Trenerska karuzela dalej kręci się w zastraszającym tempie. Wczoraj byłeś, dziś Cię nie ma – taka maksyma przyświeca prezesom ekstraklasowych klubów. Najnowszą ofiarą braku wyników jest Robert Podoliński, który po 13. porażce w sezonie pożegnał się z zespołem „Pasów” i pewnie z Ekstraklasą na… dość długo.
O ile jeszcze łatwo wkręcić się do piłkarskiej elity w naszym kraju, to wypaść z niej na wiele miesięcy jest o wiele łatwiej. Co prawda często powtarzamy, że wciąż dajemy szansę tym samym – że gramy już zgranymi kartami, ale popatrzmy na ten problem przez pryzmat Jacka Zielińskiego – dzisiejszego „numeru jeden” w polskiej piłce.
Zanim jednak przejdziemy do byłego szkoleniowca Ruchu, zobaczmy, kto jest na dzień dzisiejszy najdłużej pracującym trenerem w naszej lidze:
- JURIJ SZATAŁOW (Górnik Łęczna) – 29 czerwiec 2013 r.
- LESZEK OJRZYŃSKI (Podbeskidzie Bielsko – Biała) – 22 październik 2013 r.
- HENNING BERG (Legia Warszawa) – 19 grudzień 2013 r.
- TADEUSZ PAWŁOWSKI (Śląsk Wrocław) – 24 luty 2014 r.
- ROBERT WARZYCHA (Górnik Zabrze) – 12 marzec 2014 r.
- MICHAŁ PROBIERZ (Jagiellonia Białystok) – 7 kwiecień 2014 r.
ROBERT PODOLIŃSKI (Cracovia) – 2 czerwiec 2014 r.- RYSZARD TARASIEWICZ (Korona Kielce) – 17 czerwiec 2014 r.
- MACIEJ SKORŻA (Lech Poznań) – 1 wrzesień 2014 r.
- MARIUSZ RUMAK (Zawisza Bydgoszcz) – 1 wrzesień 2014 r.
- WALDEMAR FORNALIK (Ruch Chorzów) – 7 październik 2014 r.
- JERZY BRZĘCZEK (Lechia Gdańsk) – 17 listopada 2014 r.
- KAZIMIERZ MOSKAL (Wisła Kraków) – 10 marca 2015 r.
- RADOSLAV LATAL (Piast Gliwice) – 20 marca 2015 r.
- MAREK ZUB (GKS Bełchatów) – 25 marca 2015 r.
- CZESŁAW MICHNIEWICZ (Pogoń Szczecin) – 9 kwietnia 2015 r.
Wygranym jest Jurij Szatałow, który na swoim stołku wytrzymał już prawie dwa lata! Śmiało możecie go nazywać polskim Fergusonem! Ale tak na poważnie: jeżeli na czwartym miejscu jest Tadeusz Pawłowski, który pracuje w Śląsku nieco ponad 12 miesięcy, to chyba z naszą ligą coś jest nie tak. W tym roku mieliśmy już przecież cztery zmiany na tym stanowisku. Pokażcie, w której poważnej lidze europejskiej robi się tak samo? Pierwszy kryzys, pierwsze oznaki wypalenia i od razu prezes wymienia właśnie trenera. Zresztą Radosław Osuch zaznaczył ostatnio, że tak jest po prostu najłatwiej i najtaniej. Przyjdzie ktoś nowy, wstrząśnie szatnią, zastosuje kilka tricków psychologicznych i na chwilę jest dobrze. Na dłuższą metę to jednak nieustanna prowizorka, która doprowadza do tego, że piłkarze czują się bezkarni, a trenerzy nie mają czasu na wprowadzenie swoich rozwiązań, albo nie chcą zaryzykować, bo wiedzą, że zaraz wylecą na bruk. Co za tym idzie? W pucharach ogrywają nas pasterze, strażacy, kelnerzy, studenci, lub rzeźnicy z bałkanów, którzy bardziej nadają się do MMA niż do piłki nożnej.
O tym i o innych patologiach w Ekstraklasie mówiliśmy na łamach Zzapołowy -> TUTAJ i TUTAJ
Jednak jak widać w powyższym zestawieniu wcale nie jest tak, że wszystko kręci się wokół tych samych nazwisk. Berg, Pawłowski, Warzycha, Podoliński, Brzęczek, Moskal, Latal, Zub – to pomimo wszystkich kontrargumentów spory powiew świeżości, który dowodzi, że wcale nie jest tak łatwo utrzymać się na trenerskiej karuzeli. Wie coś o tym Michniewicz, który pozostawał bez pracy ponad 18 miesięcy – podobnie zresztą jak Jacek Zieliński.
Zieliński to trener, który z pewnością pomimo wyrobionej marki, musiał brać co było i zaryzykować nawet w niestabilnej Cracovii. Wszystko przez feralną przygodę z Ruchem Chorzów i spadek, który nie wydarzył się tylko przez nieudolność Polonii Warszawa. Zły okres przyćmił jego wcześniejsze sukcesy i sprawił, że wielu zapomniało, że to solidny trener, który szybko potrafi wyciągnąć z drużyny to co najlepsze. Właściwie patrząc na jego CV, to nie udało mu się tylko z „Niebieskimi” – w innych klubach zawsze robił coś pozytywnego, a już na pewno nie pozwalał sobie wbijać pięciu bramek (pamiętny mecz z Jagiellonią, po którym stracił pracę). Jego zespoły zawsze słynęły bowiem z solidnej defensywy i niezłych kontrataków. Może pod względem efektowności nie powalały na łopatki, ale ważne, że były skuteczne i zdobywały punkty. Weźmy na przykład Odrę Wodzisław, która pod wodzą Zielińskiego przechodziła chyba najlepszy okres w historii. Groclin dzięki niemu przez chwilę znalazł się w ścisłej czołówce ligi, a z Lechem świętował mistrzostwo Polski. Również w Polonii Warszawa, gdzie szkoleniowców zmieniano częściej niż skarpetki, nasz bohater wykręcił podczas pierwszego podejścia całkiem niezły wynik. Zresztą Józef Wojciechowski wielokrotnie powtarzał, że żałuje dania wypowiedzenia tylko jednemu trenerowi – Zielińskiemu. Ekscentryczny właściciel miał rację, bo jego pracownik wyrobił najlepszą średnią spośród wszystkich trenerów pracujących dłużej niż miesiąc przy Konwiktorskiej (1,8). Ogólnie średnia 1,66 wystawiona za ogół pracy w Ekstraklasie nie jest zła, choć zostaje ta brzydka rysa – Ruch Chorzów (1,10).
Zieliński miał skład zbliżony do tego jaki zastał po braciach Fornalikach i powinien przynajmniej utrzymać się w lidze. Tymczasem Ruch spisywał się za jego kadencji fatalnie, nikt nie wystrzelił z formą, a wielu wręcz drastycznie ją obniżyło. Pamiętajmy, że teraz w Cracovii spotka się z podobnym potencjałem ludzkim i jeszcze większą presją ze strony właściciela. Coś jest w „Pasach” takiego, że potrafią zniszczyć wizerunek szkoleniowca i każdy prędzej czy później opuszcza Kraków w minorowym nastroju. Coś tam nie trybi tak jak należy, zaczynając od Janusza Filipiaka, po cały pion zarządzająco-organizacyjny i aż po samych piłkarzy, którzy trochę przypominają wesołą ferajnę z Zagłębia Lubin. Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale ciągle docierają jakieś „aferki”, komuś powinie się noga i od razu atmosfera wokół klubu się sypie. To też wina białych kołnierzyków, bo to oni powinni ściągać zawodników nie tylko pod kątem czysto sportowym, ale też mentalnym – tak jak czyni to choćby nawet Podbeskidzie. Gdy jednak jesteśmy już przy sferze sportowej, to tu też należą się słowa nagany. Wśród perełek jak Covilo, mnóstwo jest karygodnych ruchów, które nie wniosły absolutnie niczego dobrego. Jendrisek, Polczak, Rymaniak, czy Cetnarski to transferowe samobóje. Z takim składem, w normalnych warunkach, Cracovia nie powinna mieć prawa bić się o pierwszą ósemkę. Nie ma tu żadnej długofalowej wizji – jakiejś myśli, która dawałaby nadzieje, że nawet jak nie teraz, to uda się za rok. To, że Żytko popełnia błędy wiedziano już od wielu lat, ale nikt nie wpadł na to, żeby poszukać kogoś w zamian, albo chociaż wypożyczyć jakiegoś zawodnika z bogatszego klubu, bo na młodzież aż w takim wymiarze chyba póki co nie ma co liczyć. Wdowiak i Kapustka to jakieś promyczki nadziei, ale też istnieje obawa, że i oni zostaną zniszczeni lub zagłaskani przez media.
Dlatego też nie da się w tej chwili odpowiedzieć na pytanie czy Zielińskiemu uda się uratować Cracovię? Na pewno może zostać bohaterem i kimś, kto w końcu ustabilizuje ten zespół – wskaże mu nowy kierunek. W tej chwili jedyne co można zmienić, to jakieś niuanse, ewentualnie popracować nad elementami psychologicznymi. Zmian w składzie nie można przeprowadzić zbyt wiele, bo i ławka Cracovii jest mało przekonująca, czego też doświadczył Robert Podoliński. Przyszedł czas na następnego trenera w krakowskim folwarku Filipiaka, ale nie ma co dłużej się rozpisywać – po prostu jak się nie uda Zielińskiemu, to najwyżej się go zmieni! Trenerska karuzela musi kręcić się dalej!