Kevin Grosskreutz w szpitalu po bójce. Kolejna lekcja z cyklu „Jak nie być profesjonalnym piłkarzem”

Kevin Grosskreutz
(Zdjęcie: Skysports.com)

Co macie przed oczami, kiedy myślicie – Kevin Grosskreutz? Kiedyś byłoby to coś z kategorii: mistrz Niemiec, mistrz świata, całkiem solidny piłkarz Borussii Dortmund, jednak lata jego pozaboiskowych podbojów sprawiły, że dziś to właśnie wybryki szybciej przyjdą nam na myśl. Wczoraj Niemiec dał nam kolejny powód.

Niemieckie media, w tym „Bild”, od samego rana informują o nocnej bójce z udziałem Grosskreutza w centrum Stuttgartu. Piłkarz miejscowego VfB przebywał na imprezie z grupą znajomych i około godziny 2:15 uczestniczył w bójce, w której sam ucierpiał, otrzymując cios w twarz. 28-latek został przewieziony do szpitala, o czym kilka godzin później usłyszało pół świata.

Co robił profesjonalny zawodnik nocą w centrum miasta? Zapewne nic, co miałoby mu pomóc w utrzymaniu sportowego trybu życia. Dlaczego został uderzony, nie wiemy, ale niewiele działa tu na korzyść zawodnika, tym bardziej że wyrobił sobie opinię niezbyt grzecznego chłopca.

Po finale Pucharu Niemiec w 2014 roku podpadł personelowi berlińskiego hotelu, postanawiając oddać mocz w jego lobby. Kilka lat temu, grając w BVB, powiedział też jedno z najbardziej zaskakujących do dziś zdań wypowiedzianych przez piłkarzy. Na pytanie, co zrobiłby synowi, gdyby ten okazał się kibicem znienawidzonego przez Borussię Schalke 04Gelsenkirchen, odpowiedział: – Oddałbym go do domu dziecka. Bez komentarza.

Kevin Grosskreutz

Kevin Grosskreutz wszedł do dużego futbolu, bo po prostu był solidnym piłkarzem. Na boisku, zwłaszcza pod okiem Juergena Kloppa, szło mu całkiem nieźle, jednak poza nim czasem odcinało mu prąd. Tego brakuje ostatnio coraz częściej i niestety nie wystarcza, aby pokazać pełnie możliwości w trakcie meczu. Niemiec najlepsze lata kariery ma już za sobą i mimo dopiero 29 wiosen na karku nie zapowiada się, aby powrócił w dawnym wydaniu. Teraz Grosskreutz bardziej kojarzy nam się ze wszystkimi złymi rzeczami, jakie przytrafiały mu się po największym sukcesie w karierze. Tak, rok 2014 był punktem zwrotnym. Nie udawało się na boisku i dziś jest, gdzie jest, czyli w drugiej lidze. Co prawda na jej szczycie, ale jak to porównać do regularnej gry w mistrzowskiej Borussii sprzed kilku lat? Nijak, zjazd totalny!

Komentarze

komentarzy