Puchar Tysiąca niespodzianek, czyli mecz KP Starogard z Górnikiem Łęczna naszym okiem

W 1/32 finału Pucharu Polski KP Starogard podejmował Górnika Łęczna. Do aktualnego lidera III ligi zawitał zatem piąty zespół II ligi. KP Starogard w tym roku obchodzi 10-lecie swojego powstania, wcześniej największym klubem w tym mieście była Wierzyca. Zapraszamy do kulis tego zwycięstwa i zarazem największego sukcesu w historii klubu. 

Trzeba przyznać, że w roku jubileuszowym sporo się w klubie dzieje. Podczas letniego zgrupowania kadry w Gniewinie KP było jednym ze sparing partnerów pierwszej reprezentacji. Mecz zakończył się zwycięstwem kadry Nawałki 6:0. Natomiast sam fakt możliwości rywalizacji z zawodnikami, którzy niedługo potem jechali na mundial do Rosji było wydarzeniem bez precedensu. Droga do 1/32 rozgrywek pucharowych nie zawsze była prosta. Podopieczni Łukasza Kowalskiego odpadli w półfinale wojewódzkiego Pucharu Polski przegrywając z Bałtykiem Gdynia aż 4:1. W drużynie z Gdyni zagrał jednak nieuprawniony zawodnik, który wszedł na boisko w 88 minucie spotkania. Komisja ds. Rozgrywek Pomorskiego ZPN podjęła decyzję o przyznaniu walkowera na korzyść KP. W finale wojewódzkiego Pucharu rozgrywanego w Malborku KP skromnie wygrało 1:0 z GKS Przodkowo. Dzięki temu przygoda i świętowanie 10 – lecia klubu mogły trwać dłużej.

Trzeba sobie powiedzieć, że jest to drużyna, która spadła z I ligi, więc wielu tych zawodników została. Wiadomo mecz ciężki, jeśli chodzi o losowanie to jest jedna zasada. Jeśli chcielibyśmy odpaść, to z kimś mocnym pokroju Legii, Lecha, Arki albo Lechii. Trafiliśmy na II ligę, ale wiedziałem, że jest to drużyna w naszym zasięgu – oceniał trener Łukasz Kowalski.

Górnik, to chyba oprócz Ruchu Chorzów jeden z tych zespołów, który zaliczył największy zjazd w krótkim czasie. Pamiętam jak nie tak dawno ze stadionu obserwowałem prowadzony przez Franciszka Smudę zespół. Taki, który najpierw bezbramkowo zremisował w Poznaniu z rozpędzonym Lechem, a następnie ograł Arkę w Gdyni 4:2 w bardzo dobrym stylu. Po tamtej drużynie nie zostało praktycznie nic – Górnik zaliczył dwa spadki z rzędu i zamiast do Warszawy, Krakowa czy Poznania musi jeździć do Rzeszowa, Elbląga czy Wejherowa. Łęcznianie dysponują drugim budżetem w lidze tuż za odradzającym się Widzewem, dlatego szybki powrót na zaplecze Ekstraklasy to priorytet w klubie. Z bardziej doświadczonych zawodników Górnika można wymienić Sergiusza Prusaka, Pawła Sasina i Tomasza Midzierskiego. Ten ostatni dołączył do zespołu na początku września, w meczu z KP zagrał od początku, w dodatku z opaską kapitańską na ramieniu.

W barwach gospodarzy zagrali zawodnicy z przeszłością ekstraklasową. Wojciech Zyska występował w Lechii Gdańsk pod wodzą Bogusława Kaczmarka, a później Michała Probierza, podobnie jak Kacper Łazaj, który ma nawet na koncie jedną bramkę strzeloną Ruchowi Chorzów. W ataku gra natomiast Dawid Retlewski, który zwiedził kilka klubów m.in. Raków Częstochowa, Chojniczankę Chojnice, Miedź Legnica czy Flotę Świnoujście. Jednak niewątpliwie piłkarzem z największym nazwiskiem jest doświadczony 36-letni Rafał Grzelak, który nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Były zawodnik m.in. Boavisty czy Steauy Bukareszt dochodzi do siebie po zerwaniu więzadeł. Na ławce trenerskiej KP również pachnie prawdziwą piłką, bowiem trenerem jest Łukasz Kowalski, który najdłużej grał w Arce Gdynia, oprócz tego w Bruk-Bet Termalice i Bytovii Bytów. Były obrońca na tyle solidnie poukładał swój zespół, że ten stracił w obecnych rozgrywkach ligowych zaledwie 3 bramki, co jest aktualnie najlepszym wynikiem w kraju. W Starogardzie wszyscy więc marzyli liczyli na wyeliminowanie Górnika.

