Inżynier kradnie tytuł „The Reds”

To miał być najbardziej pasjonujący sezon w ostatnich latach i na pewno oczekiwań nie zawiódł. Przed rozpoczęciem sezonu faworytów było kilku. Specjaliści na Wyspach mówili o „magii” Mourinho i sporych szansach na odzyskanie tytułu drużyny ze Stamford Bridge. Mówiono również o dwóch drużynach z północnego Londynu. Arsenal w ostatnim roku kontraktu Wengera miał w końcu pokazać swój potencjał, a Tottenham po rekordowych w historii zakupach miał w końcu stanąć do walki „jak równy z równym” z czołowymi ekipami BPL. Byli jeszcze dwaj odwieczni wrogowie. Moyes ze swoim Manchesterem miał rozpocząć nową erę w historii United, a Rodgers miał pokazać czerwonej części Merseyside, że okazane mu zaufanie po słabym sezonie było dobry ruchem.

pellegrini

Tak, jak przewidywali niemal wszyscy na Wyspach, ten sezon miał wiele „twists and turns”, czyli zwrotów akcji. Liderzy zmieniali się równie często, jak pogoda w Anglii. Po „kuble zimnej wody” z pierwszej kolejki z wysokiego C zaczął Arsenal, a „trzygłowy” smok, czyli trio pomocników Jack, Aaron i Ozil ogrywało kolejnych rywali. Po serii kontuzji w zespole the Gunners liderowali City i Chelsea, by na samym końcu sezonu Liverpoolczycy Rodgers’a swoją efektowną grą zdobyli pozycję lidera. Przez cały sezon drużyna dowodzona przez Gerrard’a i genialnie grającego Suarez’a zasłużenie, tu nie mam żadnych wątpliwości, wywalczyła sobie ogromną szansę na wygranie tytułu. Szanse na tytuł miała też Chelsea, ale pokpiła sprawę w meczu z Sunderlandem. The Reds z kolei nadzieje na majstra pogrzebali wraz z końcowym gwizdkiem w meczu z grającą o nic już Chelsea. Teraz przechodzimy do drużyny, która była cały czas w czołówce i uniknęła kryzysu, czyli Manchesteru City Pellegriniego.

Poprzedni sezon City zakończyli w stylu niegodnym obrońcy tytułu. Targany konfliktami zespół Manciniego skończył sezon z gigantyczną stratą do United, szybko pożegnał się z Champions League, a Puchar Anglii przegrał ze spadkowiczem – Wigan Roberto Martinez’a. Od pierwszej chwili, kiedy okazało się, że szejkowie stracili cierpliwość do Mancini’ego było wiadomo, że głównym kandydatem do objęcia City po Włochu będzie Manuel Pellegrini. Ten z Malagą, w której brakowało wszystkiego zaczynając od regularnych wypłat, był o sekundy od wyeliminowania Borussii z Champions League. O sekundy i o „dobrze gwiżdżącego liniowego”, jak pisała wówczas Marca. Pellegrini miał kilka cech, które miały idealnie pasować do City. W Hiszpanii uchodził za inżyniera, człowieka, który potrafi zbudować drużynę i świetnie połączyć wszystkie elementy zespołu zarówno w sensie zadaniowym, jak i charakterologicznym. Przy takiej liczbie świetnie opłacanych gwiazd miało to odegrać kluczową rolę w walce o tytuł. Uchodził za człowieka spokojnego, niekonfliktowego, wymagającego, ale sprawiedliwego. Człowieka, dla którego najważniejsza jest drużyna i managera, który nie wdaje się w dyskusje z sędziami i szkoleniowcami, tylko skupia się wyłącznie na tym, nad czym ma pełną kontrolę. Ciążyło na nim piętno „Królewskiej porażki”, kiedy to pod jego wodzą Real Madryt zaliczył kiepski sezon, ale nie zmieniło to opinii o nim, a doświadczenie, które zdobył będąc trenerem Królewskich miało pomóc w pracy w Manchesterze City. Po podpisaniu kontraktu Pellegrini bardzo szybko złożył odważną deklarację: Chcę każdego roku przynieść trofeum na Enihad. Słowa dotrzymał. City wzmocnione Negredo, Joveticem, Navas’em i Demichelisem od początku grało jednak trochę poniżej oczekiwań. Porażka z Cardiff pokazała, że Pellegrini potrzebuje czasu. Obywatele grali bez litości dla rywala w ataku, ale mieli za to problemy w obronie. Później doszedł problem Hart’a, który znalazł się pod obstrzałem mediów i kibiców po fatalnych błędach i w perspektywie utraty miejsca numer 1 w bramce reprezentacji Anglii. Pellegrini do spółki z Hodgson’em cały czas powtarzali, że Hart to świetny bramkarz i wróci do formy. Chilijczyk dał Hart’owi kilka szans, a później usiadł z nim i szczerze porozmawiał. Obaj doszli do wniosku, że odpoczynek od gry w pierwszym składzie wyjdzie wychowankowi City na dobre. Po kilku miesiącach w wywiadzie dla The Sun Hart powiedział: Nie było obwiniana i wytykania błędów. Gaffer (manager) powiedział mi, że jestem ważnym elementem jego drużyny i że wszystkie te plotki o poszukiwaniu bramkarza to bzdura. Powiedział mi również, że chce mi dać odpocząć, bo żaden organizm i żaden piłkarz nie potrafią wytrzymać tempa rozgrywek. Była to bardzo dobra rozmowa i nie było w tym ani grama konfliktu. Po prostu rozmowa dwóch osób, które chcą wygrywać. Poczułem się kimś naprawdę ważnym, partnerem.

