Jorge Jesus „wyjaśnia” mundial w Katarze. Trafił w punkt?

Dokładnie za trzy lata będziemy właśnie w fazie 'wygasania” emocji po finale mistrzostw świata. Zimowy turniej w Katarze budzi emocje odkąd oficjalnie poznaliśmy organizatora, a mijający czas wcale nie sprawia, że oswoiliśmy się z tą myślą.

Przerwanie tego, co ludzie znali od dekad, pierwszy turniej zimą, pierwszy na Bliskim Wschodzie, pierwszy, który w tak znacznym stopniu zaingeruje w rozgrywki logice niemal na całym świecie. To jednak nie są jedyne rzeczy, których się obawiamy.

Przede wszystkim Katar – delikatnie mówiąc – nie słynie z piłkarskich tradycji. To tak, jakby mistrzostwa świata w skokach narciarskich organizować w Teksasie, zawody sumo w Kenii, albo Super Bowl w Pakistanie. Niby można, ale najzwyczajniej wydaje się to nie mieć żadnego sensu. W tym przypadku jest podobnie.

– Katar jest bardzo dobrze zorganizowanym krajem, ale – z całym szacunkiem – mistrzostwa świata powinny odbywać się z miejscu, w którym naprawdę kocha się futbol.

Czyje to słowa? Tak uważa m.in. Jorge Jesus, w przeszłości trener m.in. Benfiki czy Sportingu, a obecnie brazylijskiego Flamengo, które właśnie dziś zmierzy się w finale KMŚ z Liverpoolem. Mecz odbędzie się na Stadionie Międzynarodowym Chalifa, znajdującym się – nomen omen – właśnie w stolicy Kataru, Doha. Cóż, trudno nie zgodzić się z tą opinią. Nieprzypadkowo najlepiej wspominamy właśnie wydarzenia sportowe, na których czuliśmy wielką pasję kibiców.