) – Miał pecha, że spotkanie z Legią przyszło bezpośrednio po piątkowych wydarzeniach z udziałem warszawskiego klubu… O ile w pierwszej połowie wytrzymał napór „Wojskowych”, tak w drugiej kompletnie się rozsypał. Sytuację mógł uratować jeszcze Cernych, ale zachował się, jakby był w krzakach z butelką wina (pamiętacie? Tekst Szczęsnego odnośnie Koniarka, gimbaza może nie kojarzyć…). Na plus fakt, że mimo wysokiego wyniku, Łęcznianie (?) nie stanęli w swoim polu karnym i nie wybijali piłek po trybunach…
12. Zawisza Bydgoszcz (3 pkt.) – Zaryzykujemy stwierdzeniem, że Zawisza w pierwszej połowie stworzył więcej okazji do zdobycia bramki, niż w poprzednich 3 spotkaniach. Nie sprawdzimy tego jednak, bo nikt z nas nie chce ryzykować depresji, żeby oglądać nawet skróty poprzednich wyczynów podopiecznych Paixao. Niestety, sytuacje nie przełożyły się na worek bramek, a zaledwie na jedno trafienie. A jak wiemy, niewykorzystane sytuacje się mszczą i zemściły się niemiłosiernie, w doliczonym już czasie gry…
13. Cracovia (3 pkt.) – Centrostrzał, to podanie, które zamienia się w strzał i w konsekwencji na bramkę. Jak nazwać zagranie, które ma być strzałem, a wychodzi z niego podanie?„Strzał Dramat”, tak Budziński ocenił swoją asystę przy goli Dialiby. Oscar z miejsca za wypowiedź sezonu. Cracovia wygrała i dopisujemy jej 3 punkty, a właściwie dopisuje je Paweł Gil, który nie dopatrzył się ewidentnego spalonego! Jakim cudem? Tego nie wie nikt…
14. Piast Gliwice (2 pkt.) – 0 celnych strzałów,1 punkt i 2 groźne akcje. W zasadzie, to jedyne dwie ofensywne akcje Piasta, które zresztą powinny zakończyć się golami, najpierw Wilczka, a później Kędziory. Gliwiczanie od początku nastawili się na obronę i przeszkadzanie w grze Robakowi i spółce. Udało się osiągnąć cel, jest punkt. Styl? Jaki styl…
15. Korona Kielce (1 pkt.) – Paweł Gil zabrał Koronie 1 punkt, ale tak naprawdę, to „Koroniarze” sami sobie odbierają punkty swoją żałosną grą. Na chwilę obecną, nawet największym wrogom nie życzymy oglądania meczów zbieraniny Tarasiewicza…
16. Ruch Chorzów (1 pkt.) – Przełamanie! Na pierwszy punkt przyszło Chorzowianom czekać do czwartej kolejki. Na Cichej głowią się zapewne, dlaczego punkt, a nie punkty, najmocniej zapewne Marek Zieńczuk. W idealnej sytuacji, przy stanie 2:1, podał piłkę Buchalikowi. Chwilowe zaćmienie, zapatrzenie w Kuświka… rozumiemy, że bramkarz Wisły to były kolega, nie tylko Zieńczuka zresztą, ale na Boga… To powinno być 3-1! niemniej jednak jest progres. Na uwagę zasługuje pierwsza bramka w Ekstraklasie Michała Efira.