Mecz rozgrywany był o godzinie 15:30, co widoczne było po pustkach na stadionie im. Kazimierza Deyny. Może on pomieścić 3291 miejsc, jednak zapełniony był co najwyżej w jednej trzeciej tej liczby. Wiele osób wchodziło na stadion równo z gwizdkiem sędziego, lub po kilku minutach trwania meczu. Wątpliwe jest, aby wpływ miała na to cena biletów, ulgowy kosztował 8 zł, a VIP (trybuna zadaszona) 15 zł. Z pewnością czynnikiem tak niskiej frekwencji biorąc pod uwagę rangę spotkania była pogoda tego dnia. Raptem 8 stopni, zimny i mocny wiatr nie zachęcały do spędzenia popołudnia na stadionie. O gorącą atmosferę mieli zadbać piłkarze obydwu drużyn. Trzeba przyznać, że dobrze zaczęli, bo bramkę już w 1 minucie dla gospodarzy zdobył Wojciech Zyska. Jak się później okazało – niestety dla widowiska – była to jedyna bramka w tym spotkaniu. Kilkuosobowa grupa fanów z Łęcznej nie była zadowolona z początku w wykonaniu swoich pupili.

Myślę, że każdy inny wynik dzisiaj niż nasze zwycięstwo byłby swego rodzaju rozczarowaniem, czy powiedzmy to sobie szczerze blamażem. Powinniśmy wyjść i wygrać. Myślę, że druga połowa pokazała potencjał jaki w sobie mamy. Zepchnęliśmy przeciwnika do głębokiej defensywy i powinniśmy to wygrać. Zespół ze Starogardu stworzył jedną, góra dwie sytuacje i wygrał ten mecz. Na pewno możemy to odbierać w kategorii blamażu. Uważam, że łatwiej bronić autobusem na 25 metrze niż kreować sytuacje. Na pewno boisko sprzyjało do tego żeby grać piłką. W Polsce jednak mało drużyn dobrze czuje się w ataku pozycyjnym, my również mieliśmy z tym problem – nie ukrywał zdenerwowania po meczu kapitan Górnika.

Przed rokiem, jeszcze jako I-ligowiec Łęcznianie potknęli się na pierwszej przeszkodzie przegrywając 1:2 z Ruchem Zdzieszowice. Dziennik Wschodni pisał przed tym spotkaniem, że nikt nie wyobraża sobie powtórki sprzed roku, a wygrana w Starogardzie, to obowiązek. Bramka sprawiła, że gospodarze mogli realizować swoje założenia taktyczne, czyli grać z kontry i czekać na drużynę gości. Gospodarze sporadycznie wychodzili do kontrataków, a grę zgodnie z przewidywaniami prowadzili goście. Szczególnie dużo zamieszania robił w Górniku lewonożny Bętkowski. Oprócz niego wyróżniał się Krystian Wójcik z numerem 10, oraz Mohamed Essam. Linią obrony dyrygował natomiast Tomasz Midzierski. Mierzący blisko 2 metry stoper wygrywał praktycznie wszystkie pojedynki główkowe. Gospodarze mieli swoją szansę na podwyższenie wyniku w 43 minucie, ale kapitalny strzał z dystansu Filipa Sosnowskiego jeszcze lepiej obronił Damian Podleśny. Piłka zmierzała pod poprzeczkę byłego bramkarza Gdańskiej Lechii.

W przerwie spotkania niestety brakowało cateringu czy miejsca, w którym można by było kupić gorącą herbatę albo zjeść coś ciepłego. Można było natomiast wsłuchać się w komentarze kibiców. Juniorzy KP zastanawiali się między sobą w której lidze gra aktualnie Górnik. Podejrzenia padły na I ligę, tak jakby fakt o spadku zupełnie przeoczyli. Utwierdzeni w tym przekonaniu oglądali większość pierwszej połowy doceniając swoich piłkarzy. Trwało to do momentu, aż któryś ze starszych kolegów nie wyprowadził ich z błędu. Starsi fani natomiast zwracali uwagę na dyscyplinę KP w defensywie, ale o gościach z Łęcznej wypowiadali się z dużym szacunkiem i respektem. Co ciekawe nikt nie prowadził zorganizowanego dopingu, czasem tylko najmłodsi kibice zmobilizowali się do wykrzyczenia kilku przyśpiewek i to by było na tyle. Tzn. tradycyjnie kilkunastoosobowa grupa zebrała się kilka razy aby wykrzyczeć „pozdrowienia do więzienia”, ale jak wiemy nie jest to sól kibicowania.

W drugiej połowie obraz meczu się nie zmienił, tzn. w dalszym ciągu Górnicy próbowali wyrównać, a zespół ze Starogardu mądrze się bronił. O ile przez pierwsze 15 minut piłkarzy KP stać było na próbę wyjścia z kontratakiem, to później oglądaliśmy obronę Częstochowy, tyle, że w mądrzejszym wydaniu. Widać, że trener Kowalski duży nacisk kładzie na organizację w defensywie od razu po stracie piłki. Jak twierdził jednak Tomasz Midzierski III – ligowiec niczym ich nie zaskoczył. –  Na pewno wiedzieliśmy, że ruszają do zdecydowanych ataków. Byliśmy na to gotowi, a tu pierwsza sytuacja, pierwszy stały fragment i od razu dobrze wykonany. Zaskoczyli nas tym rozegraniem, nie chcę na gorąco oceniać co z naszej strony poszło nie tak, ale byliśmy gotowi na wszystko. Na dalekie wyrzuty z autu, na dośrodkowania i na zagrywanie długich piłek za linię obrony. Powiem kolejny raz, jeden stały fragment mógł nie wpaść i mecz wyglądałby inaczej. Niestety dla nas wpadł, zespół gospodarzy cofnął się do głębokiej defensywy, a my musieliśmy grać w ataku pozycyjnym. To nie wychodziło nam jednak tak jak byśmy tego chcieli. 

(na głównym planie Wojciech Zyska)

Podobnego zdania był autor jedynej bramki spotkania – w drugiej połowie Górnik robił zmiany, wchodzili zawodnicy, którzy grali w lidze, a dzisiaj od początku odpoczywali. Widać było, że goście mają jakość na ławce, bo zawodnicy, którzy wchodzili na boisko sprawiali nam sporo problemów. Byliśmy jednak dobrze zorganizowani, przesuwaliśmy z tyłu, mimo nerwowej końcówki. Goście mieli poprzeczkę i sytuację sam na sam, ale dowieźliśmy ten wynik do końca. Mimo wszystko od początku bardziej nastawieni byliśmy na kontry. Nie oszukujmy się, przyjechała drużyna z II ligi, która powinna od początku dyktować warunki i tempo gry, więc chcieliśmy się przeciwstawić kontrami i dobrą organizacją w defensywie. Przyznam szczerze, że niczym nas nie zaskoczyli. Mieliśmy na odprawie dokładną analizę przeciwnika, wszystkie plusy i minusy Górnika. Trener Kowalski dobrze nas do tego meczu przygotował. Spodziewaliśmy się, że większość zawodników będzie dobra technicznie i taktycznie, ale znaliśmy ich mocne i słabe strony i to zaowocowało. 

Poniżej skrót spotkania:

Trener Łukasz Kowalski w celu przygotowania do meczu z Górnikiem oglądał spotkania ligowe Łęcznian, a jak się później okazało analiza była dobra. Szkoleniowiec wierzy w swój zespół i nie ukrywa, że celem jest awans do II ligi – Powiem tak, że oglądałem mecz Widzewa z Łęczną, tam była duża przepaść między Łodzianami, którzy wygrali tamten mecz. Oglądałem również ostatni mecz Górnika z Błękitnymi Stargard, tu z kolei różnica była na korzyść Górnika. Myślę, że na chwilę obecną moglibyśmy powalczyć o środek tabeli II ligi, oczywiście tak mi się wydaje teraz. Jeżeli każdy mecz wyglądałby tak jak dzisiaj w drugiej połowie, to starczyłoby nam siły do 4 kolejki. W takim meczu jak ten dzisiejszy przydałby się Rafał Grzelak, który jest kontuzjowany, a potrafi się utrzymać przy piłce, czego nam dzisiaj brakowało w końcówce. Cała odpowiedzialność spadła na Dawida Retlewskiego, natomiast plan zrealizowaliśmy i z tego się cieszę.

O ile w przypadku porażek Zagłębia Lubin z Huraganem Morąg czy innych pucharowych niespodzianek nie można zarzucić Łęcznianom woli walki i chęci zwycięstwa. – Z pewnością nie zlekceważyliśmy rywala, bo gdyby tak było, to mecz inaczej by wyglądał. Dalibyśmy się rozhulać szybkim skrzydłowym i wysuniętemu napastnikowi, a mecz byłby otwarty. Wiedzieliśmy jak się temu przeciwstawić, zagraliśmy dobrze w defensywie, ale co z tego jak straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, gdzie broni cały zespół – rozkładał bezradnie ręce Tomasz Midzierski.

