Cóż, na wstępie trzeba zaznaczyć, że nie jest to kolejny Suarez, Cavani, ani nawet Lodeiro choć pochodzi z tego samego kraju. Ma jednak coś co pozwoli mu błysnąć w polskiej lidze. Wśród ciężarówek szrotu sprowadzonego nad Wisłę, jego transfer może pokazać, że często udaje się ubrać biednie, ale z klasą. Kim jest więc nowy nabytek Wisły Kraków?
To dopiero trzeci piłkarz, który związał się z klubem z Reymonta w tym okienku transferowym. Wcześniej do Wisły przeszedł Boban Jović i wrócił Michał Miśkiewicz, ale on raczej nie wzbudził wielu emocji wśród kibiców. Co innego pomocnik, który ma całkiem ciekawe CV i liznął już trochę poważnego grania. W seniorskiej piłce zadebiutował w Racingu Club, w swojej ojczyźnie, ale dość szybko zauważyli go wszędobylscy, portugalscy skauci. Trafił całkiem nieźle, bo nie do drugiej ligi jak pewien polski, utalentowany pomocnik, a do Vitorii Guimaraes i to praktycznie od razu do pierwszego składu. Liczby mówią same za siebie – 34 występy to wynik, który robi wrażenie. Jean miał to szczęście, że ewidentnie przypadł do gustu Ruii Vitorii – to właśnie pierwszy trener stoi za transferem tego zawodnika, pomagał mu na początku i wystawił do Barrientosa pomocną dłoń, gdy ten był już na wylocie. Drugi sezon był już o wiele mniej udany w wykonaniu tego zawodnika, ale za to w trzecim znów był filarem Vitorii. Pobyt w ojczyźnie Cristiano Ronaldo zwieńczył zdobyciem krajowego pucharu. Ostatnio było jednak dużo gorzej, bo tak trzeba powiedzieć o sporadycznych występach w drugoligowych rezerwach.
W Guimaraes byłby pewnie dłużej, nawet pomimo słabszego okresu, ale ma swoje wady. Nic dziwnego, gdyby było inaczej Wisła musiałaby zapłacić za niego pewnie w granicach 300-400 tys. euro, czyli tyle ile Portugalczycy wyłożyli na transfer Urugwajczyka, albo w ogóle oglądalibyśmy go w jakimś bogatym portugalskim lub wschodnim klubie.
Barrientos ma właściwie dwa poważne mankamenty – przynajmniej na papierze, bo z oceną gry trzeba się wstrzymać. Przede wszystkim jak na zawodnika, który hasa po skrzydle, albo gra jako ofensywny pomocnik ma żenująco mało bramek i asyst. 4 trafienia w lidze w 70 spotkaniach to słaby rezultat. Do tego 2 asysty to też mierny wynik i przypomina raczej statystyki Emanuela Sarkiego niż Marka Zieńczuka sprzed kilku lat, czy Maora Meliksona z czasów holenderskich. Drugi problem Barrientosa to charakter. Gdy były zawodnik Vitorii dowiedział się, że jest odsunięty od pierwszego zespołu, postanowił napisać setki wyzwisk pod adresem swojego trenera. TAK, tego, który ściągnął go do klubu i postawił na niego od pierwszego dnia pobytu na Półwyspie Iberyjskim. Jeszcze pół biedy, gdyby pisał to w jakimś swoim pamiętniczku, ale on zamieścił je na Facebooku. Zawodnik dostał karę finansową, ale właściwie na tym się skończyło, a obaj panowie podali sobie ręce. Urugwajczyk ma jednak charakterek na który trzeba uważać – może nie na miarę Patryka Małeckiego, ale na pewno patrząc na temperament jego i Smudy – będzie się działo!
Jest jeszcze jeden kłopot! Czy to skrzydłowy, czy środkowy pomocnik? W Portugalii grał zarówno na lewej jak i prawie flance, bo jak podkreślają trenerzy, dość dobrze włada obiema nogami, a do tego jest niezwykle dynamiczny. To jednak nie typ zawodnika, który popędzi do linii i dośrodkuje, raczej częściej szuka możliwości zejścia do środka. Z drugiej strony niektóre media spekulowały, że będzie to następca Semira Stilicia, bo idealnie nadaje się na pozycję numer dziesięć i grywał już tak w swojej ojczyźnie. Franciszek Smuda rozwiewa jednak te wątpliwości i podkreśla, że jest to skrzydłowy, a nie następca Bośniaka.
Na swój debiut Barrientos będzie musiał niestety poczekać, gdyż musi załatwić pozwolenie na pracę w Unii Europejskiej. Cała procedura trwa dość długo, bo może przeciągnąć się nawet do sześciu tygodni. W takim wypadku nowy nabytek „Białej Gwiazdy” mógłby zagrać dopiero w derbach Krakowa! Jest to nie tylko duży problem dla Smudy, który chciałby mieć większe pole manewru na bokach, ale też samego gracz, bo jego kontrakt będzie obowiązywać jedynie do końca sezonu. W przypadku dobrej gry będzie co prawda przedłużony o kolejny rok, ale czy Urugwajczyk zdąży w tym czasie pokazać pełnię umiejętności?