Kiedyś Messi, Neymar, Ekstraklasa, a dziś szukanie formy w niższych ligach

Fot. kpstarogard.pl

Czy jest coś co łączy jednocześnie Lechię Gdańsk, Neymara i III-ligowy KP Starogard? Okazuje się, że tak. 30 lipca 2013 roku do Gdańska przyjeżdża FC Barcelona, aby zagrać z Lechią Super Mecz. W barwach Dumy Katalonii kibice mogli zobaczyć m.in. Leo Messiego i Alexisa Sancheza. Tego drugiego w 79 minucie spotkania zmienił Neymar. Był to debiut Brazylijczyka w zespole Barcelony.

Wydarzenie bez precedensu, zwłaszcza biorąc pod uwagę aktualny status Neymara. Jest to absolutnie topowy zawodnik, który latem był bohaterem najdroższego transferu w historii futbolu. Ale to nie Brazylijczyk jest głównym tematem naszej historii. Z perspektywy polskiego kibica istotniejszy był skład Lechii na to spotkanie. Trener Michał Probierz, który jak wiemy nie boi się stawiać na młodych piłkarzy sprawdził w tym spotkaniu aż 22 zawodników, w tym aż 19 Polaków!

Oto skład Lechii z tego spotkania: Mateusz Bąk (87. Sebastian Małkowski) – Deleu (46. Christopher Oualembo), Jarosław Bieniuk (46. Krzysztof Bąk), Sebastian Madera (46. Rafał Janicki), Adam Pazio – Przemysław Frankowski (80. Adam Duda), Paweł Dawidowicz (46. Maciej Kostrzewa), Marcin Pietrowski (9. Wojciech Zyska), Daisuke Matsui (46. Bartłomiej Smuczyński, (83. Łukasz Kacprzycki), Piotr Grzelczak (87. Kacper Łazaj) – Paweł Buzała (32. Patryk Tuszyński)

A oto lista zawodników, którzy wówczas nie przekroczyli 21 lat: Janicki (20 lat), Pazio (20 lat), Frankowski (18 lat), Duda (21 lat), Dawidowicz (18 lat), Kostrzewa (21 lat), Zyska (19 lat), Smuczyński (18 lat), Kacprzycki (19 lat), Łazaj (18 lat). Jakbyśmy wzięli pod lupę następne lata każdego z tych zawodników, to zobaczymy, że są to solidni piłkarze, którzy w większości zasmakowali gry w Ekstraklasie.

Paweł Dawidowicz i Przemysław Frankowski zdążyli już nawet zadebiutować w seniorskiej reprezentacji. A co z innymi? Rafał Janicki po kilku dobrych sezonach w Gdańsku przeniósł się na dwuletnie wypożyczenie do Lecha Poznań, gdzie cieszy się dobrą pozycją. Adam Pazio, to zawodnik, który rozegrał 92 spotkania w Ekstraklasie, jednak od końca sierpnia ubiegłego roku pozostaje bez klubu. Adam Duda po Lechii występował również m.in. w Chojniczance, Widzewie czy Pogoni Siedlce. Aktualnie reprezentuje barwy III-ligowego Bałtyku Gdynia. Maciej Kostrzewa próbował swoich sił w Wiśle Płock i w Chojniczance, jednak w lipcu 2016 roku zakończył przygodę z piłką. Wojciech Zyska razem z Kacprem Łazajem występują w III lidze w drużynie KP Starogard. Na tym samym poziomie rozgrywkowym, a konkretnie w Kotwicy Kołobrzeg występuje Łukasz Kacprzycki. Bartłomiej Smuczyński grał w Kolejarzu Stróże i w Termalice Nieciecza. Zimą tego roku przeniósł się do III-ligowego KSZO Ostrowiec. Zaskakujący spadek biorąc pod uwagę fakt, że Smuczyński dla Termalici rozegrał 30 spotkań w Ekstraklasie, zdobywając 5 bramek i zaliczając 4 asysty.

Nie chodzi absolutnie o to, aby przedstawić listę zmarnowanych perełek, które po odpowiednim oszlifowaniu trafiłyby hurtem do pierwszej reprezentacji. Są to jednak nazwiska, które są symbolem pewnej zmiany, która nastąpiła w Lechii Gdańsk. W klubie, który przez wiele lat uchodził za kuźnię talentów. Z obecnego składu Gdańszczan, to tylko Adam Chrzanowski jest zawodnikiem młodym i perspektywicznym. Reszta Polaków, to doświadczeni zawodnicy, którzy swoje najlepsze lata kariery mają za sobą, jak Wojtkowiak, Wawrzyniak, Borysiuk, Łukasik, Kuświk, Mila. Pewnym wyjątkiem jest Sławomir Peszko, który wciąż cieszy się zaufaniem Adama Nawałki i jest brany pod uwagę w kontekście mundialu w Rosji. Patryk Lipski, to zawodnik, który próbuje znaleźć formę z czasów gry w Ruchu Chorzów.

W Gdańsku nie tak dawno bez większego żalu pożegnano się z Marcinem Pietrowskim i Rafałem Janickim, chociaż ten drugi został jedynie wypożyczony do Lecha. Wszystko zaczęło się latem 2012 roku, kiedy Lechię objął Bogusław Kaczmarek. Na obóz do Turcji szkoleniowiec zabrał wielu młodych zawodników, których sukcesywnie wprowadzał do pierwszego zespołu. Nie rezygnował tym samym z nazwisk bardziej doświadczonych, jak Bieniuk, Surma czy Rasiak. To od nich nowi zawodnicy mieli się uczyć piłkarskiego rzemiosła. Jak to się stało, że aż tylu z młodych zawodników wędruje teraz po niższych ligach?

– Byli to z pewnością zdolni chłopcy, ale wymagali troszeczkę cierpliwości i systematycznej pracy, bo oni jeszcze nie byli gotowi na to, żeby regularnie w Ekstraklasie grać. Brakuje tego, że nie ma zrozumienia, cierpliwości w przedziale wiekowym 17-20 lat. Lewandowski jest tego przykładem, oczywiście zachowując wszelkie proporcje. Natomiast warto zauważyć, że ktoś ich musi wypatrzyć, ktoś musi dać im szansę i ktoś z pasją dobrego ogrodnika wzbogaca ich o te wszystkie elementy, które pozwoliłyby im grać na poziomie ekstraklasy. Dużą przeszkodą jest napływ obcokrajowców często marnej jakości, którzy wybierają, miejsce i możliwości zaistnienia. To nie jest tylko przypadek tych chłopców. Wymienię ich: Kugiel, Kostrzewa, Łazaj, Kacprzycki, Smuczyński, Zyska, Duda, Dawidowicz, Frankowski, Czerwiński, Bielawski. Było ich 11 z 24, co trudno sobie wyobrazić w obecnych realiach – wspomina Bogusław Kaczmarek.

Bez wątpienia z tej grupy najbardziej się wybił Paweł Dawidowicz i Przemysław Frankowski. Pierwszy przebywa na wypożyczeniu we włoskim Pallermo, natomiast drugi jest wiodącym zawodnikiem walczącej o mistrzostwo Polski Jagiellonii Białystok. Obydwaj są w kręgu zainteresowań Adama Nawałki i istnieje prawdopodobieństwo, że selekcjoner zabierze ich na mundial do Rosji. Czy właśnie ta dwójka już na obozie w Turcji najbardziej się wyróżniała?

Oni debiutowali w Ekstraklasie, co jest w jakiś sposób tego potwierdzeniem. Nie chce się powtarzać, bo powtarzam to jak mantrę. Mieliśmy system i filozofię prowadzenia tych chłopaków. Było 5 drużyn. Junior młodszy, junior starszy, Młoda Ekstraklasa, rezerwy w III lidze i Ekstraklasa. Ci chłopcy mieli miernik swojej wartości, bo grali w którejś z tych drużyn. Jeżeli chłopak niezbyt dobrze wypadł w rezerwach trzeba było się zastanowić dlaczego, czy on jest gotowy do piłki seniorskiej czy jednak trzeba mu dać zagrać dwa mecze w Młodej Ekstraklasie. Były takie przypadki, że grali w ważnych i prestiżowych meczach w juniorach. Wygrali mecz, potwierdzili swoją gotowość, ale cały czas byli objęci w procesie jednostki treningowej. Oni nie byli trenowani, tylko szkoleni i trenowani. W tym momencie myślę, że to była właściwa wówczas forma wprowadzania ich do drużyny. Przede wszystkim oni potrzebowali czasu, niektórzy rok, niektórzy więcej żeby na stałe wejść do pierwszego zespołu. Pewnie nie wszystkim by się to udało, bo następuje później weryfikacja i selekcja umiejętności. Tylko, że w tamtym układzie mieli większe szanse na to, żeby zaistnieć w pierwszym zespole – tłumaczy były trener Lechii.

Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się Kacprowi Łazajowi i Wojciechowi Zysce, którzy trenują pod okiem Łukasza Kowalskiego. „Kowal” ma na swoim koncie 93 występy w Ekstraklasie. Przez lata występował w Arce Gdynia i to z tym klubem jest najbardziej kojarzony. Ponadto reprezentował jeszcze barwy Bytovii Bytów i Bruk-Bet Termalici. Mimo wciąż młodego wieku (37 lat) ma już pewne doświadczenie na stanowisku trenera. W poprzednim sezonie prowadził III-ligowe KS Chwaszczyno, a obecnie prowadzi KP Starogard Gdański.

31 marca, Wielka Sobota, Stadion im. Kazimierza Deyny w Starogardzie Gdańskim. Miasto liczące niespełna 45 tysięcy mieszkańców, które bardziej jest kojarzone przez fanów koszykówki i z występującą w Energa Basket Lidze Polpahrmą Starogard. Potężny koncern farmaceutyczny, od wielu lat wspiera tutejszą koszykówkę. Fanom mocnych trunków z pewnością bliżej do dystrybucji popularnej wódki Sobieski, którą można spotkać np. na półkach francuskich hipermarketów. Poza tymi dwiema wielkimi firmami istnieje także klub piłkarski. KP Starogard występuje w III lidze w grupie II. Wchodzę na teren obiektu, do meczu więcej niż pół godziny czasu, na boisku trwa rozgrzewka, a z głośników słychać nowy hit Cleo. Kibice powoli schodzą się na trybuny, mimo tylko kilku stopni powyżej zera. Warto dodać, że sypiący kilka dni wcześniej śnieg stawiał znaki zapytania odnośnie gotowości murawy na to spotkanie. A to było dla lokalnych fanów szczególne. Mecz z Wierzycą Pelplin, to popularne derby Kociewia. Obydwa miasta dzieli zaledwie kilkanaście kilometrów. Pelplin kojarzyć się może z katedrą oraz wizytą Papieża Jana Pawła II w 1999 roku. W sumie mecz oglądało 500 kibiców, co ani nie jest żadnym rekordem, ale też powodem do wstydu. Standardowy piknik w III lidze.

Fot. kpstarogard.pl (rzeźba Kazimierza Deyny)

Od pierwszej minuty w barwach gospodarzy Wojciech Zyska i Kacper Łazaj. Słuchając komentarzy miejscowych kibiców można wywnioskować, że to właśnie na tych zawodników liczą najbardziej. Oprócz nich mówi się także o napastniku Dawidzie Retlewskim, który ma za sobą przeszłość m.in. w Miedzi Legnica czy Flocie Świnoujście. Zimą przyszedł z Wdy Świecie, która również występuje w tej samej lidze. Co ciekawe dwa tygodnie wcześniej w meczu z Wdą Retlewski popisał się hat-trickiem, co dało zwycięstwo KP 3:1. Wojciech Zyska dołączył do drużyny także w przerwie zimowej, wcześniej występował w II-ligowej Gwardii Koszalin. Na początku grał tam regularnie, później jego sytuacja nieco się pogorszyła. – Z pewnością ostatnie pół roku spędzone w Gwardii Koszalin mogę uznać za niezbyt udane. Nie chodzi mi tylko o kwestie sportowe, ale również o te życiowe. Kontrakt z KP podpisałem na 1,5 roku. Najbliższy okres, to niewątpliwie walka o utrzymanie, a w przyszłym roku myślę, że będziemy w stanie powalczyć o II ligę. Oczywiście jeśli nic się nie zmieni. Wiadomo, że II liga to poziom centralny i do tego dążę – tłumaczy Zyska.

Co się jednak stało, że zawodnik, który swego czasu pełnił w Lechii rolę kapitana nie ma pewnego placu w II lidze? – To raczej pytanie do trenera Gwardii Tadeusza Żakiety, bo na początku dawał mi regularnie szanse gry. Mimo tego, że wyniki nie układały się po naszej myśli, bo oprócz pierwszego meczu ze Zniczem Pruszków następnych 5 czy 6 przegraliśmy. Trener rotował składem, w pewnym momencie zdobyliśmy punkt z Rozwojem w Katowicach i trener się tego składu trzymał. Od tego spotkania wiele ruszyło do przodu jeśli chodzi o grę. Nie chcę powiedzieć, że zostałem kozłem ofiarnym, ale tak się złożyło. Uważam, że nie wyglądałem jakoś tragicznie, ale taka była decyzja trenera – mówi pomocnik.

Od początku spotkania z uwagą przyglądam się Łazajowi i Zysce. Niewątpliwie są to zawodnicy dobrze wyszkoleni technicznie i razem dobrze współpracują. Zyska wykonuje każdy stały fragment gry, zarówno rzuty wolne jak i rożne. Dzięki temu, że gra jako defensywny pomocnik, taka typowa szóstka, to może regulować tempo gry. Łazaj z kolei, to fałszywy skrzydłowy, który często zbiega z piłką do środka i tam próbuje zagrać kombinacyjnie, głównie z wspomnianym wcześniej Retlewskim. Trener Łukasz Kowalski nie ukrywa, że są to ważni zawodnicy w jego zespole. – Myślę, że potencjał tych chłopaków jest olbrzymi. Uważam, że poziom III ligi to nie jest ich miejsce, chociaż oczywiście cieszę się, że mi pomagają. Trudno mówić w której lidze byłoby im najlepiej. Trzeba by było wrzucić ich do jakiejś drużyny z wyższej ligi i porównać z będącymi tam zawodnikami. Wtedy można było by sprawdzić, jak prezentują się na tle innych. Na boiskach II ligi jest wielu słabszych zawodników, dlatego myślę, że by sobie poradzili – charakteryzuje zawodników Kowalski.

Szkoleniowiec nie patrzy jedynie na aspekty czysto piłkarskie. – Myślę, że równie duży wkład co na boisku mają w szatni. Bardzo tą grupę scalają i przede wszystkim żaden się nie wywyższa. Także nie muszę ich pacyfikować. Są lubiani w szatni, mają wiele takich cech, które pomagają trenerowi budować zespół. Także jestem im wdzięczny za to co robią na boisku, ale też za to jak fajnie trzymają tą grupę i budują od środka – wychwala trener.

Na boisku da się zauważyć, że jest to spotkanie derbowe, bardziej zacięte niż przeciętne ligowe granie. Żaden z zawodników nie odstawia nogi, a co jakiś czas oglądamy ostre wejścia. Od początku jednak widać, że większe umiejętności czysto piłkarskie mają gospodarze, którzy lepiej operują piłką. Piłkarze Wierzycy Pelplin, w barwach której występuje chociażby Hieronim Gierszewski ograniczają się jedynie do kontrataków. Lechia jak dotąd nie dała poważnej szansy temu zawodnikowi, który zwiedza kolejne kluby. Gierszewski był już w Bełchatowie, Chojnicach, Wejherowie, a teraz czas na Wierzycę Pelplin. W 19 minucie bramkę dla gospodarzy zdobył Kacper Łazaj, który mocno uderza piłkę prostym podbiciem nie dając większych szans bramkarzowi gości. Gospodarze nie mieli zamiaru na tym poprzestać i szukali kolejnych bramek. W 36 minucie było już 2:0. Ponownie asystę można zapisać golkiperowi gospodarzy Łukaszowi Zapale, który kopnął piłkę blisko pola karnego gości. Tam dobrze zachował się Retlewski, który przepchał obrońcę rywala i oddał mocny strzał. Piłka odbiła się od poprzeczki, ale niefortunnie trafiła w plecy bramkarza Wierzycy Jakuba Górskiego. To właśnie jemu zapisano bramkę samobójczą. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.

Po przerwie tempo widowiska nieco spadło. Gospodarze naturalnie mając korzystny wynik mogli się głębiej cofnąć i czekać na to co zrobi przeciwnik. Wierzyca natomiast nie potrafiła wykreować zbyt wiele okazji do zdobycia bramki. Upust swojej bezradności kilkukrotnie przejawiali zagraniami nie fair, które niewiele mają wspólnego z grą w piłkę. W 66 minucie plac gry opuścił Kacper Łazaj, a w 88 z boiska zszedł Wojciech Zyska. Obydwaj otrzymali z trybun sporo braw, trzeba przyznać, że jak najbardziej zasłużonych. Więcej bramek w tym spotkaniu nie padło, zatem trzy punkty zostały w Starogardzie.

