„Gramy do końca” – sprawdzamy, gdzie w ekstraklasie obowiązuje ta dewiza

Kiedy najlepiej strzelać decydujące bramki? Oczywiście w ostatnich chwilach. Lepiej dla widowiska, rywal nie ma czasu, żeby odpowiedzieć, a i własne morale rosną, gdy wiesz, że wyszarpałeś punkty z gardła rywala. Taką drogą idzie Jagiellonia, która w tym sezonie dużo punktów zapewniła sobie rzutem na taśmę. Ale że wszyscy chcą być modni, to i Zagłębie Lubin, Wisła Kraków oraz w dalszej kolejności Lech i Legia również strzelają sporo w końcówkach.

Za nami pięć kolejek i można wyciągać – powoli – pierwsze wnioski. Widać, że Jagiellonia, mimo sporych zmian przed sezonem, pozostała w ścisłej czołówce ligowej, a od pozycji lidera dzieli ją tak naprawdę tylko jedna bramka – gorszy bilans od Wisły. Po stronie strzelonych osiem sztuk, co można uznać za wynik niezły, ale 75% tego dorobku – sześć – wpadło w drugiej połowie, a połowa z tego, w ostatnich minutach, a czasem nawet sekundach meczów.

Pierwszy raz udało się w drugiej kolejce, gdy Łukasz Sekulski wykorzystał rzut karny w 90. minucie meczu z Górnikiem Zabrze. Kolejkę później Jarosław Fojut zabawił się w św. Mikołaja i w ostatnich minutach wyłożył piłkę Cilianowi Sheridanowi na wagę zwycięstwa w Szczecinie, a ostatnią niedzielę prezent podarował Ken Kallaste, pakując piłkę do własnej bramki w Kielcach. Wszystkie te gole dawały komplet zwycięstw, a więc gdyby sędziowie kończyli mecze kilka minut wcześniej, to „Jaga” miałaby sześć oczek mniej i automatycznie wylądowałaby w środku tabeli.

Ale nie ona sama jest mistrzem końcówek, zwłaszcza takich, które przekładają się na zdobycze punktowe. Pozycję niżej w tabeli ligowej znajduje się Zagłębie Lubin i ekipa Piotra Stokowca również kilkukrotnie udowodniła, że jej mecze warto ogląda do końca. Najlepiej smakowała zapewne bramka Jakuba Świerczoka w ostatniej minucie derbów Dolnego Śląska. Ten sam zawodnik dobijał również Pogoń Szczecin w 90. minucie. Chwilę wcześniej, ale również w końcówce, swoje zrobił Alan Czerwiński w starciu z Lechem, co przełożyło się na kolejny punkt. Ale żeby nie było tak słodko, to do beczki miodu dokładamy łyżkę dziegciu i katastrofalny błąd Martina Polacka w Niecieczy, który pozbawił „Miedziowych” dwóch punktów i jak się okazuje, pozycji lidera po pięciu kolejkach.

Nie zapominajmy o liderze naszej LOTTO Ekstraklasy, który również kilkukrotnie ratował mecze rzutem na taśmę. Rozpoczął w drugiej kolejce, gdy Petar Brlek strzelił zwycięskiego gola Termalice w 89. minucie. Tydzień później Jakub Bartosz tylko zmniejszył rozmiary porażki w Zabrzu, ale ostatnie dwie rundy spotkań to decydujący gol w Płocku w doliczonym czasie przez Carlitosa, który również w sobotę był bohaterem, strzelając dwa gole w derbach i odwracając wynik z 0:1 na 2:1.

W tabelach dobrze wyglądać będą również Lech czy Legia. Poznaniacy, jeśli już strzelają w ostatnim kwadransie gry, to hurtowo – trzy przeciwko Piastowi i dwie na Cracovii. Legia z kolei upodobała sobie przedział minut 78-80, w których strzeliła już cztery bramki w tym sezonie.

Cóż, wymieniliśmy pięć drużyn z naszej ligi i jesteśmy bardzo zadowoleni, że wiele ekip chce dawać emocje w końcówce. Miejmy jednak nadzieję, że nie tylko w ostatnim kwadransie, ale przez większość meczu wszyscy będą tak samo zaangażowani, bo dla przykładu Legia dopiero w ostatni piątek była w stanie strzelić gola przed gwizdkiem sędziego na przerwę, a Lech również jedyne bramki w pierwszej połowie zdobył przeciwko Piastowi.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy