Hit kolejki dla Legii. Tak brzmi końcowy wynik tego meczu, choć na dziesięć minut przed jego końcem większość zapewne była przekonana, że to Lech zgarnie pełną pulę. Tak się nie stało z jednego powodu – Hamalainen.
Jak to podsumował w luźnej pomeczowej rozmowie z nami były zawodnik „Kolejorza” Jarosław Araszkiewicz, był to dobry mecz, w którym mało było piłkarskich szachów. Końcowy wynik może dziwić, ponieważ odważniej i bardziej zdecydowanie w ataku grali dziś podopieczni Nenada Bjelicy. Już na samym początku mieli groźną sytuację, kiedy po dośrodkowaniu Radosława Majewskiego z piłką minął się Dawid Kownacki.
W kolejnych fragmentach siły się wyrównały, a sytuacje były po obu stronach. Najwięcej działo się jednak po 80. minucie. Najpierw po bardzo dobrym dośrodkowaniu Darko Jevticia na 1:0 trafił Tomasz Kędziora. Wtedy większość obecnych na stadionach kibiców zapewne pomyślała, że już po meczu, tym bardziej że Bjelica postanowił zdjąć Jevticia, wprowadzając za niego Tetteha, decydując się na zwiększenie sił w defensywie.
Ta zmiana na nic się zdała w obliczu błędu w obronie, a w zasadzie niefrasobliwości. Tę wykorzystał Maciej Dąbrowski i doprowadził do remisu na trzy minuty przed końcem podstawowego czasu gry. Wtedy Legia uwierzyła, że może wywieźć z Poznania pełną pulę i zaczęła atakować jeszcze odważniej. Już w doliczonym czasie gry lewą stroną boiska popędził Adam Hlousek, który dośrodkował wprost na głowę Kaspera Hamalainena, a ten znów okazał się katem swojej byłej drużyny.
Porażka może więc boleć drużynę Lecha podwójnie. To ona miała w tym meczu więcej atutów, to ona odważniej atakowała.
– Zaczęliśmy bardzo dobrze, potem mieliśmy kilkanaście minut, kiedy oddaliśmy inicjatywę. Mieliśmy lepsze szanse niż Legia, w dodatku druga połowa była nasza. Graliśmy dobrze, graliśmy agresywnie. Chciałbym pogratulować Legii tej wygranej, ale my idziemy dalej. Taki jest futbol, a my się nie poddajemy – mówił na pomeczowej konferencji trener Nenad Bjelica.
Kilka słów o meczu powiedział również szkoleniowiec Legii:
– Jestem szczęśliwy z wygranej, zagraliśmy dobry mecz. Widowisko trzymało w napięciu, gratuluję Lechowi za walkę do końca. Było wiele sytuacji, długimi momentami mieliśmy akcję za akcję. Kiedy Maciej Dąbrowski doprowadził do remisu, z ławki poszedł sygnał, że możemy tu wygrać. I wygraliśmy. Naszym celem było zwycięstwo i cieszymy się z niego, ale liga wciąż trwa. Od jutra skupiamy się na dalszych celach.
Legia wygrała ten mecz dzięki tej walce do końca, a katem „Kolejorza” znów okazał się jego były zawodnik. Kasper Hamalainen strzelał przecież i w poprzednim spotkaniu, choć wtedy nie była to prawidłowo uznana bramka. Teraz wątpliwości już nie było, a Fin odebrał Lechowi resztki nadziei na wywalczenie choćby remisu. Co do Lecha, niestety, po zdobytej bramce w jego szeregi wkradło się za dużo rozluźnienia, co spowodowało m.in. zamieszanie, po którym wyrównał Dąbrowski. Ostatecznie hit kolejki dla Legii, ale przy takim systemie rozgrywek Bjelica i jego piłkarze nie muszą się martwić, że wszystko stracone, choć na tę chwilę są na 4. miejscu w tabeli.