fot: zaglebie.com
Jakub Łukowski długo czekał na swoje pierwsze trafienie w najwyższej klasie rozgrywkowej, bo w sumie aż 32 spotkania. Gdy już jednak się przełamał, to od razu dwukrotnie w meczu z Zagłębiem. Radość z pewnością była by większa, gdyby Wiśle udało się wywieść z Lubina komplet punktów.
W końcówce spotkania Łukowski musiał przedwcześnie opuścić boisko za sprawą urazu po starciu z Filipem Jagiełło. Pomocnika w ostatnich minutach zastąpił Semir Stilić. Jak się okazało strzelec dwóch goli doznał uszkodzenia piątej kości śródstopia, co może spowodować od 2 do 3 miesięcy przerwy. Nie jest to pierwsza kontuzja zawodnika Wisły.
22-letni skrzydłowy Nafciarzy debiutował w Ekstraklasie 3 sierpnia 2015 roku. Szansę gry 19-letniemu wówczas zawodnikowi dał Jorge Paixao, w przegranym we Wrocławiu 1:2 meczu ze Śląskiem. Łukowski spędził na boisku ostatnie 13 minut. Przez pięć następnych spotkań zawodnika brakowało w kadrze meczowej, w ostatnim ze względu na występ w reprezentacji młodzieżowej. Słabe wyniki Zawiszy spowodowały, że Radosław Osuch zwolnił szkoleniowca, a nowym został Mariusz Rumak. Ten wielokrotnie udowadniał, że lubi stawiać na młodzież. Do końca roku Łukowski uzbierał 133 minuty w barwach Zawiszy. W rundzie wiosennej już nie grał z powodu kontuzji.
– Wyróżniał się dużą inteligencją w graniu, bo nie był jeszcze gotowy fizycznie. Mentalnie wiadomo, że też jeszcze mu brakowało, bo to jednak piłka ekstraklasowa, a on był w wieku juniora. Natomiast jego umiejętności techniczne, inteligencja w poruszaniu się sprawiła, że dostał szansę i te minuty w ekstraklasie zyskiwał. Wiedziałem, że nad motoryką można pracować, miał swój plan. Jeśli chodzi o sferę mentalną to potrzebował doświadczenia, a już jeśli chodzi o sprawy taktyczno-techniczne, to zasługiwał na to żeby grać. Był najlepszym zawodnikiem w swoim roczniku – wspomina Łukowskiego Mariusz Rumak.
Z Zawiszy odszedł do Wisły Płock, z której niemal od razu został wypożyczony do I – ligowej Olimpii Grudziądz. Śmiało można powiedzieć, że był to przełomowy sezon pomocnika. Rozegrał na zapleczu Ekstraklasy 22 spotkania, zdobył 5 bramek i dorzucił dwie asysty.
– Na pewno szybkość to jest jeden z większych atutów jakie posiada, bo w Grudziądzu był jednym z najszybszych zawodników. Nie znam parametrów piłkarzy Wisły Płock, ale myślę, że pod tym względem jest w ścisłej czołówce. Wyszkolenie techniczne, to jest drugi atut, który niewątpliwie go wyróżnia. No i strzał z dystansu, to są takie trzy rzeczy, które predysponują go do tego, żeby być wiodącą postacią w ekstraklasie. Trochę brakuje regularności w jego grze, w asystach i bramkach, ale te trzy cechy powodują, że ma na czym bazować – zgodnie opisuje zawodnika Jacek Paszulewicz.
Były trener GKS Katowice i właśnie Olimpii słynie z wysokiej intensywności treningów, które nie wszystkim zawodnikom pasują. To jednak w drużynie Jacka Paszulewicza skrzydłowy zaczął grać bardziej regularnie.
– Nie ukrywam, że pierwsze pół roku było rozczarowujące dla nas, czyli dla klubu, dla mnie jako trenera, ale też dla Kuby, który tych minut nie miał dużo. Nie miał dużego wkładu w to co działo się w zespole, trochę słów krytyki musiał przyjąć. Również musiał się przestawić na twardą I-ligową grę. A przecież jego pułap zawieszony był już na poziomie ekstraklasy, gdzie ta kultura gry jest na wyższym poziomie. Te pierwsze pół roku gry w jego wykonaniu nie były porywające. Natomiast dobrze przepracowany okres przygotowawczy, brak urazów spowodował, że ta praca nie poszła na marne. Dzięki temu w drugiej rundzie był wiodącą postacią, strzelił kilka bardzo ważnych bramek. Głównie grał na skrzydle, ale był też mecz w Głogowie jeśli się nie mylę, w którym wystąpił jako „9”, więc jest to dosyć uniwersalny piłkarz – wspomina zawodnika trener Paszulewicz.
Ówczesna Olimpia Grudziądz mimo słabej jesieni rozegrała bardzo dobrą rundę wiosenną, dzięki czemu niemal do samego końca liczyła się w walce o awans do Ekstraklasy. Zespół był na fali wznoszącej, na czym z pewnością zyskał sam Łukowski.
– Mogę się o nim wypowiedzieć w samych superlatywach. Musiał jednak dość długo pracować na to, żeby w silnym, bo taki wówczas mieliśmy zespół – do samego końca biliśmy się o tą ekstraklasę – zafunkcjonować. Pamiętam mecz w Siedlcach, po 12 minutach wygrywaliśmy 3:0. Dwie bramki były autorstwa Kuby i przy trzeciej jego asysta, więc miał przebłyski genialnych spotkań. Oczywiście miał też słabsze, ale podsumowując pobyt w Grudziądzu na duży plus dla niego i dla nas. Chcieliśmy go wypożyczyć na kolejny sezon mimo tego, że skończył wiek młodzieżowca. Jednak klub z Płocka nie był zainteresowany taką opcją, bo uznano, że jest gotowy na to, aby grać w Ekstraklasie. Śledzę moich byłych podopiecznych, którzy wrócili na poziom ekstraklasy. Nie ukrywam, że trzymam za nich kciuki i liczę na to, że będą odgrywali bardziej znaczące role w swoich zespołach – mówi z optymizmem Jacek Paszulewicz.
