Lech Poznań zremisował 1:1 z Legią i wysunął się na pierwsze miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Radość poznaniaków może jednak nie trwać zbyt długo, bowiem jeśli Raków wygra jutro swoje spotkanie, to właśnie częstochowianie wysuną się na czoło stawki.
Remis po pierwszej połowie
Legia rozpoczęła spotkanie dość odważnie, ale bardzo szybko zmuszona była wycofać się do defensywy, gdyż Lech pokazał, że jest gotów wykorzystać każdą stratę i każde potknięcie warszawskiej drużyny. Utrudnianie życia piłkarzom Lecha wychodziło „Wojskowym” całkiem dobrze i przez pierwsze pół godziny gry skrupulatnie niweczyli wysiłki ofensywne poznaniaków. Wszystko zmieniło się jednak w 30. minucie spotkania.
Gospodarze wykonywali rzut wolny z dość sporej odległości od bramki Legii. Futbolówkę w pole karne wzorowo dośrodkował jednak Tomasz Kędziora. Spadła ona na głowę Dawida Kownackiego, który zgrał ją do Lubomira Satki. Słowak lekkim, niewygodnym, a zarazem chyba dość niezamierzonym strzałem posłał piłkę w kierunku dalszego słupka. Lech objął prowadzenie i wydawało się, że „Kolejorz” będzie w stanie dowieźć je do przerwy.
Wynik ponownie zmienił się jednak już dziesięć minut później. Znów mieliśmy rzut wolny i znów pozornie niegroźne dośrodkowanie z okolic czterdziestego metra, ale tym razem atakowała Legia. Piłkę w pole karne posłał Josue, a pięknym strzałem głową, pod samą poprzeczkę bramki van der Harta popisał się Lopes. „Wojskowi” wyrównali i na przerwę obie ekipy schodziły przy remisowym rezultacie.
Druga połowa (prawie) do zapomnienia
W drugiej części spotkania nie działo się zbyt wiele, a przynajmniej przez większą jej część. Po początkowej ofensywie Lecha tempo gry znacznie spadło i gra polegała głównie na wybijaniu piłki z okolic własnej bramki na połowę rywala. Oglądaliśmy stratę za stratą, faul za faulem, niecelne podanie za niecelnym podaniem.
Kiedy wydawało się, że nic nie jest już sprawić, byśmy mieli jakkolwiek zapamiętać drugie czterdzieści pięć minut tego meczu, czerwoną kartką ukarany został Igor Charatin. Wciąż trudno było się jednak spodziewać, że zaledwie cztery minuty, które pozostały do końca spotkania wystarczą, by Lech wykorzystał przewagę jednego zawodnika.
Piłkarze Macieja Skorży byli tego jednak bardzo blisko, gdyż ostatnie sekundy meczu upłynęły pod znakiem wielkich emocji i ogromnych kontrowersji. W ostatniej akcji spotkania w kierunku bramki Legii uderzał Joao Pereira, ale trafił… wydaje się, że w rękę starającego się zablokować strzał Rose. Sędzie nie zdecydował się skonsultować z wozem VAR i karnego nie podyktował. Na pewno jednak sytuacja z końcówki meczu Lech – Legia będzie jeszcze długo dyskutowana.
Lech Poznań – Legia Warszawa 1:1 (1:1)
1:0 Satka 30′
1:1 Lopes 40′