Grają, ale nie strzelają. 1/8 finału Copa Libertadores

Dwa gole w pięciu dotychczasowych spotkaniach. To skromny dorobek pierwszych starć 1/8 finału Copa Libertadores. Za nami kilka ciekawych pojedynków, które przed rewanżami nic nie wyjaśniły. Dlatego z zapartym tchem będziemy czekali na końcowe rozstrzygnięcia do przyszłego tygodnia.

Los, a raczej klucz, według którego wyłonione zostały pary 1/8 finału Copa Libertadores, sprawił, że na tym etapie mamy dwa pojedynki argentyńsko- brazylijskie. Pary tej fazy wyłonione zostały na podstawie rozstawienia, pod uwagę wzięty został bilans wszystkich zespołów, które awansowały i pierwsza ósemka została rozstawiona, a do nich dopasowywano zespoły z kolejnym bilansem z tabeli. I tak 1 zespół gra z 16, 2 z 15 itd. Właśnie przez to, a może dzięki temu czekały nas pojedynki faworytów jak Racing Club – Atletico Mineiro, czy Gremio Porto Alegre z Rosario Central. Oba starcia można spokojnie nazwać hitowymi w tej fazie. A jak wiadomo pojedynki argentyńsko – brazylijskie są bardzo ciekawe,  kraje te rywalizują ze sobą na wielu polach. Zespoły z tych krajów rywalizowały ze sobą już podczas fazy grupowej. Bilans tych starć korzystny dla Brazylijczyków. 6 meczów – 2 wygrane Brazylijczyków, 4 remisy i żadnego zwycięstwa Argentyny. Gole 10:7 dla Brazylii.

Racing Club – Atletico Mineiro 0:0

Racing do meczu przystępował bez swojej najlepszej strzelby, Gustavo Bou z powodu kontuzji nie mógł zagrać. Jednak w szeregach Racingu są jeszcze tacy napastnicy jak Lisandro Lopez i Diego Milito, znani z fenomenalnych występów w Europie. Diego Milito jednak tego dnia nie wyszedł na boisko, na szpicy więc cały mecz grał Lisandro Lopez. Mecz miał wyrównany przebieg, pierwsza połowa do zapomnienia. Godna odnotowania sytuacja miała miejsce dopiero tuż przed przerwą, kiedy po składnej akcji gości i dokładnym dośrodkowaniu Jesusa Datolo Junior Urso z główki minimalnie chybił. Reszta niech najlepiej zostanie skwitowana milczeniem, bo zawsze czegoś brakowało. Po przerwie jakby zupełnie inny mecz, sporo sytuacji bramkowych, raz jedni, raz drudzy mogli otworzyć wynik tego dwumeczu. Goście najlepszą okazję zmarnowali za sprawą Lucasa Pratto, który w sytuacji niemal sam na sam uderzył minimalnie nad poprzeczką, podawał Robinho wyprowadzając groźną kontrę. Racing odpowiedział sytuacja Lisandro Lopeza, który otrzymał świetną piłkę od Oscara Romero i z dosyć ostrego kąta uderzył mocno, lecz piłka po jego strzale ostemplowała poprzeczkę. W drugiej połowie już oglądaliśmy otwarty mecz, Atletico MG stwarzało sobie okazje po szybkich kontratakach, swoje okazje mieli jeszcze: Junior Urso i Robinho, którzy byli sam na sam z bramkarzem. Strzał Urso, Saja obronił, a próba lobowania Robinho minęła bramkę.

Po pierwszym starciu i liczbie okazji bramkowych, można powiedzieć, że to goście byli lepsi i przed rewanżem na swoim terenie są faworytem. Mecz rozegrają na stadionie Independência, a nie na obiekcie Mineirao, gdzie grali w poprzednim meczu Libertadores przy okazji spotkania z peruwiańskim Melgar. Na Independência zawsze atmosfera jest gorąca, a to kolejny atut dla Atletico.

Gremio – Rosario 0:1 (Marco Ruben 13′)

Drugi z pojedynków na linii Brazylia- Argentyna na niwie klubowej środowej nocy. Tym razem byliśmy świadkami pierwszego tryumfu argentyńskiego zespołu nad brazylijskim w Copa Libertadores 2016. Jedyną bramkę zdobył Marco Ruben, goleador zespołu z Rosario. W zespole Gremio od początku mogliśmy zobaczyć ponownie ekwadorskiego napastnika Millera Bolanosa, który pauzował blisko miesiąc z powodu kontuzji szczęki, to efekt derbowego starcia Gremio z Internacionalem i uderzeniu przez rywala łokciem.

Przed rozpoczęciem tego dwumeczu dla wielu ekspertów faworytem był zespół Rosario Central. Argentyńska ekipa jest rewelacją ostatnich miesięcy. Poprzedni sezon zakończyli tryumfem w Copa Argentina i zajęli 3. miejsce w argentyńskiej Primera Division. Dla nich to debiut w Copa Libertadores. Warto jednak oglądać ich mecze, bowiem grają z polotem, widowiskowo i bardzo ofensywnie. Często cierpi na tym defensywa, której zdarza się popełniać proste błędy. Już teraz warto zapamiętać dwa nazwiska, Franco Cervi i Giovanni Lo Celso. Pierwszy niedługo trafi do Benfiki Lizbona, drugi jest na liście życzeń Paris Saint Germain, jednak dla jego rozwoju lepiej, aby na tym etapie kariery jeszcze Parc des Princes nie trafiał, widzimy jak ciężko o grę w podstawowym składzie Javierowi Pastore. A szkoda, by tak zdolny chłopak ugrzązł na ławce rezerwowych.

