Kolejna wygrana Ruchu i kolejna strata punktów Widzewa

Miałem mieszane uczucia decydując się na oglądanie spotkania w Chorzowie. Z jednej strony przekonywał mnie fakt, że to spotkanie rewelacyjnie spisującego się Ruchu, pod dowództwem gen.  Kociana, z walczącym o życie Widzewem, dla którego każdy punkt jest niezmiernie ważny, zatem musi być ciekawie. Z drugiej jednak, zapowiadał się typowy trening strzelecki dla Jankowskiego i spółki, zmasakrowanie przeciwnika w stylu, w jakim Kliczko pokonał Adamka, tyle tylko, że tutaj sędzia lub trener nie będzie mógł przerwać pojedynku. Chociaż ta druga opcja była bardziej prawdopodobna, to z zaciekawieniem rozłożyłem się na swojej kanapie przed TV, oczekując godnego widowiska przyzwoitego spotkania.

Pierwsze minuty, mało ruchu… Ruchu i Jankowski klasycznie w swoim stylu

Paradoksalnie, to Widzew starał się częściej utrzymywać przy piłce, jednak nic z tego nie wychodziło. Ruch spokojnie czekał, dobrze ustawiony na swojej połowie, by dwukrotnie sprezentować Jankowskiemu setkę, jednak Maciej, w przeciwieństwie do spotkania we Wrocławiu, w myśl zasady „z łatwej sytuacji nie strzelam, wolę się pomęczyć”, klasycznie te setki zmarnował.

Głupota Wolańskiego

Od początku spotkania wyrastał nam na gracza meczu, wybronił dwie sytuacje sam na sam, by później… sprokurować karnego , z pozornie niegroźnej sytuacji. Jak nie Wasiluk, to młody bramkarz bierze na siebie ciężar zrujnowania własnej drużyny. 11-tkę wykorzystał oczywiście Figo Starzyński i tym samym podopieczni Kociana mogli spokojnie grać to, co lubią, czyli czekać na szybkie kontry.

To E.Visnakovs w ogóle gra?

Tomasz Łapiński typował na pierwszą zmianę, ściągnięcie najskuteczniejszego piłkarza Widzewa. W tym samym czasie zadałem sobie powyższe pytanie. Całkowicie niewidoczny w pierwszej połowie, podobnie zresztą jak Cetnarski, Kaczmarek i reszta… No może poza Rybickim, który chciał wymusić karnego i Lafrance, któremu jesteśmy wdzięczni za pierwszy strzał Widzewa, mniejsza z tym, że niecelny.

Kontra i po meczu

Jankowskiemu nie szło strzelanie, to zabrał się za podawanie i trzeba przyznać, że asysta przy bramce Kuświka pierwsza klasa. Dla byłego gracza Bełchatowa to już drugi gol z rzędu i coraz mniej bólu sprawia, nazywanie go napastnikiem.

Głupota Kowalskiego

Twoja drużyna w pełni kontroluje spotkanie, przeciwnik ma problemy z powrotem, odbiorem, stworzeniem sobie sytuacji, generalnie ze wszystkim, a Ty mając żółtą kartkę na koncie robisz symulkę i wylatujesz z boiska… Kowalski, który rozgrywał przyzwoite zawody, walczył o każdą piłkę, żegna się z boiskiem, a w głowach piłkarzy Widzewa pojawiło się światełko, że podobnie jak w meczu z Piastem, jest jeszcze szansa na uratowanie wyniku.

Coś z niczego

Konsekwencją głupiego zagrania Kowalskiego była bramka Cetnarskiego, do której nigdy by nie doszło, gdyby zespół Kociana grał w pełnym składzie. Gdybanie jednak zostawmy, wszyscy dobrze wiemy, kim by wtedy była babcia. Kontaktowy gol wyzwolił dodatkowe siły w piłkarzach Skowronka, co jednak nie wystarczyło na zdobycie chociażby jednego punktu. Tym samym Ruch wygrywa swój piąty mecz z rzędu, w Chorzowie powoli przymierzają się do stworzenia rzeźby z podobizną Kociana, oczywiście z węgla, a w Łodzi… po staremu, czyli dno i kilka metrów mułu. Patrząc na grę Łodzian i sytuacje, w jakiej się znajduje, przed oczami widzę Ferdka Kiepskiego, mówiącego: dupa, dupa i jeszcze raz dupa. Ciężko wyciągnąć z ich gry jakiekolwiek plusy…

Ruch Chorzów – Widzew Łódź 2-1 (1-0)

31’ Starzyński (k)                   80’ Cetnarski

50’ Kuświk

Atrakcyjność meczu: Bójka szkolna gimnazjalisty z czwartoklasistą.

/ Bolek /

Komentarze

komentarzy