Można się zastanawiać, czy jest możliwe, aby Zyska i Łazaj byli lepsi piłkarsko, niż wtedy, gdy występowali w Ekstraklasie? Co prawda jest to niższy poziom, ale też kilka lat doświadczeń więcej. – Jest to możliwe, natomiast oni od siebie muszą dodać w procesie treningowo ligowym wartość dodaną w postaci własnej pracy. To jest możliwe, tylko czy ktoś da im szansę? Bo w I i w II lidze coraz częściej grają obcokrajowcy, którzy szukają miejsca pracy. Nie ma w tym nic dziwnego, ale ja nie jestem zwolennikiem tej piłkarskiej narracji, która obecnie w Polsce obowiązuje i staram się to stale sygnalizować. Zjawisko ściągania nadbagażu zagranicznych zawodników miernej jakości hamuje rozwój polskiej piłki młodzieżowej. Tak samo jak wejście polskich piłkarzy, do pierwszych zespołów – odpowiada Bogusław Kaczmarek.

Powiem szczerze, że jest to kwestia przyzwyczajenia się do danej ligi. Wiadomo, że w III lidze jest mniejsza intensywność gry niż w Ekstraklasie. Myślę, że jeśli chodzi o adaptację, to nie miałbym problemu. Myślę, że jeśli znalazłby się klub, który dałby mi szansę, to poradziłbym sobie – mówi z przekonaniem Wojciech Zyska.

Fot. prywatne konto Wojtka na Facebooku (Wojciech Zyska w walce z Leo Messim, Lechia Gdańsk 2:2 FC Barcelona)

Po grze w Lechii próbował swoich sił w Wiśle Płock, w Bałtyku Gdynia oraz w Gwardii Koszalin. W Gdyni był kapitanem, zdobył 11 bramek i zaliczył 3 asysty, co skutkowało przejściem do Koszalina. Wojtek dobrze się zna zarówno z Kacprem Łazajem jak i z Łukaszem Kacprzyckim. Z tym drugim najpierw grał w Lechii, a następnie w Wiśle Płock. – Myślę, że stać ich na wyższy poziom grania. Łukasza znam dłużej niż od pobytu w Lechii, bo poznaliśmy się na zgrupowaniach kadr wojewódzkich. Wiem, że jest pracowity, chodzi na siłownię, jeździ na rowerze. Nie jest tak, że oprócz treningów siedzi w domu, tylko stara się indywidualnie robić coś dla lepszej formy. Jestem przekonany, że też poradziłby sobie wyżej. „Łazi” z tego co wiem, to czy w Rakowie czy w Bytovii miał pecha. Trapiły go kontuzje, dokładnie chyba mięsień dwugłowy. Gdyby nie one, to myślę, że wykorzystałby swoją szansę. Łukasz i Kacper bazują na szybkości, dlatego są bardziej narażeni na takie kontuzje mięśniowe – ocenia kolegów Zyska.

Totolotek: Zarejestruj się i graj bez podatku! – KLIKNIJ W LINK I ODBIERZ BONUS!

Wiosna w wykonaniu podopiecznych Łukasza Kowalskiego może się podobać. Po derbach z Wierzycą KP wygrało wyjazdowe spotkanie z rezerwami Pogoni 4:0, następnie także w wyjazdowym meczu pokonało Unię Solec Kujawski 3:0. Łącznie w 6 wiosennych spotkaniach spotkaniach KP wygrało pięć razy, raz bezbramkowo zremisowało z Górnikiem w Koninie. Bilans bramek jest znakomity, bowiem 13-1. Warto podkreślić, że z sześciu wiosennych spotkań, tylko dwa odbyły się w Starogardzie. Jak widać, nie przeszkadza, to zawodnikom w zwycięstwach. Wojtek Zyska zarówno w meczu z Pogonią, jak i z Unią zdobył bramkę. Były to premierowe trafienia w barwach KP Starogard. Mimo dobrych wyników wiosną, zespół plasuje się na 10 miejscu, a wszystko przez bardzo słabą jesień. O co zatem gra KP? – Jeśli chodzi o nasze plany, to są one przyziemne, ale jest to walka o utrzymanie. Po to ściągaliśmy tych zawodników, żeby nam pomogli. Zobaczymy jak to się wszystko skończy i jakie wymagania postawią nam właściciele. Naszym planem jest w każdym kolejnym meczu wygrać, nie sięgamy daleko w przyszłość. Wszystko się rozstrzygnie w czerwcu – tłumaczy Łukasz Kowalski.

Jak wspominałem na wstępie w Starogardzie działają wielkie firmy, zatem w przypadku awansu, jest się do kogo zgłosić o wsparcie. W najbliższą sobotę na stadion im. Kazimierza Deyny przyjedzie Kotwica Kołobrzeg. Dojdzie zatem do spotkania Łukasza Kacprzyckiego z dawnymi kolegami z drużyny.

Materiał zebrał Jakub Treć

Komentarze

komentarzy