Kacper Bieszczad: Woda sodowa nie uderzy mi do głowy

Przeszło dwa tygodnie temu Kacper Bieszczad wystartował z akcją #MurowanePomaganie. Od tego czasu inicjatywa, jak i jej pomysłodawca zyskali spory rozgłos. Z bramkarzem Zagłębia Lubin porozmawialiśmy między innymi o jego piłkarskich początkach, mocnych i słabych stronach, celach na najbliższy rok, a także, rzecz jasna, przebiegu akcji #MurowanePomaganie. 

10 lipca 2022 roku Kacper Bieszczad zapoczątkował akcję #MurowanePomaganie. Bramkarz Zagłębia Lubin zadeklarował, że po każdym meczu, w którym zachowa czyste konto, przeznaczy 1000 złotych na cele charytatywne. Do inicjatywy dołączyli już także dwaj inni bramkarze klubów PKO BP Ekstraklasy: Kacper Tobiasz i Vladan Kovacević.

***

Ilu wywiadów udzieliłeś w przeciągu ostatnich kilku tygodni? Bo chyba było tego całkiem sporo. 

Bardzo dużo. Już nie liczę, ale na pewno było ich sporo.

Wiadomo, że cel akcji #MurowanePomaganie jest inny, ale mimowolnie znalazłeś się trochę na świeczniku. Jak się odnajdujesz w takich okolicznościach, bo chyba po raz pierwszy zrobiło się o tobie tak głośno?

Najważniejsze w tym wszystkim cały czas było oczywiście rozpromowanie akcji #MurowanePomaganie. Podoba mi się wchodzenie z ludźmi w interakcję i może być mi tylko bardzo miło, że przy tym wszystkim o mnie również mówi się więcej. Celem było dotarcie z inicjatywą do jak największego grona odbiorców i myślę, że udało się go wypełnić

Do akcji dołączył we wtorek Vladan Kovacević. Bramkarz Rakowa kontaktował się z tobą wcześniej czy to było raczej zaskoczenie?

Ja się z nim skontaktowałem i w efekcie we wtorek oficjalnie dołączył do akcji.

Czy kontaktowały się z tobą inne osoby ze świata sportu lub firmy?

Póki co nie było jeszcze takiej sytuacji.

Bardzo starannie dbasz o wizerunek całej akcji. Mam tu na myśli przede wszystkim sytuację z bukmacherami, którzy oferowali zakłady na to kto wpłaci na cele charytatywne więcej – ty czy Kacper Tobiasz. Po twojej interwencji zreflektowali się i również wsparli akcję.

Tak, ja oczywiście nie mam nic przeciwko bukmacherom i jak najbardziej jestem za tym, by każdy włączył się do tej akcji. Nie spodobał mi się jednak sposób w jaki chcieli to zrobić. Powstały zakłady na to, który z nas będzie miał więcej czystych kont, a jedynym celem tego było wypromowanie własnej marki. Absolutnie nie o to chodziło. W #MurowanePomaganie nie chodzi o to, kto zaliczy więcej czystych kont, tylko o to, by zjednoczyć wszystkich, aby trzymali kciuki za nas, co w konsekwencji przełoży się na na większą kwotę przekazaną na cele charytatywne.

Czyli dążenie do osiągnięcia wspólnego celu, bez niepotrzebnej rywalizacji…

Tak, wspólne pomaganie bez podziału na barwy. Ta akcja ma łączyć ludzi piłki, niezależnie od tego czy ktoś kogoś lubi czy nie lubi. Tutaj wszyscy gramy do jednej bramki. Mamy wspólny cel, którym jest niesienie pomocy.

Z wywiadów, których udzieliłeś wypływa wizerunek bardzo poukładanego człowieka, który mierzy wysoko, ale jednocześnie skupia się na pracy nad tym co tu i teraz. Od zawsze tak było? Czy miałeś takie momenty, w których poczułeś się „panem piłkarzem”?

Nie, woda sodowa nigdy mi nie groziła i nie będzie grozić. Na pewno nie odbije mi do głowy. Jestem skupiony na mojej pracy niezależnie czy jest o mnie głośno czy nie. Cieszę się tym, ale jednocześnie wiem ile jeszcze pracy przede mną i wiem ile wysiłku muszę włożyć w to, by znaleźć się tam gdzie chciałbym być.

Ile czasu pomiędzy kolejnymi spotkaniami poświęcasz na to, by przeanalizować swój ostatni występ i przygotować się na to co mogą zaprezentować piłkarze kolejnego rywala?

W ubiegłą sobotę graliśmy z Legią Warszawa. Tydzień rozpocząłem więc od analizy meczu z Legią. Obserwuję co zrobiłem dobrze, co źle, co mogę poprawić, a co kontynuować w kolejnych spotkaniach. Później w trakcie treningów staram się te zmiany wprowadzić w życie. Następnie przechodzę już do analizy samego rywala. Obserwuję stałe fragmenty gry, szukam powtarzających się schematów. Szukam czegoś co pomoże mi w lepszym przygotowaniu i dzięki czemu będę wiedział czego się spodziewać. Na samym końcu przechodzę do analizy rzutów karnych, czyli przygotowaniu taktyki, znalezieniu czegoś, co może sprowokować strzelca i w konsekwencji da mi większe szanse na obronę rzutu karnego.

Czy masz jakieś swoje rytuały w dniu meczowym? Wspominałeś na przykład, że odcinasz się wtedy od mediów społecznościowych. 

Można powiedzieć, że to jest trochę taki rytuał, choć do końca bym tak nawet tego nie nazwał. To po prostu taka moja zasada. Nie mam żadnych rytuałów, nie zaliczam się do ludzi przesądnych. Jeśli miałbym rozpamiętywać, że wszedłem na boisko „pechową” nogą i później przez cały mecz oczekiwać, że zaraz wydarzy się coś złego, to w końcu coś takiego mogłoby się stać, ale wynikałoby to z dekoncentracji, a nie z niewykonania rytuału.

Sporo mówisz też o pracy bramkarza, której nie widać podczas transmisji meczu. Jak mocny czujesz się w tym aspekcie?

Myślę, że to jest jedna z moich najmocniejszych stron. Będąc jeszcze w akademii poświęciłem temu sporo uwagi i wydaje mi się, że stoi to u mnie na bardzo wysokim poziomie. Korzysta na tym cała drużyna. Dzięki temu lepiej ustawiamy się w obronie, skuteczniej zapobiegamy kontratakom i mamy mniejsze szanse na stratę gola.

Biorąc pod uwagę całokształt sztuki bramkarskiej, w czym czujesz się najmocniej, a gdzie dostrzegasz swoje słabe punkty?

Na pewno czuję się mocny w grze nogami. Nie mam z tym problemów, nawet jeśli chodzi o grę pod presją. Do tego myślę, że cała sfera taktyczna jest u mnie na wysokim poziomie: ustawianie się względem piłki, względem zagrożenia, organizacja defensywy. Dobrze też czuję grę na przedpolu i radzę sobie z prostopadłymi podaniami posyłanymi za plecy obrońców. Natomiast jeśli chodzi o to co mam do poprawy to zostawię to dla siebie. Nie będę ułatwiał przeciwnikom zadania. (śmiech) Wiem co potrzebuje poprawić i cały czas nad tym pracuję.

Jak wyglądał twój początek przygody z piłką? Jak to się stało, że znalazłeś się na pierwszym treningu?

Znajomy z wioski, z której pochodzę zapisał się do Beniaminka Krosno. Dowiedziałem się o tym i później chodziłem i cały czas marudziłem tacie żeby zabrał mnie na trening. W końcu w wieku siedmiu lat pojechałem na trening Beniaminka Krosno. Zaczynałem jako obrońca, ale dosyć szybko zostałem bramkarzem, bo na treningu nie miał kto bronić. Stanąłem między słupkami i całkiem fajnie poszło. Nie chciało mi się za bardzo biegać, więc stwierdziłem, że to idealne rozwiązanie. (śmiech)

Oglądanie meczów to w tym momencie dla ciebie bardziej praca czy rozrywka?

W tym momencie to już praca. Nie potrafię teraz oglądać meczu z perspektywy kibica. Jeśli nawet piłka znajduje się gdzieś indziej, a w kadrze widać bramkarza, to cały czas obserwuję co robi i jak się zachowuje golkiper. Z każdego meczu staram się wyciągnąć coś dla siebie i traktuję to raczej zawodowo. Chyba, że jest to jakiś finał Ligi Mistrzów czy mecz reprezentacji to wiadomo, że kibicuję i nadal jest to przyjemność, ale generalnie nie potrafię już patrzeć na mecz jako kibic.

Jesteś kibicem Liverpoolu, prawda? 

Tak.

Czy podczas meczów „The Reds” też udzielają ci się emocje? 

Na pewno chcę żeby wygrywali i nie lubię, gdy tracą bramki, ale to są takie normalne emocje, bez hurraoptymizmu i specjalnego zadręczania się po złych wynikach czy straconych golach.

Czy Alisson jest bramkarzem, z którego czerpiesz jakieś wzorce? Czy w ogóle jest obecnie w zawodowej piłce ktoś taki na kim się wzorujesz? 

Nie, Alisson nie jest takim bramkarzem. Raczej nie mam kogoś takiego na kim się wzoruję. Staram się coś wyciągnąć od każdego. Nie zamykam się na jednym bramkarzu, a raczej staram się wyłapywać po trochę od każdego.

Masz jakiś piłkarski lub poza piłkarski cel na najbliższy rok?

Na pewno stabilizacja. W każdym meczu chciałbym prezentować równy poziom, bez wahań formy. Wiem przy tym, że jeśli będę pracował tak jak pracuję i ta stabilizacja w końcu przyjdzie to znajdą się takie mecze, o których będzie można powiedzieć, że je wybroniłem i zapewniłem drużynie punkty.

 

Rozmawiał: Mateusz Mazur

Komentarze

komentarzy