Hero of the week: Yannick Bolasie – pedant z Selhurst Park

Bez luksusów w wyposażonych akademiach Premier League, w nieprofesjonalnych ligach, pomiędzy graczami z natury „kick and run” – tak karierę zaczynał młody Yannick Bolasie, obecnie jeden z diamentów Crystal Palace.

Urodzony we Francji, a dokładniej w Lyonie, skąd przeniósł się do Anglii. Swoje lata szkolne spędził jako mieszkaniec stolicy Anglii, gdzie uczęszczał do liceum Cardinal Hinsley. Początki jego drogi na szczyt były trudne. Swoją karierę rozpoczął w wieku 16 lat, dołączając do młodzieżowej drużyny Rushed & Diamonds. Kolejnym jego klubem został Hillngdon Borough, który wówczas grywał dopiero na ósmym poziomie rozgrywek w Anglii. Yannick starał się równocześnie reprezentować swoją szkołę West London Academy, przez co znacznie zaniedbywał liceum. A wszystko to z miłości do piłki.

– To były trudne mecze. Po raz pierwszy spotkałem się z prawdziwą, męską piłką nożna. Wiedziałem, że mogę dostać po kościach. Bałem się, gdy obrońcy umieszczali swój ciężar ciała na mnie. Byłem bardzo szybki, dlatego przeciwnicy chcieli mnie po prostu kopać. Dodatkowo murawy były w fatalnym stanie. Może nasza w Hillngdon wyglądała na przyzwoitą, ale niektóre mecze wyjazdowe były znacznie trudniejsze pod tym kątem – wspomina skrzydłowy.

Jednym z bardziej zagadkowych transferów Bolasie było wypożyczenie do…Malty. Na miejscu okazało się, że Maltańska Liga pozwala na posiadanie w kadrze zaledwie trzech zawodników spoza granic swojego kraju. To jednak ostatecznie nie przeszkodziło, by obecny gracz Crystal Palace spędził tam cały sezon, w którym to rozegrał 24 spotkań i strzelił 4 bramki. Po egzotycznej przygodzie, bardzo szybko wrócił na Wyspy Brytyjskie i dołączył za 25 tysięcy funtów do Plymouth. Od tamtego czasu, przez 3 sezony, zanotował aż sześć wypożyczeń do różnych klubów – rozpoczynając od siódmego poziomu rozgrywek, a kończąc na League One

– Miałem trudne okresy podczas gry w niższych ligach. Były momenty, w których drużyny nie płaciły piłkarzom. Nawet w Plymouth PFA musiało wkroczyć i pomóc w odzyskaniu mojej pensji. Klub bardzo często uczestniczył w sprawach sądowych.

- Photo mandatory by-line: Dan Mullan/Pinnacle - Tel: +44(0)1363 881025 - Mobile:0797 1270 681 - VAT Reg No: 768 6958 48 - 08/03/2011 - SPORT - FOOTBALL - LEAGUE ONE - Plymouth Argyle v Swindon Town - Home Park, Plymouth, Devon

W Plymouth stał się ulubieńcem kibiców, chociaż fani zespołu przez okres trzech lat mieli przyjemność zobaczenia go zaledwie w 50 spotkaniach. Następnym kierunkiem Yannicka było Bristol City, dokąd został sprzedany za 100 tysięcy euro. To właśnie w tym miejscu po raz pierwszy zwątpił, że kiedykolwiek stanie się piłkarzem na miarę Premier League. Skrzydłowy czuł, że typowa angielska gra go blokuje. Dopiero, gdy nadeszła oferta od Crystal Palace, chęć do piłki wróciła, a marzenia o grze pomiędzy najlepszymi rozpromieniały na nowo.

–  Gra w Bristol była trudna, ale możliwość gry w Crystal Palace to był nowy początek, który podbudował moje zaufanie. Wówczas obserwowałem wiele najlepszych zespołów, patrząc na ich bocznych obrońców. Analizowałem w czym są dobrzy, a czego nie lubią.

Przenosiny do stolicy Anglii zostały sfinalizowane w sierpniu 2012 roku. W klubie czekał już na niego Dougie Freedman (zwolniony już w listopadzie za sprawą fatalnych wyników), którego zastąpił Ian Holloway. Bolasie niezwykle szybko wkomponował się do zespołu Anglika. Mianował się kluczowym elementem układanki, która uzyskała wymarzony awans do najwyższego poziomu rozgrywek w Anglii.

Oprócz kwestii sportowych, dla Bolasie wstąpienie do Premier League okazało się także ważne z innego powodu – chodzi głównie o kwestie finansowe. Piłkarz okazał się zakręcony na punkcie oszczędzania. Dla skrzydłowego większe zarobki, jakie otrzymywał w nowych realiach nie oznaczały masowych wydatków. Nigdy nie celebrował swojej gotówki. Nadal był ostrożny wobec pieniędzy, jakich zarabiał. Skromny dom, dżinsy – to wszystko. Zapomina o kasie i szybkich samochodach, koncentrując się na poprawie swoich umiejętności.

– Nie zamierzam żyć jak gwiazda. Coraz większy dom, inny styl życia. Możesz stać się wtedy zupełnie kimś innym, a potem zapomnieć, co robisz najlepiej – grasz w piłkę. Żyję tak jak żyłem wcześniej, wydaję ten sam budżet. Nie potrzebuje nic ponad stan. Umieszczam wszystko w banku. Gram zawodowo w piłkę, bo to uwielbiam. Gdybym tego nie zrobił, najprawdopodobniej zostałbym stolarzem.

