Ekskluzywna strefa spadkowa na Śląsku i odwilż w Chorzowie

Gdy popatrzymy na skład I ligi w obecnym sezonie, to mamy wrażenie, że wiele ekip powinno grać ligę wyżej, gdyby patrzeć przez zasługi, tradycje, historię, otoczkę i kibiców. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że po 9. kolejce trzy z nich będą zamykały tabelę i dochodziły do grona kandydatów do spadku. I tak kolejno Zagłębie, GKS Katowice i Ruch Chorzów na drodze do trzeciej klasy rozgrywkowej!

Trudno w to wszystko uwierzyć, ale takie są fakty.

I liga - strefa spadkowa 25.09.2017
Strefa spadkowa I ligi (źródło: 90minut.pl)

Co łączy wyżej wymienione ekipy? Przede wszystkim miejsce pochodzenia – województwo śląskie, stadiony z poprzedniej epoki, które prędzej powinny być pokazywane w Muzeum Techniki, aniżeli miałyby na nich grać kluby z zaplecza polskiej ekstraklasy, a od teraz łączy je również miejsce w tabeli, bo i w tym przypadku są blisko siebie, co nie oznacza, że można o tym mówić w pozytywnym kontekście.

Popatrzmy przez pryzmat sukcesów klubowych. Zagłębie Sosnowiec to 7-krotny medalista mistrzostw Polski, a do tego cztery razy zdobywał Puchar Polski. GKS Katowice – cztery wicemistrzostwa kraju, trzy puchary i dwa superpuchary. Do tego występy w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów – dwa razy – oraz na tym samym etapie w Pucharze UEFA. Grał m.in. przeciwko Barcelonie, Bordeaux – z Zidanem w składzie – czy Bayerem Leverkusen. I na koniec Ruch Chorzów, czyli współwłaściciel rekordu kraju w tytułach mistrzowskich, których uzbierał 14. Gdyby doliczyć kolejne medale, to łącznie uzbierałoby ich się 29! Do tego trzy puchary i dwa superpuchary kraju. W europejskich pucharach były ćwierćfinały Pucharu Europy i UEFA rok po roku – 1973/1974 i 1974/1975.

I gdy zobaczymy, że przed nimi w tabeli są ekipy pokroju Bytovii Bytów, Chojniczanki Chojnice, a więc, nie umniejszając im nic – ekipy raczej bez historii oraz zaplecza medialno-kibicowskiego, to naprawdę dziwnie to wygląda, gdybyśmy tylko nazwy mieli analizować.

O ile przypadek Ruchu Chorzów jest zrozumiały, bo tam „Niebiescy” mieli duże kłopoty, żeby związać koniec z końcem. Ostatecznie dostali licencje, ale spadły na nich kolejne gromy z jasnego nieba, a więc wymysły zarządu z cenami biletów, zmiana trenera i odejście Jakuba Araka, czyli – jakby nie było – dobrego napastnika, jak na tę klasę rozgrywkową. Wczoraj udało im się wyjść z minusa i ocieplić – dosłownie i w przenośni – atmosferę przy Cichej. Swoją drogą, chorzowska ekipa w tym sezonie straciła mnóstwo punktów w ostatnich minutach, co ładnie podsumowuje poniższy tweet:

GKS Katowice i Zagłębie Sosnowiec tworzą oddzielny temat. W ubiegłym sezonie wydawali się być duetem stworzonym pod awans. Wszystko było „cacy”, ale do czasu. Mnóstwo głupio straconych punktów z dużo niżej notowanymi rywalami, oskarżenia od kibiców o brak zaangażowania i skończyło się tym, że wyścig o awans był rozgrywany w iście żółwim tempie, a drugi bieg – który wystarczył do awansu – wrzuciła Sandecja i na koniec Górnik Zabrze. Efekt? Awansu jak nie było, tak nie ma, a kilkuletnie hasło z Katowic „Ekstraklasa albo śmierć”, co roku jest odkurzane, patrząc na to, jak „Gieksa” sobie radzi, a raczej nie radzi, w kolejnych sezonach i spektakularnie zawodzi.

W obecnych rozgrywkach jeszcze nie wyleciał trener, co dziwne, ale na miejsce Piotra Mandrysza nie wszyscy muszą być chętni, bo wiadomo, jaki to gorący stołek. Złe nastroje dobił jeszcze prezydent Katowic w wywiadzie dla „Sportu”, w którym powiedział, że sezon jest już przegrany. Niby okupują strefę spadkową, ale strata nie jest wielka, a ubiegła kampania pokazała, że można 2/3 sezonu sobie przebimbać, a zryw na dwa miesiące w zupełności wystarczy do celu. A poniżej zobaczcie sobie, w jaki sposób w decydującej fazie sezonu stracili szansę na awans, prowadząc 2:0 z czerwoną latarnią ligi – MKS-em Kluczbork (najlepsze od 8:00):

Zagłębie Sosnowiec, czyli klub, o którym nie powiemy śląski, bo obraziliby się sami sosnowiczanie, ale i przedstawiciele dwóch poprzednich klubów. Mimo wszystko województwo się zgadza i prześladujący pech również. W ubiegłym sezonie dobry początek, ale kłopoty rozpoczęły się w momencie odejścia Jacka Magiery.

Można mówić o zaszczytach, że mistrz kraju i uczestnik LM chce ich trenera, ale nie ma wątpliwości, że na Kresowej nie byli zachwyceni tym, że największa gwiazda odchodzi. Łatwo zresztą można zobaczyć różnicę pomiędzy wynikiem Magiery a wspólnym Araszkiewicza, Mandrysza, Farkasa i Banasika. „Magic” w dziewięciu kolejkach zdobył 21 pkt, a więc 2,38 pkt/mecz, a do końca sezonu Zagłębie zdobyło jeszcze 36 oczek w 25 meczach, czyli 1,44 pkt/mecz! Różnica niemal punktu i dlatego sosnowiczanie grają dalej w I lidze.

Chwilę temu gruchnęła w mediach informacja, że zakupem Zagłębia są zainteresowani Artur Boruc i Andrzej Fonfara, a negocjacje w ich imieniu ma prowadzić Bogusław Leśnodorski. Relacje ZS z Legią już tak mocne – kibicowsko i przy okazji współpracy obu klubów – że już lepiej się nie da. Bo jak inaczej można byłoby nazwać fakt, że potencjalnym właścicielami zostaliby kibice Legii Warszawa? Ale to mógłby być tez pozytywny kop, wszak kontakty obaj panowie mają, podobnie jak Leśnodorski, który nigdy nie ukrywał swojej sympatii do klubu z Zagłębia Dąbrowskiego.

Gdy patrzymy na potencjalny skład II ligi w przyszłym sezonie, to naprawdę mogłaby wyglądać niezwykle ciekawie. Wspomniana trójka, do tego ŁKS Łódź, Radomiak Radom – choć te ekipy chcą awansować i są obecnie w dobrym położeniu – a może szeregi tej klasy rozgrywkowej zasilą dodatkowo trzecioligowcy z Łodzi (Widzew) oraz Lublina (Motor). Wtedy może nawet i jakaś telewizja byłaby chętna wyłożyć parę złotych za mecze znanych klubów w Polsce na najniższym z centralnych poziomów rozgrywkowych.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy