W futbolu od dawien dawna jest tak, że gdy odchodzi trener, to piłkarz otwiera się w mediach i krytykuje jego działania. Bez względu na to, czy był to Hasi, czy Guardiola. Tym razem, jak łatwo się domyślić, wiele do powiedzenia miał Jakub Rzeźniczak, który mówiąc łagodnie, nie był ulubieńcem Albańczyka.
W szczerym wywiadzie dla „Super Expressu” obrońca Legii Warszawa opowiedział o swoim konflikcie z Hasim, a także o szczególnej więzi, która łączy go z Jackiem Magierą. Na początku piłkarz zaczął chwalić nowego szkoleniowca Legii. Stwierdził, że bez jego pomocy nigdy nie zdałby matury.
Wspomniał również o przeszłości jeszcze za trenera Skorży, gdy Magiera wziął go na prywatną rozmowę w cztery oczy i wytłumaczył mu, że futbol to jego zawód, a nie hobby. Piłkarz nie ukrywa, że w tamtym okresie ważniejsze były dla niego inne sprawy niż piłka nożna.
W ostatnim czasie, gdy Rzeźniczak przeżywał trudne chwile i popełniał błąd za błędem, który najczęściej skutkował stratą bramki, najbardziej pomocny okazał się prezes Leśnodorski. W tamtym momencie to właśnie on podtrzymywał go na duchu. Kuba jest mu bardzo za to wdzięczny.
Prezes Legii porozmawiał nawet z trenerem i poprosił o parę dni wolnego, aby obrońca mógł dojść do siebie i wszystko przemyśleć na spokojnie. Poza tym swoje wsparcie okazał również trener Jagiellonii Białystok, Michał Probierz, który zadzwonił do Rzeźniczaka i podtrzymywał go na duchu, by ten się nie załamał.
Konflikt z Hasim zaczął się już w czasie, gdy kapitan Legii brał ślub z modelką Edytą Zając. Wcześniej ustalono z poprzednim trenerem, Stanisławem Czerczesowem, że cała drużyna będzie mogła stawić się na tej uroczystości. Hasi zdanie podtrzymał, ale kazał wszystkim wracać o 23:00. Zdaniem Rzeźniczaka to w sumie tak, jakby wcale ich tam nie było i trudno się z tym nie zgodzić. Natomiast gdy piłkarz organizował poprawiny na następny dzień, to trener kazał mu się stawić w klubie już o godzinie 09:30.
Sprawa z weselem była dopiero zalążkiem konfliktu, który z każdym dniem narastał. Największy ból piłkarzowi sprawił fakt, że na rewanżowy mecz z Dundalk nie był nawet w szerokiej kadrze meczowej. Następnie Hasi obiecał mu, że zagra w pierwszym składzie z Borussią Dortmund, a dwie godziny przed meczem okazało się, że znowu usiądzie na trybunach. Piłkarz ma wielki żal do swojego poprzedniego trenera i uważa, że z nim Legia w Lidze Mistrzów nie zdobyłaby nawet punktu.