
Tytułowy Jarosław, Niezgoda, był jednym z głównych bohaterów wielkiej wygranej Ruchu Chorzów na Łazienkowskiej. Wypożyczony z… Legii napastnik najpierw dał wywalczył rzut wolny, po którym gola strzelił Patryk Lipski, a w drugiej połowie dobił warszawian i przypieczętował pierwsze zwycięstwo „Niebieskich” w 2017 roku. Takie cuda bardzo źle wróżą Legii przed rewanżowym meczem z Ajaksem w Lidze Europy, a Ruch w nagrodę stracił miano czerwonej latarni w ekstraklasie.
Przede wszystkim niedzielny wieczór w Warszawie był festiwalem pięknych goli. Najpierw Patryk Lipski:
Goool⚽⚽⚽ Lipski @ruchchorzow1920 zdobywa bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego 0:1 #LEGRCH #Legia pic.twitter.com/USAThlOfLi
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) February 19, 2017
Potem Maciej Urbańczyk:
Maciej Urbańczyk przebił wyczyn @patryklipski10. #LEGRCH pic.twitter.com/nwGTLdAi5E
— Rafał Stary (@RafalStary) February 19, 2017
I jedyną zagadką po pierwszej połowie było, która bramka była ładniejsza, ale chyba stawiamy na drugie trafienie podopiecznych Waldemara Fornalika. W drugiej połowie Legia miała ruszyć i ruszyła do własnej bramki, by wyciągnąć z niej piłkę po golu Niezgody… Potem biła głową w mur, a z pomocą przyszli… kibice Ruchu Chorzów, którzy odpalając pirotechnikę, zadymili stadion i pozwolili się gospodarzom ukryć w oparach dymu, który jednocześnie przyniósł gola po akcji Odjidja-Ofoe, Jędrzejczyk i Radović.
Trzech. Trzech wolnych piłkarzy Ruchu w polu karnym Legii. Dramat #LEGRCH pic.twitter.com/17t4yfhEYv
— Marcin Tyc (@MarcinTyc) February 19, 2017
Co możemy powiedzieć o Legii? Trudno to nawet nazwać zimnym prysznicem, a jeśli iść w tę stronę, to chyba ekipa Jacka Magiery weszła do kriokomory na kilka godzin i usnęła… Kompletna katastrofa i brak pomysłu na rozbicie obrony rywala. Można się tłumaczyć dwumeczem z Ajaksem, ale niestety na wiosnę warszawianie przez 270 minut gry strzelili zaledwie dwa gole, ale sytuacji bramkowych zbyt dużo sobie nie stworzyli. Tomas Necid jak na razie jedyne udane zagranie w Legii miał w Gdyni, gdy asystował przy bramce Jodłowca, a poza tym nikt nie widział go na placu gry. Spalił się też Sebastian Szymański, który dostał szansę dzisiaj od początku, ale niespełna 18-letniego pomocnika Legii akurat winilibyśmy dzisiaj najmniej.
Ekipa Magiery za kilka dni musi wyjść z innym nastawieniem na ArenaA, bo Ajax może nie być taki litościwy, jak w pierwszym meczu. Przy okazji warto wspomnieć o fatalnej dyspozycji na Łazienkowskiej w wykonaniu Legii. Zaledwie cztery wygrane w 11 meczach, to wynik katastrofalny, jak na kandydata do mistrzostwa. 16 zdobytych punktów u siebie daje im ex aequo ósmą pozycję w domowej tabeli wraz z Cracovią i Piastem, a jutro do tego grona może dołączyć Zagłębie Lubin…