Gremio z kolei to zupełna przeciwność, zespół grający topornie, raczej niezbyt efektownie, ale za to często efektywnie i mający sporo szczęścia, co można było zaobserwować w fazie grupowej, kiedy Gremio toczyło boje z argentyńskim San Lorenzo. Ich remis na wyjeździe 1:1 mocno szczęśliwy.

Jedyną bramkę tego meczu zdobył Marco Ruben, wykorzystał zamieszanie w polu karnym i uderzył instynktownie nie do obrony. Marco Ruben, którego fani piłki hiszpańskiej zapewne kojarzą z Villareal. Gremio tez miało swoje okazje, wspomniany wcześniej Miller Bolanos fatalnie spudłował w jednej z sytuacji po rzucie rożnym kiedy z pięciu metrów nieatakowany huknął z całej siły, jednak metoda „siła razy ramię” nie zdała efektu i piłka poleciała w trybuny zamiast do bramki.

Wynik mógł być wyższy, lecz niesamowita podcinka Marco Rubena wylądowała tylko na poprzeczce!

Zaliczka przed rewanżem wydaje się duża, jeżeli do tego dodamy jeszcze fakt, że Rosario na swoim obiekcie na początku kwietnia przegrało z Velez 2:3 i był to pierwszy raz od 10 listopada 2014 roku, to mamy wyraźnego faworyta.

Nacional Montevideo – Corinthians 0:0

Mistrz Brazylii, a jakby zupełnie inna drużyna. Zimą po udanym sezonie z klubu odeszło wielu kluczowych zawodników. Odeszli przecież Jadson, Renato Augusto, Gil, Vagner Love czy Malcom. Trener Tite stanął przed nie lada wyzwaniem zmontowania ekipy na nowo i trzeba przyznać, że do tej pory wychodzi mu to całkiem udanie. Zespół wygrywa, traci mało bramek, a ponadto zdobywa kolejne szczeble w Copa Libertadores. Corinthians zaskakująco odpadli już z rozgrywek stanowych ulegając w rzutach karnych Audax. Więc do rozpoczęcia Campeonato Brasileiro mogą ze spokojem skupić się na Libertadores. Mecz w Montevideo zakończyli z zerem po stronie strat i zysków.

Lepsze sytuacje mieli jednak gospodarze. Nieskuteczny był jednak Nicolai Lopez, uzdolniony Urugwajski napastnik pudłował jednak tego dnia pod bramką Cassio. To właśnie bramkarza Corinthians można uznać bohaterem tego meczu, to on wybronił dwie, trzy dogodne sytuacje gospodarzy. Mecz na kolana nikogo nie rzucił, rewanż wciąż sprawą otwartą jednak ze wskazaniem na  Brazylijczyków. Corinthians na swoim obiekcie Itaquera jest trudno zatrzymać.

Deportivo Tachira – UNAM Pumas 1:0 (Mosquera 53′)

W nocy z wtorku na środę także padła tylko jedna bramka. Piłkarze w Ameryce Południowej nie rozpieszczają nas pod tym względem. Najsłabszy mecz oglądaliśmy przy okazji pojedynku Tachiry z Pumas.

Piłkarze zamiast na grze w piłkę bardziej skupili się na walce, dosłownie!

Jedyną bramkę w tym meczu zdobył Mosquera i to nieoczekiwanie klub z Wenezueli wygrał 1:0. Przed rozpoczęciem rywalizacji w tej parze to jednak meksykański UNAM Pumas był faworytem, więc rewanż zapowiada się ciekawie. Pumas będą zmuszeni wygrać, by awansować.

Atletico Huracan – Atletico Nacional 0:0

Bramek nie zobaczyliśmy także w tym meczu. Oba zespoły rywalizowały już w fazie grupowej, Nacional wygrał na wyjeździe 2:0 i zremisował 0:0 na własnym obiekcie. Tym razem także nie padł żaden gol. Kolumbijskie Atletico Nacional to ekipa, która w tej edycji Copa Libertadores nie straciła jeszcze gola! Do tego gra niezwykle efektownie i skutecznie, z polotem. Warto oglądać ich spotkania. Niedawno na naszych łamach pojawił się artykuł na temat kolumbijskiego zespołu.

Z Medellin po Puchar Wyzwolicieli

W nocy z czwartku na piątek w akcji zobaczymy pozostałe trzy pary. Sao Paulo na własnym obiekcie podejmie meksykański zespół Deportivo Toluca. Na niekorzyść Brazylijczyków działa fakt, że nie zagra ich najważniejszy piłkarz. Jonathan Calleri, który jest najlepszym strzelecem z dorobkiem 8 bramek z 11 strzelonych przez cały zespól Sao Paulo . Były napastnik Boca Juniors musi pauzować z powodu czerwonej kartki jaką obejrzał w starciu jego zespołu z The Strongest.

Ponadto zobaczymy w akcji obrońcę tytułu, czyli River Plate w starciu z ekwadorskim Independiente della Valle oraz rywala zza miedzy River, czyli zespół Boca Juniors starającą się zdobyć paragwajskie Cerro Porteno. Oba zespoły z Argentyny w weekend grały w Superclasico i na obiekcie La Bombonera padł remis 0:0.

Komentarze

komentarzy