Dwie bramki zdobyte w Lubinie były dla Łukowskiego jednocześnie pierwszym i drugim trafieniem na tym poziomie rozgrywek. W obu akcjach widoczna była wspominana przez byłych trenerów szybkość zawodnika. Warto dodać, że jeszcze przy stanie 0:0 w 11 minucie Łukowski oddał groźny strzał zza pola karnego swoją słabszą lewą nogą. Jednak dobrze w bramce spisał się Dominik Hładun. Kilka minut później Łukowski zdobył bramkę, ale sędzia jej nie uznał, bo skrzydłowy Wisły był na spalonym. Znakomitym prostopadłym podaniem popisał się w tej akcji Dominik Furman. Ta akcja, to na pewno nie był przypadek, bo niemal w identyczny sposób Łukowski zdobył bramkę na 2:1 i 3:1. Najpierw wykorzystał podanie Damiana Szymańskiego, a następnie wspomnianego Furmana. Po tym spotkaniu cześć ekspertów zaczęła mówić o Łukowskim jako kandydacie do gry w reprezentacji, biorąc pod uwagę problemy ze skrzydłowymi.
– Aż tak daleko bym się nie rozpędzał. Wiadomo, że aby trafić do reprezentacji trzeba się wyróżnić w klubie na poziomie ekstraklasy albo w klubach zagranicznych. Natomiast ja patrzę bardziej pod kątem regularności. Właśnie ona i wysoki poziom musi być przez Kubę utrzymywany przez jakiś czas. Żeby nie było tak, że strzeli bramkę czy dogra jakąś piłkę, po czym wypada na 3 kolejki. Chciałbym żeby najpierw Kuba zaistniał w ekstraklasie, strzelił kilka ważnych bramek, kilka piłek dograł, tak żeby liczby szły w parze z dobrą grą. Wtedy można myśleć o tym żeby grać w reprezentacji.
Potencjał z pewnością ten zawodnik ma bardzo duży, ale czy taki, aby myśleć już o reprezentacji? Czas pokaże, trzeba każdego dnia pracować i udowadniać, że zasługuje się na grę. Jak już się gra, to trzeba szukać liczb, bo od wszystkich zawodników się ich oczekuje. Od bramkarzy, aby grali na zero z tyłu, od pomocników, aby asyst było dużo, a od napastników bramek. Można podać przykład Roberta Lewandowskiego, gdzie po kilku meczach bez bramek spada na niego fala krytyki. Mimo tego, że jego gra nie jest zła, to bramek brakuje. Jeśli chodzi o Kubę, chciałbym żeby okrzepł w lidze i zagrał równie dobry sezon w ekstraklasie jak drugą rundę w Grudziądzu – tonuje trener Paszulewicz.
– Za szybko żeby wyrokować. Tak naprawdę tam gdzie on będzie, to wszystko zależy od niego. O wielu piłkarzach mówiło się, że mają potencjał, że trafią do reprezentacji i jeszcze inne historie się im budowało, a nigdy nie osiągnęli tego co mogli osiągnąć. Wiele przykładów jednak było takich, gdzie zawodnik zachodził daleko poprzez ciężką, systematyczną pracę, profesjonalizm i podejmowanie dobrych decyzji. Na dzień dzisiejszy z pewnością za szybko, żeby weryfikować czy będzie grał w reprezentacji czy wyjedzie na zachód – dodaje Mariusz Rumak.
Łukowski ma co prawda dopiero 22 lata i pewnie najlepsze lata gry przed sobą, z drugiej strony wkracza w taki wiek, w którym będzie się od niego wymagać więcej. Patrząc na elementy czysto piłkarskie widać spore możliwości. Pytanie tylko czy za nogami nadąży głowa?
– Na pewno jest to specyficzny zawodnik, którego konstrukcja mentalna jest dużym polem do pracy. Jest tam dużo możliwości, bo Kuba przyszedł do nas tak naprawdę z Zawiszy Bydgoszcz, gdzie miał rozegranych tylko kilka meczów. Trener Smółka wprowadzał go do zespołu. Ciężko więc było się jemu odnaleźć i myślę, że w tym aspekcie jest dużo pracy i dużo do poprawy. Zaawansowanie techniczne, oczywiście tego elementu uczymy się całe życie, ale motoryka, szczególnie szybkość są na takim poziomie, że można je wypracować w stopniu minimalnym. Są to cechy wrodzone i trzeba jedynie podtrzymywać ten poziom. Natomiast aspekt mentalności, myślę, że nad tym Kuba musi i mam nadzieję, że pracuje najwięcej. Myślę, że tam można zwiększyć jego pewność siebie i wiarę we własne możliwości – tłumaczy były trener Olimpii Grudziądz.
– Uważam, że teraz jego głównym celem powinno być to, żeby wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Wisły. Żeby zagrał dwa sezony w lidze, rozegrał 100 spotkać w ekstraklasie, strzelił określoną liczbę bramek. Wtedy dopiero będziemy mogli mówić o tym co dalej. Myślę, że Kuba powinien się skupić na tym, żeby w kolejnym meczu wyjść w podstawowym składzie i dać jak najwięcej zespołowi – podsumowuje trener Rumak.