Plan był taki – oczywiście szanując klasę rywala – żebyśmy zaczynali odbiór piłki od koła i szukali swoich szans z kontratakami. W pierwszej połowie mogliśmy jeszcze parę razy skontrować, natomiast w drugiej połowie już takich szans nie mieliśmy. Nieprzypadkowo jednak straciliśmy tylko trzy bramki w dotychczasowych meczach, m.in. dlatego, że mamy takich zawodników z tyłu. Z przodu dobrą pracę wykonał „Retel” (Dawid Retlewski – przyp.aut.), który również wiele pomógł. To może cieszyć, że ciężką i mozolną pracą udało nam się to zwycięstwo wyszarpać – z dumą mówił Łukasz Kowalski.

Trener Rafał Wójcik dokonał trzech zmian, po których coraz groźniej robiło się pod bramką Jakuba Knuta. Sytuację sam na sam w 89 minucie zmarnował Mohamed Essam, kilka razy świetnie bronił bramkarz gospodarzy, raz uratowała go poprzeczka, a raz sędzia liniowy, który odgwizdał pozycję spaloną przy bramce dla Górnika. Zatem bramka z 1 minuty dała gospodarzom upragniony awans. Od razu było słychać głosy typu: „Dawać Legię, albo Lecha”.  – Ta bramka ustawiła ten mecz jakby nie patrzeć. Mieliśmy takie założenia żeby cofać się i łapać Górnika na własnej połowie, zdało to egzamin z czego się cieszymy. Wygraliśmy i teraz czekamy na losowanie kolejnej rundy – mówił szczęśliwy Zyska

Zakład bez ryzyka w Fortunie. Możesz wejść i odebrać go właśnie w tym momencie

Czasu na długie świętowanie piłkarze nie mają, bowiem w weekend czeka ich derbowe spotkanie z Wierzycą Pelplin. –  Mamy jutro trening, o 10, także pewnie nie będzie wielkiego świętowania. Chłopacy muszą być świadomi tego, że to co dzisiaj wypracowali może się zmienić za 4 dni. Mamy derby regionu z Wierzycą Pelplin, które ostatnio nas ograło w kolejnych rozgrywkach Pucharu Polski, oczywiście w innym składzie. Teraz na pewno będą mieli trudniej niż ostatnio. Świętowanie kończy się tak naprawdę dzisiaj, jutro mamy rozruch i odnowę biologiczną, w piątek czas dla rodzin, a sobota i niedziela to już skupienie na meczu ligowym – tonował nastroje trener Kowalski

Jednak nie obyło się bez tradycyjnej melodii „Feed from desire”, której słuchają piłkarze KP w szatni po każdym zwycięstwie. Nie da się ukryć, że w Starogardzie liczy się na klasowego rywala i wielkie piłkarskie święto, ale na losowanie wszyscy czekają ze spokojem. – Nie mamy wpływu na kogo trafimy, natomiast chcemy naszą przygodę kontynuować jak najdłużej i awansować do 1/8. Zobaczymy, będziemy grać z tym kogo przydzieli nam los. Mecz Chojniczanki z Legią pokazał, że dużej różnicy nie było, więc I- ligowiec mógł ograć Legię – tłumaczył trener KP. – Kogo los nam przydzieli, to z tym będziemy grać. W każdym meczu będziemy chcieli udowodnić, a w sumie inaczej, my nic nie musimy tylko możemy – dodał Zyska.

Dzisiaj odbyło się losowanie 1/16 finału Pucharu Polski, KP trafiło na Puszczę Niepołomice. Nie jest to najlepsza i najbardziej medialna drużyna w I lidze, ale z pewnością, to Puszcza będzie faworytem tego spotkania. Myślę, że w Starogardzie ludzie mają mieszane uczucia, bowiem jest to trudny rywal do przejścia dla KP, z drugiej strony mało medialny i spektakularny. Umówmy się, że samo słowo Puszcza nie wywołuje skojarzeń z drużyną z Niepołomic, a klub nie jest potęgą w naszym kraju. Patrząc jednak przez pryzmat trenera, to istnieje większe prawdopodobieństwo wyeliminowania I – ligowej Puszczy niż dajmy na to Legii, o której wszyscy w Starogardzie marzyli. Pozostaje czekać na kolejny rozdział w historii ambitnej drużyny ze Starogardu Gdańskiego.

 

 

 

 

 

Komentarze

komentarzy