Oprócz kalkulacji pieniędzy, Yannick także dba o swoje ciało. Jego notatki są porozrzucane po każdym zakątku domu. Skrupulatnie zapisuje wszystko, co robi w celu poprawy swojej gry. Ile godzin śpi, co je na śniadanie, obiad, kolacje, jakie spożywa przekąski, ile musi zażyć białka po treningu – dosłownie wszystko. Pod koniec tygodnia każdy podpunkt jest zliczany i dokładnie śledzony. Wszystko dla zdobycia przewagi nad rywalem. Jego agent, John Sorzano twierdzi, że Bolasie jest najmądrzejszym graczem, z jakim kiedykolwiek pracował. Może z nim porozmawiać o podatkach i ubezpieczeniach. W rodzinnym domu piłkarz niemalże studiuje księgowość. Pedant – tak nazywa go żona.

Jeśli futbol nazywa życiem, to muzyka jest pasją. Na serwisie YouTube oprócz bramek Bolasie możemy znaleźć także jego muzykę, którą tworzy wraz z Bradleyem Wrightem-Phillipsem, z którym zaprzyjaźnił się w 2009 roku podczas pobytu w Plymouth. SaM piłkarz tłumaczy, że pozostało mu to z czasów dzieciństwa, kiedy śpiewaniem wypełniał nudę.

bolasiezaha

Wracając do futbolu – początek przygody z Premier League okazał się brutalny. Skrzydłowy tuż przed rozpoczęciem sezonu doznał urazu ścięgna udowego i opuścił inauguracyjne spotkanie ze Spurs. Wrócił w październiku, kiedy to stanął w szranki z Liverpoolem. W całym sezonie – o dziwo – ani razu nie trafił do siatki rywali, zaliczając jedynie 4 asysty. Pierwszą bramkę dla Crystal Palace trafił dopiero w kolejnej kampanii, w końcówce sierpnia podczas wyjazdu na Goodison Park. Największy postęp jednak dokonał się za Alana Pardew. Były boss Newcastle momentalnie złapał dobry kontakt z Bolasie.

– Kiedy graliśmy przeciwko Manchesterowi City pomyślałem, będąc na boisku: „Czy ja tutaj naprawdę jestem?” To istne szaleństwo. Mam menedżera takiej jakości jak Alan Pardew, który mówi mi, że jestem wart 40 milionów funtów. To sprawia, że czuję się dumny.

Wielkie znaczenie dla kariery reprezentanta Demokratycznej Republiki Kongo miał także Tony Pulis. Były menedżer Cyrstal Palace nauczył go dużej pewności siebie, powtarzał mu aby bardziej wierzył w swoje umiejętności. Niejednokrotnie wpajał mu słowa, że jest topowym graczem, z których gracz…po prostu się śmiał. „Chciałbym takim być” – odpowiadał. Ale Pulis nie dawał za wygraną i ciągle mu to powtarzał – do skutku, aż podziałało. Zresztą podobnie jak ściągnięcie do drużyny Wilfrieda Zahy dostarczyło mu nowych bodźców do jeszcze większej pracy. Obaj prywatnie żyją ze sobą w niezwykłej przyjaźni, ale na boisku, jak i na treningach ciągle rywalizują.

Pomimo gry i narodzin w Anglii, Bolasie nie zapomina o swojej ojczyźnie, w której ma plan pomagać młodym adeptom futbolu.

– .To inny rodzaj doświadczenia. Widzisz jak ludzie walczą o każdy dzień, to smutne. Chce zabrać tam swoją córkę i żonę, aby odwiedzili swoją rodzinę, choć przyznaje, że nie jest to łatwe miejsce do odwiedzenia. Tam nie ma kompromisu – albo jesteś biedny, albo masz pieniądze. Nie ma niczego pośrodku.

bolasie kongo

W 2014 roku podczas meczu kwalifikacji do Mistrzostw Świata w Brazylii, Yannick ostatecznie zdecydował o grze dla Republiki Demokratycznej Konga, choć miał możliwość gry dla reprezentacji Anglii oraz Francji.

– Priorytetem była Anglia, bo przecież tutaj się urodziłem. Ale patrzyłem na okoliczności. Oni mają wielu dobrych i utalentowanych młodych graczy, więc postanowiłem zagrać dla ojczyzny moich rodziców. To prezent dla nich.

Obecny piłkarz Crystal Palace pochodzi ze sportowej rodziny. Tata grał dla kadry Konga na poziomie U-21, natomiast bracia występują w niższych angielskich ligach. Oprócz tego, Bolasie jest kuzynem byłego zawodnika Newcastle United – Lomana LuaLua.

Obecny sezon można nazwać najlepszym w wykonaniu skrzydłowego Crystal Palace. Strzela, asystuje, a przede wszystkim dobrze radzi sobie jego drużyna. Przed obecną kampanią wiele mówiło się o transferze zawodnika do lepszych klubów Premier League, ale jemu się nigdzie nie śpieszy. Na ten moment może robić, to co najlepiej lubi robić – grać w piłkę. Dodając do tego szczęśliwą rodzinę, piłkarz z Selhurst Park czuję się po prostu spełniony, bowiem wie, że to co ma, zawdzięcza wyłącznie swojej ciężkiej pracy. Dlatego brak doceniania takiej wartości może tylko i wyłącznie doprowadzić do zguby.