Co za interwencja! Szczęsny ratuje Juventus w meczu na szczycie

Spotkanie kończące osiemnastą serię gier na boiskach włoskiej ekstraklasy przyniosło nam prawdziwą ucztę. Jeśli ktoś jako fan piłki nożnej preferuje spaghetti i pizzę, mógł usiąść wygodnie w fotelu, by podziwiać starcie Juventusu z Romą. Uczta była niestety nieco wystudzona i nie tak apetyczna, jednak można było trafić na smaczne kąski. Jednym z nich był bez wątpienia popis, jakim uraczył nas Wojciech Szczęsny.

Jak to bywa w przypadku starć tak wielkich drużyn, oczekiwania były równie wysokie jak pozycja obu ekip w tabeli. Spodziewaliśmy się wyrównanego meczu i ten punkt został spełniony, jednak oceniając jakość widowiska, można mieć sporo zastrzeżeń. Oglądając ten mecz, miało się wrażenie deja vu z dwóch poprzednich sezonów, w których Juventus pokonywał rzymian na własnym boisku skromnym wynikiem 1:0. Po bramce Mehdiego Benatii w 18. minucie (swoją drogą byłego zawodnika Romy) z jednej strony można było liczyć na to, że mecz się otworzy, z drugiej jednak – istniało ryzyko holowania wyniku przez mistrza Włoch.

Niestety dla kibiców, słynący z wyrachowania piłkarze „Starej Damy” wybrali drugą opcję i nie dostarczyli nam takich fajerwerków, jakie mogliśmy dziś oglądać chociażby na Santiago Bernabeu. Juventus kontrolował grę, czasem próbował zagrozić bramce Allisona Beckera, a czasem odpierał nieśmiałe i niemrawe ataki gości. Wszystko zmieniło się pod koniec spotkania, kiedy rzymianie rzucili wszystko na jedną szalę.

Odważne i niekalkulowane ataki gości poskutkowały m.in. poprzeczką Florenziego i kapitalnym rajdem, jak dotąd zawodzącego w Romie, Patricka Schicka. Kibice na Allianz Stadium przed świętami z pewnością chcieli sobie oszczędzić nerwów i podniesionego ciśnienia, niestety musieli przygotować się na jeszcze więcej. 94. minuta, katastrofalny błąd w obronie i cała uwaga tylko na nich dwóch – Schick kontra Szczęsny…

Po przejęciu piłki przez byłego zawodnika Sampdorii słychać było głośny jęk zawodu na trybunach, po którym nastąpiła przeraźliwa cisza. Ta chwila zdawała się trwać dużo dłużej niż w rzeczywistości. Wstrzymane oddechy, przerażenie w oczach i cała nadzieja w nim, byłym zawodniku „Giallorossich”… Decydujący pojedynek wygrał Szczęsny, wprawiając stadion w stan euforii. Swoją paradą w pojedynkę podarował Juventusowi dwa punkty, dzięki którym „Bianconeri” tracą do liderującego Napoli tylko jedno oczko. Jedną interwencją sprawił prezent zarówno kibicom, jak i Buffonowi, który ze spokojem może patrzeć w przyszłość bramki ukochanego klubu.

Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400