Trzech faworytów i dwa wolne miejsca. I liga wchodzi w decydującą fazę

W połowie tygodnia do gry wróciła I liga. Już pierwsze spotkania potwierdziły, że czekają nas wielkie emocje w walce o awans do ekstraklasy. Kto po restarcie rozgrywek może z największymi nadziejami spoglądać na najbliższą kolejkę?

Pomimo drugiego poziomu rozgrywek, emocji na finiszu ligi mamy więcej niż w ekstraklasie. Przewaga Legii sprawia, że poniekąd mistrza Polski już znamy – nawet jeśli Waldemar Fornalik w ostatnich latach wyjątkowo polubił zwroty akcji w ostatnich kolejkach. Na ten moment o awans do ekstraklasy walczy wiele ekip, a spoglądając w tabelę naprawdę trudno jest oddzielić kreską zespoły zamieszane w grę o play-offy i utrzymanie. Różnica między znajdującym się na czwartej pozycji Radomiakiem, a Puszczą Niepołomice (13. miejsce) wynosi zaledwie 8 punktów.

Wszystko zatem na to wskazuje, że czeka nas ekscytujące kilkanaście kolejek do końca. Zmiana liczby spadkowiczów na najwyższym poziomie rozgrywkowym sprawiła, że wzorem angielskiej Championship po rundzie zasadniczej zasiądziemy do play-offów, które nie pozwalają na jakikolwiek błąd. Głównym celem dla wielu ekip pozostaje zatem ulokowanie się w TOP 6.

Mocne Podbeskidzie

Przede wszystkim najciekawiej zapowiada się starcie Podbeskidzia z Bruk-Bet Niecieczą. Podopieczni Krzysztofa Brede obok Warty Poznań i Stali Mielec są najbliżej spełnienia głównego celu. Zespół ze Śląska zechce jednak uzyskać awans automatycznie, aby mieć pewność, że po czterech sezonach uda im się wrócić do gry z najlepszymi bez zabawy w dodatkowe spotkania.

Bielszczanie dobrze rozpoczęli rozgrywki i w Grudziądzu zgarnęli trzy punkty pomimo nerwowej końcówki po kontaktowej bramce Van Haarena. Beniaminek I ligi dość niespodziewanie sprawił im sporo kłopotów. Cichym bohaterem tego spotkania został Jakub Bieroński. 17-latek zabawił się z defensorami rywali i otworzył wynik spotkania. Dla pomocnika było to debiutanckie trafienie. Ale za to jakie!

Podbeskidzie przeciwko Niecieczy ponownie będzie faworytem. Na ten moment to najprawdopodobniej najmocniejsza drużyna w całej stawce, choć po piętach depcze im Warta Poznań i Stal Mielec. Pomiędzy tymi trzema drużynami powinna rozstrzygnąć się kwestia bezpośredniego awansu.

Jeśli już jesteśmy przy czołówce, to Poznaniacy podejmą u siebie wspomnianą Olimpię Grudziądz. Warta ma za sobą udane ostatnie tygodnie. Po informacji o przebudowie stadionu (obecnie drużyna podejmuje rywali w Grodzisku Mazowieckim), przyszedł czas na podpisanie nowych kontraktów z kapitanem drużyny Bartoszem Kielibą oraz Łukaszem Trałką, którego polskim kibicom raczej nie trzeba przedstawiać.

Między innymi dlatego szkoleniowiec Piotr Tworek ma powody do zadowolenia i z Olimpią mogą podtrzymać zwycięski trend. Przeciwko GKS Jastrzębie komplet oczek udało im się zgarnąć jednak dopiero w doliczonym czasie gry po bramce Jakóbowskiego. Ich rywale z kolei mają prawo nieco ponarzekać na wymagający terminarz. Po Podbeskidziu i Warcie przyjdzie im się zmierzyć za kilka dni z Termaliką, która także walczy nadal o awans do ekstraklasy.

Podkarpacie trzyma kciuki za Stal

Trudne spotkania rywali może wykorzystać trzecia Stal Mielec. Podkarpacie mocno pragnie zespołu wśród najlepszych. Po raz ostatni przedstawiciela w najwyższej klasie rozgrywkowej mieli w sezonie 1995/96, kiedy to Siarka Tarnobrzeg zleciała z ligi. W tamtym sezonie szeregi najlepszych opuściła także Stal. Dla dwukrotnego mistrza Polski i jednego z dwóch polskich ćwierćfinalistów Pucharu UEFA, był to ogromny cios.

Teraz w Mielcu widać pomysł na drużynę i na dalsze funkcjonowanie zespołu. Przede wszystkim podopieczni Dariusza Marca może nie grają efektownie, ale za to bardzo skuteczne. Przeciwko Miedzi Legnica zaimponował przede wszystkim Michał Żyro, który pomógł w wywalczeniu trzech punktów po trudnym boju. Wychowanek Legii takimi uderzeniami udowodnia, że nadal ma wielkie pokłady umiejętności.

W Legnicy jednym z bohaterów był także Jakub Wrąbel. Bramkarz Stali przede wszystkim w drugiej połowie (po czerwonej kartce dla Mateusza Żyry) uratował swoją ekipę przed brakiem zwycięstwa. Dodatkowo Miedź nie potrafiła wykorzystać doskonałych okazji i punkty straciła na własną odpowiedzialność.

Gdzie jeszcze wyczuwamy emocje? Przede wszystkim w spotkaniu Radomiaka z Sandecją. Drużyna Dariusza Banasika nie potrafi wygrać meczu w 2020 roku i ma za sobą jedno zwycięstwo w sześciu ostatnich spotkaniach. Między innymi z tego powodu czołowa dwójka, która uzyskuje automatyczną promocję do ekstraklasy, nieco im odskoczyła. Wczoraj zremisowali po bezbarwnym meczu z Odrą Opole, a kontuzji nabawił się Leandro. Walka o czołowe miejsca robi się dla nich coraz trudniejsza.

Jakby tego było mało, klub boryka się z problemami finansowymi, a licencja wydaje się zagrożona, nie mówiąc już o grze w ekstraklasie. Problemy są nie tylko z pieniędzmi, ale także infrastrukturalne. Ze wszystkich zespołów I ligi, Radomiak jest w najgorszej sytuacji pod tym kątem obok Olimpii Grudziądz. Ponadto władze miasta postanowiły ograniczyć wydatki na sport, co musiało uderzyć w klub.

Walczą także na dole

Rywalizacja o awans to jedno, ale ciekawe jest także na dole tabeli. W grze o utrzymanie może być zamieszane nawet znajdujące się na 11. pozycji Zagłębie Sosnowiec z sześcioma punktami przewagi nad Odrą Opole.

W strefie spadkowej na dobre ugrzęźli Chojniczanka Chojnice oraz Wigry Suwałki. Ich straty są już dość pokaźne. Dodatkowo ostatnie wyniki pokazują, że powoli nie ma już nadziei na odwrócenie tej sytuacji. Oba kluby po wznowieniu rozgrywek na potwierdzenie tych słów przegrały swoje spotkania.

Mimo to nie należy się spodziewać gwałtownych zmian. Przede wszystkim mamy na myśli Chojniczankę, gdzie Smółka prowadzi drużynę od listopada, a tydzień temu podpisał nowy kontrakt. Podczas oficjalnej wiadomości wiceprezes klubu przyznał, że klub ma plan długoterminowy i zapewne zechce powalczyć z aktualnym trenerem o powrót do I ligi w przypadku spadku.

Komentarze

komentarzy