Strzały w Hiroszimie – następna będzie Yokohama?
Zico, Gary Lineker i Tomasz Frankowski. Jeśli japońskie miasta z tytułu nie naprowadziły Was jeszcze na to, co łączy te trzy postacie, spieszymy z podpowiedzią. Dodajcie do nich Arsene’a Wengera i nawet Ci mniej zafiksowani fani futbolu powinni wiedzieć, że chodzi o piłkarską J-League.
Jest to najwyższy poziom rozgrywkowy Japonii, który swoją działalność rozpoczął dopiero w 1993 roku. Wcześniej były oczywiście ligowe rozgrywki, jednak start J-League, to taka azjatycka odpowiedź na start angielskiej Premier League rok wcześniej.
I tak jak lata 90′ w Kraju Kwitnącej Wiśni były przytułkiem dla starszych gwiazd i poza pieniędzmi oraz walorami turystycznymi nie kusiły nikogo, tak trzeba przyznać, że zwłaszcza po azjatyckim Mundialu w 2002 roku, japońska piłka nożna powoli zaczęła przypominać poważną ligę.
Boom na emerytowane gwiazdy minął, teraz prym w tego typu transferach wiodą Chiny, a wcześniej Indie. Japońska J-League postawiła na „swoich” i stara się w dużej mierze wypromować reprezentantów własnego kraju. Nowoczesna infrastruktura, utworzona przed piłkarskimi Mistrzostwami Świata i sam fakt rozgrywania tam tego wielkiego turnieju przyciągnął zainteresowanie mieszkańców tego kraju.
Dzisiejsza kadra „Samurai Blue” ma kilka gwiazd, które jednak w większości otaczają piłkarze z rodzimej ligi, a wyniki zespołu świadczą o tym, że nie jest to typ ogórkowej ligi. Keisuke Honda wytransferowany do Europy z Nagoya Grampus, Yuto Nagatomo odchodzący do Włoch z FC Tokyo, czy też najsłynniejszy przykład, Shinji Kagawa – z drugiej ligi do Borussii Dortmund – to pokazuje innym, że w japońskiej ekstraklasie można się wypromować.
O japońskiej piłce w tym tygodniu znów zrobi się głośno. W Osace i Yokohamie odbędą Klubowe Mistrzostwa Świata. Drużyną, która w ostatnim momencie dołączyła do Barcelony i spółki jest Sanfrecce Hiroszima. Zespół z miasta już nigdy niekojarzącego się dobrze, 5 grudnia zwycięstwem w finałowym dwumeczu z Gambą Osaką, zagwarantował sobie trzeci tytuł w ostatnich pięciu latach. W pierwszym meczu w Osace, Gamba prowadziła długo 2:1, ale w 91. i w 96. minucie pozwoliła sobie na stratę dwóch goli. Remis 1:1 w rewanżu dał tytuł ekipie Sanfreece.
Japońskie „san” oznacza liczbę „trzy”, zaś „frecce” to po włosku „strzały”, stąd bojowy nastrój nawet na herbie nowego mistrza kraju. Na stronie klubowej widnieje równie motywujący slogan „We fight together”, co oddaje rangę wyznawania futbolu na wyspie Honsiu, gdzie mieści się Hiroszima. Japończycy mogliby uczyć Europejczyków sztuki coachingu.
Co ciekawe, od samego początku swojego istnienia klub jest sponsorowany przez koncern Mazdy, co zapewnia spokojną sytuację finansową klubu. Popularny sponsor zniknął z nazwy zespołu dopiero w latach 90′, kiedy to w japońskiej piłce zapadały ogromne reformy .
Sanfrecce, to zespół bez gwiazd, trudno doszukać się tu nawet reprezentantów kraju. Proporcje niemal jak w kadrze, ale w zespole Mistrza Japonii, to 10 zawodników nosi fortepian, a jeden na nim gra. Mowa o golleadorze, prawdziwej gwieździe ligi – Douglasie – 28 letnim Brazylijczyku, który ustrzelił w mistrzowskim sezonie 21 goli w 36 meczach. Douglas to jednak brazylijska trzecia liga. We własnym kraju zagrał zaledwie 8 razy w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Brazylijska Samba na japońskich boiskach – Douglas w środku
Obok Douglasa, w kadrze jest jeszcze tylko jeden obcokrajowiec – 35-letni Chorwat Mihael Mikić. Gdyby Tomasz Hajto znał na pamięć skład Kaiserslautern również z sezonu 2004/2005, to znałby także Mikicia.
W Japonii swego czasu naprawdę pracowały trenerskie tuzy, ze wspomnianym Wengerem na czele, czy przynajmniej Draganem Stojkoviciem. W Hiroszimie ten model nie miał jednak racji bytu. Drużynę prowadzi żywa legenda klubu – gość, który spędził w nim lata 1987-2001, ale powiedzmy sobie szczerze, Hajime Morijasu nie musi obawiać się o paparazzich i rozdawanie autografów w miejscach publicznych. Taktyka 3-5-2, niekiedy przeistaczająca się w hipsterskie 3-6-1 to właśnie wymysł byłego defensywnego pomocnika kadry.
W ćwierćfinale Klubowych Mistrzostw Świata Japończycy zmierzą się z australijskim Auckland City. Jedno jest pewne, stadionu w Yokohamie się nie wystraszą. Ich Edion Stadium Hiroszima jest w stanie pomieścić 50 000 widzów i co najlepsze, stadion ten był w sezonie zapełniany średnio w 87 procentach.
Hiroszima w wyniku zrzucenia bomby atomowej o wdzięcznej nazwie „Little Boy” straciła w jednym dniu około 90 tysięcy ludzi, co stanowiło wtedy 1/3 jej mieszkańców. Skutki promieniowania powodowały choroby u następnych pokoleń przez długie lata. Dziś to tzw. „Miasto Pokoju” ma 1,5 mln ludności. Czy po występie na arenie międzynarodowej zostanie „Miastem Futbolu”? Piłkarskie „Strzały z Hiroszimy” jak mówią o drużynie Sanfrecce, na pewno będą zdeterminowane do odstrzelenia „The Navy Blues” z Auckland.
Skład Sanfrecce Hiroshima na Klubowe Mistrzostwa Świata 2015:
Bramkarze:
1 – Takuto HAYASHI – (Japonia)
13 – Takuya MASUDA – (Japonia)
21 – Ryotaro HIRONAGA – (Japonia)
Obrońcy:
4 – Hiroki MIZUMOTO – (Japonia)
5 – Kazuhiko Chiba – (Japonia)
19 – Sho SASAKI – (Japonia)
33 – Tsukasa SHIOTANI – (Japonia)
34 – Soya TAKAHASHI – (Japonia)
Pomocnicy:
6 – Toshihiro Aoyama – (Japonia)
8 – Kazuyuki MORISAKI – (Japonia)
14 – Mihael MIKIĆ – (Chorwacja)
16 – Satoru YAMAGISHI – (Japonia)
18 – Yoshifumi KASHIWA – (Japonia)
24 – Gakuto NOTSUDA – (Japonia)
25 – Yusuke CHAJIMA – (Japonia)
27 – Kohei SHIMIZU – (Japonia)
28 – Takuya MARUTANI – (Japonia)
30 – Kosei SHIBASAKI – (Japonia)
37 – Kazuya MIYAHARA – (Japonia)
Napastnicy:
9 – DOUGLAS – (Brazylia)
11 – Hisato SATO – (Japonia)
22 – Yusuke MINAGAWA – (Japonia)
29 – Takuma ASANO – (Japonia)