Według dziennikarzy na Wyspach tym ruchem Pellegrini zyskał bardzo dużo szacunku wśród graczy City. Szacunku i zaufania. Drugim niemniej ważnym posunięciem była rotacja. Pellegrini robił to bezkonfliktowo nie podkopując swojego autorytetu, ale również nie odbierając graczom pewności siebie. Dzeko miał kiepski początek, ale trener od początku powtarzał: Grają ci, którzy są w najlepszej formie. Nie będą grały nazwiska, a umiejętności i dyspozycja. Dzeko jest bardzo dobrym napastnikiem, który jeszcze wiele w tym sezonie wniesie do zespołu. Tak właśnie było. Kontuzja Aguero była chyba przełomowym psychologicznie momentem tego sezonu. Dzeko i jego partnerzy z ataku wykorzystali każdą minutę nieobecności Argentyńczyka i deklasowali kolejnych rywali. To nie był rzecz jasna sezon bez spektakularnych porażek. Do takich z perspektywy czasu należy zaliczyć dwumecz z Barceloną, w której City nie byli nawet blisko wyeliminowania Dumy Katalonii. Klęską zakończył się także mecz Pucharu Anglii z Wigan, ponieważ inaczej nie można nazwać wyeliminowania City przez ubiegłorocznych triumfatorów tych rozgrywek grających w Championship. Jednak Puchar Ligi i Mistrzostwo Anglii wynagradzają te niepowodzenia z nawiązką. City potykali się w lidze, ale jednocześnie udowodnili starą prawdę, że „mistrzostwo zdobywa się na boiskach drużyn, które o tytuł nie walczą”. Dwie porażki z Chelsea po dramatycznych meczach i równie dramatyczna porażka na Anfield nie odebrała Obywatelom tytułu. Co więcej, te porażki nie spowodowały utraty wiary w końcowe zwycięstwo. Pellegrini mówił otwarcie: Walka o tytuł wciąż trwa, musimy skupić się na sobie, wtedy będziemy mieli pewność, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy.

I zrobili. Po roku przerwy tytuł wraca do błękitnej części Manchesteru ku zazdrości lokalnych rywali, Jose’go „grającego o 4 miejsce” i Rodger’a, który „był o krok od spełnienia marzeń milionów kibiców the Reds”.

Rywale mogą mówić o tym, że City wydawało w ostatnich latach najwięcej, że City mają najlepszy i największy skład, że ciągle mieli mecze zaległe do rozegrania. Jakie to ma teraz znaczenie? Żadnego. Pellegrini dokonał rzeczy wielkiej. W swoim pierwszym sezonie w Premier League, rozgrywkach bardzo trudnych, udowodnił, że nie można na jego pracę parzyć przez pryzmat niepowodzeń w Madrycie, czy trudnej pracy w Maladze. Wygrywając tytuł trafił na stałe do historii Premier League, footballu angielskiego i do świadomości kibiców, którzy tego najlepszego w historii sezonu nie zapomną nigdy, a każda jego kolejka powinna być dla wszystkich fanów Premier League lekturą obowiązkową.

The winner is Manchester City & Manuel Pellegrini.

 

/Lukasz_Cro/