Zamieszanie związane z koronawirusem sprawiło, że futbol zszedł na dalszy plan we Włoszech. Do tej pory zgłoszono ponad 150 przypadków, a ograniczenia dotyczące kwarantanny wprowadzono w regionach Veneto oraz Lombardii, czyli w pobliżu Mediolanu i Wenecji. Łącznie wybuch epidemii dotknął 50 tysięcy osób, które przez co najmniej dwa tygodnie zostaną uziemione.
W ubiegłej kolejce po wybuchu koronawirusa w Turynie odwołano łącznie cztery spotkania Serie A: Atalanty z Sassuolo, Torino z Parmą, Verony z Cagliari oraz Interu z Sampdorią. Do tego należy oczywiście doliczyć kilkadziesiąt meczów na poziomie Serie B, C oraz niższych klas rozgrywkowych. Również rozgrywki w innych dyscyplinach zostało przełożone na inny termin.
Do tej pory na terenie tego kraju odnotowano dwa zgony, dlatego premier Włoch nie ma zamiaru ryzykować. Kilkanaście miast na północy kraju skutecznie zostało zablokowanych i oczekuje na dalszy rozwój sytuacji.
– Nie sądzę, że za tydzień będziemy w stanie spowolnić infekcję na tyle, aby umożliwić nam wznowienie wydarzeń sportowych. Będziemy stale monitorować sytuację dzięki pracy techników i ekspertów, a następnie ocenimy ryzyko – potwierdził premier Włoch Giuseppe Conte.
Zagrożony hit
Niektóre spotkania zostaną przełożone na późniejszy termin. Jednak to między innymi dla Atalanty i Interu spory problem, ponieważ nadal te dwa zespół biorą udział w europejskich pucharach. Szczególnie mowa tutaj o podopiecznych Antonio Conte, którzy występują także w krajowym pucharze.
Spotkanie Ligi Europy Interu z Łudogorcem prawdopodobnie zostanie rozegrane. Mimo to władze biorą pod uwagę zamknięcie trybun dla kibiców lub grę na neutralnym terenie. Jeśli wirus nadal będzie zagrażał na półwyspie Apenińskim, to najbardziej zagrożonymi meczami w przyszłym tygodniu są starcia Juventusu z Interem, Milanu z Genuą, Sassuolo z Brescią oraz Parmy ze SPAL.