Lechia idzie na wojnę z dziennikarzami i wstrzymuje akredytacje

Wykonywanie pracy dziennikarza często wiąże się z pewnym ryzykiem utraty dostępu do drużyny, którą się niejako relacjonuje. Jest to zazwyczaj spowodowane tekstami stawiającymi klub bądź jego właściciela w złym świetle. Boleśnie przekonał się o tym Paweł Stankiewicz, jeden z redaktorów „Dziennika Bałtyckiego”.

Podczas obecnego okienka Lechia Gdańsk miewa spore problemy. Odejście Daniela Łukasika, Lukasa Haraslina, Artura Sobiecha oraz odsunięcie od zespołu Sławomira Peszki i Rafała Wolskiego z pewnością wzbudziło niezadowolenie Piotra Stokowca. Lechia obecnie zajmuje siódme miejsce w ligowej tabeli, lecz jeśli kadra zespołu nie ulegnie poprawie, to raczej trudno będzie im się utrzymać w czołowej ósemce.

Feralny tekst

Całą sytuację gdańskiego klubu opisał na łamach „Dziennika Bałtyckiego” Paweł Stankiewicz.  W artykule zatytułowanym „Adam Mandziara wyprzedaje Lechię Gdańsk. Prezes rozbił drużynę Piotra Stokowca, która osiągnęła w poprzednim roku historyczny sukces” dziennikarz opisuje proces rozpadu zespołu, który w poprzednim sezonie walczył o mistrzostwo Polski i zakończył sezon z krajowym pucharem. Ujawnia w nim kilka informacji, które mogły nie spodobać się prezesowi. Między inny takie, że to właśnie Adam Mandziara bez porozumienia z trenerem podjął decyzje o zawieszeniu kilku graczy.

– Stąd Mandziara hurtowo wyprzedaje zawodników, aby ratować budżet, a jednocześnie przechwala się rekordowym obrotem w historii klubu w wysokości 50 milionów złotych i jak to jest dobrze w klubie – czytamy między innymi w artykule.

Na odpowiedź ze strony klubu Stankiewcz nie musiał długo czekać. Jego akredytacja została wstrzymana aż do wyjaśnienia całej sprawy z redaktorem naczelnym „Dziennika Bałtyckiego”.

Za czasów rządów pewnej pani prezes w Wiśle Kraków także dokonywano podobnych ruchów. Wówczas atmosfera wokół drużyny była po prostu fatalna. Tym razem może dojść do identycznych wydarzeń, a Lechia ze względu na trudną sytuacje kadrową raczej nie powinna mieszać się w takim błocie. Zwyczajnie nie czas ani miejsce na takie wojenki.

Komentarze

komentarzy