24. kolejka Premier League nie przyniosła wielu rozstrzygnięć. Ponad połowa meczów skończyła się remisem. Emocji jednak nie zabrakło, głównie dzięki zabójczym końcówkom spotkań. Kto zatem utrzymał nerwy na wodzy, a kto zawiódł swoją postawą? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej. Zapraszamy do lektury.
(+) White Hart Kane
Derby północnego Londynu dostarczyły nam niesamowitych emocji. Mecz od pierwszej do ostatniej minuty stał na wysokim poziomie. Większa w tym zasługa Tottenhamu, który non stop nękał Ospinę licznymi atakami. Ekipa Mauricio Pochettino spisała się doskonale, na szczególne wyróżnienie zasługuje jednak Harry Kane. Anglik przedłużył niedawno kontrakt z „Kogutami”, a w sobotę uczcił to dwoma bramkami, które w ostatecznym rozrachunku dały drużynie z White Hart Lane trzy punkty i bezpośrednie przeskoczenie Arsenalu w tabeli. Owe bramki nie będą raczej kandydować do bramek sezonu, jednak Kane zrobił to, co do niego należało. Był tam, gdzie być powinien i wykończył akcje niczym Ruud van Nistelrooy. Na trybunach obecny był selekcjoner reprezentacji Anglii Roy Hodgson i jeśli nie przysnął podczas tego widowiska, to niedługo możemy się spodziewać napastnika Tottenhamu w kadrze „Synów Albionu”.
(+) Zbawiciel na Turf Moor
Jeśli Burnley w tym sezonie utrzyma się w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii, to będzie to spora zasługa jednego człowieka. Zdobył już dla tego zespołu osiem bramek. O kim mowa? O Dannym Ingsie. W 24. kolejce w pojedynku z West Bromwich zapisał na swoim koncie bramkę i asystę, co ostatecznie dało beniaminkowi jeden punkt. Niby niewiele, ale póki co wystarczająco, by gościć na miejscu nad strefą spadkową. Jeżeli napastnik „The Clarets” utrzyma taką formę do końca sezonu to do Liverpoolu dołączą inne topowe kluby zainteresowane tym, aby go zakontraktować.
(+) Złoty gol Mane
Na wstępie wspomnieliśmy o zabójczych końcówkach. Southampton był właśnie jedną z tych ekip, które kwestię kompletu punktów zostawił na ostatnie minuty, a konkretniej na trzecią minutę doliczonego czasu gry. Wtedy to bowiem Saido Mane mocnym strzałem pod poprzeczkę zdobył jedyną bramkę w tym spotkaniu. Pozwoliło to „Świętym” wskoczyć na trzecią lokatę. Porażka Arsenalu oraz remis Liverpoolu w derbowych starciach nadał temu zwycięstwu dodatkowy smaczek, gdyż top4 staje się coraz bardziej realne na St. Mary’s.
(-) Manchester City
Jeśli myśli się o obronie tytułu mistrzowskiego, albo chociaż dorównaniu Chelsea w walce o to najbardziej prestiżowe trofeum w Anglii, nie można pozwalać sobie na takie wpadki jak w sobotę. Drużyna Pellegriniego zremisowała rzutem na taśmę ze słabiutkim Hull City 1:1 i traci już siedem punktów do „The Blues”. Ta kolejka z pewnością była przygnębiająca dla fanów Manchesteru City. Na dodatek „Obywatele” wybierają się jutro na mecz ze Stoke City, z którym już raz w tym sezonie przegrali, podczas gdy Chelsea zmierzy się na własnym boisku z rozczarowującym w tym sezonie Evertonem.
(-) Derby Liverpoolu
Piłkarska sobota w Anglii zapowiadała się naprawdę fantastycznie. O ile derby północnego Londynu nikogo rozczarować nie mogły, to derby miasta Beatlesów wypadły katastrofalnie. 0:0 i siermiężny futbol prezentowany przez obie jedenastki sprawiły, że fanom angielskiej piłki pozostał mimo wszystko niesmak po sobotnich wydarzeniach. Cały czas nie widać poprawy w grze Evertonu a Liverpool traci już 5 punktów do czwartego Manchesteru United.
(-) Lisy w norze
Katastrofalnie prezentuje się sytuacja Leicester City. Drużyna Marcina Wasilewskiego praktycznie co tydzień notuje porażkę i bardzo prawdopodobny staje się scenariusz powrotu do Championship. W nadchodzącej kolejce „Lisy” czeka wyjazd na Emirates, który również do łatwych nie będzie należał.
(-) Niewypał z armaty
Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz – wydaje się, że ta maksyma stanie się przeklęta dla fanów Arsenalu po derbach północnego Londynu. Arsenal szybko strzelił bramkę dającą prowadzenie w bardzo prestiżowym meczu, jednak ostatecznie dał sobie wbić jeszcze dwa gole i w efekcie nie dał radości swoim kibicom. Tottenham słusznie wygrał mecz, mając przewagę w każdym aspekcie gry. Arsenal nie pokazał wystarczającej determinacji i ostatecznie w tym roku Północny Londyn należy do „Kogutów”.
Mateusz Musik, Jacek Walkiewicz