Lewe towarzystwo

Jestem zastępcą piłkarza nieistniejącego – powiedział kiedyś Jakub Wawrzyniak. Wiele w tym prawdy, bo przez kilka ostatnich lat, wciąż krytykowany przez media i kibiców obrońca notował kolejne występy w reprezentacyjnej koszulce. Zewsząd nagłaśniano problem z lewymi obrońcami, który chyba trwa do dziś, skoro na tej pozycji w kadrze występuje ofensywny Maciej Rybus. Jak zatem radzą sobie z nim ekstraklasowe zespoły i czy w najbliższej przyszłości reprezentacja Polski znajdzie klasowego, nominalnego lewego obrońcę?

W Ekstraklasie właśnie odgwizdano koniec sezonu zasadniczego. Po 30 kolejkach punkty każdej z ekip oraz ligowa tabela zostały podzielone na pół, a to znak, że zaczyna się decydująca część sezonu 2015/16. Dotychczas wszystkie ekipy na pozycji lewego defensora sprawdziły aż 51 zawodników, w tym wielu środkowych i prawych obrońców, a nawet – idąc za głosem selekcjonera Adama Nawałki – skrzydłowych. Lwia część tej grupy to Polacy, bo aż 35. Nasza liga chyba jest naprawdę słaba, skoro tylko jeden – wspomniany Wawrzyniak – regularnie jeździ na kadrę.

 fot. Piotr Kucza / źródło: newspix.pl

Komfortowe położenie

Ligowe towarzystwo w kwestii obsadzania lewej obrony dzieli się na trzy grupy. Oczywiście podział jest umowny, ponieważ z gry danego piłkarza mogły wyeliminować kontuzje, kartki czy transfer zimą do lub z klubu. W pierwszej grupie, posiadającej tzw. pewniaka w składzie, znajduje się większość stawki – 9 drużyn, ale próżno szukać w niej lidera. Jest tam za to mistrz jesieni Piast Gliwice, który mimo różnych kombinacji taktycznych wciąż na lewej stronie stawiał na Patrika Mraza. Słowak wystrzegał się kartek, a i kontuzje go szczęśliwie omijały, więc trener Latal zastępcy szukać nie musiał. Najlepszy asystent ligi często pełnił rolę wahadłowego obrońcy, mając dzięki temu więcej okazji do zagrożenia bramce rywali. Choć w rundzie wiosennej między tryby gliwickiej machiny wpadło kilka ziarenek piasku, to o lewą stronę w swojej formacji martwić się nie muszą.

Podobny komfort posiada Zagłębie Lubin. Zgoda. Dorde Cotra wielkim piłkarzem nie jest, ale na ekstraklasowe warunki w zupełności wystarcza. Absolutny pewniak w składzie zespołu prowadzonego przez Piotra Stokowca, nie zagrał tylko raz, w 24. kolejce z powodu nadmiaru żółtych kartek. Do tej elitarnej grupy zalicza się również piętnasty w tabeli Górnik Łęczna, który zdecydowanie korzysta z usług Brazylijczyka Leandro. Kiedy ten zmagał się z kontuzją, w kilku spotkaniach zastąpił go sprowadzony zimą z Dolcanu Damian Jakubik (prawy obrońca). W Koronie bryluje Kamil Sylwestrzak, którego można nazwać liderem kieleckiej układanki. Możliwe, że kapitan po sezonie otrzyma ofertę z silniejszego zespołu.

Jeśli mowa o pewniakach, to nie można zapomnieć o bohaterze ze wstępu. Poza nielicznymi wyjątkami, kiedy grali Nikola Leković czy Neven Marković, Jakub Wawrzyniak zazwyczaj zaczynał spotkanie na murawie. Działo się tak niezależnie od tego, czy Lechia wychodziła czwórką, czy trójką obrońców. W tym drugim systemie Wawrzyniak pełnił rolę środkowego skrajnego obrońcy. Można mówić o nim wiele, ale doświadczenia nikt mu nie odbierze. A to ma pokaźne. Jaga stawia na Piotra Tomasika, który czasem złapie kartkę, czasem zaskoczy golem. Samobój ze Śląskiem był wypadkiem przy pracy, a sam zawodnik mówi, że bierze go na klatę. Straus i Wasiluk to drugoplanowe postaci. Poszkodowane ostatnio Podbeskidzie też kombinować nie musi. Spokój pod własnym i szum pod polem karnym przeciwnika zapewnia Adam Mójta.

Wisła i Cracovia balansują na krawędzi pierwszej i drugiej grupy. Niby mają ostatnio stabilizację na tej pozycji, ale w poprzednich kolejkach bywało różnie. Przy Reymonta jest Maciej Sadlok, ale ten czasem grywał na środku obrony. Zanim odszedł do Jagielloni, wrzucano tam również Łukasza Burligę. W trzech kolejkach znaleziono też miejsce dla Rafała Pietrzaka. Cracovia ma natomiast młodego i perspektywicznego Pawła Jaroszyńskiego, który na szczęście dla Pasów został w klubie. Hubert Wołąkiewicz może się już skupić na zadaniach środkowego obrońcy, a Jakub Wójcicki – prawego.

Konkurencyjnie i kombinacyjnie

Kilka drużyn z Ekstraklasy na omawianej pozycji stawiało na dwóch niemal równorzędnych zawodników. Jedną z nich jest Legia, która w tej kwestii grubą kreską oddzieliła obie rundy. Jesienią na lewej flance hasał Tomasz Brzyski, a kiedy zimą na Łazienkowską zawitał Hlousek, to jemu powierzono rolę zawodnika pierwszego składu. Czech zagrał w dziewięciu ostatnich kolejkach, w których zdobył dwa gole. Podobnie sprawy się mają w Poznaniu. Z tym, że nowy obrońca Lecha Vladimir Volkov póki co nie zachwyca i po odejściu Douglasa, to Tamas Kadar wykonuje zadania bocznego defensora.

Szczecińska Pogoń kontuzjowanego w 7. kolejce Ricardo Nunesa zastąpiła Mateuszem Lewandowskim. Ten rozegrał dotychczas 17 spotkań, ale kiedy tylko Brazylijczyk wrócił do zdrowia, z miejsca wskoczył do jedenastki Portowców. Bocznymi obrońcami chętnie bawiła się Termalica. Na lewej stronie sezon zaczynał Sebastian Ziajka, który z czasem przeniósł się na prawą. Powstałą lukę wypełnił po nim 35-letni Dariusz Jarecki. Sezon zasadniczy na tej pozycji kończył jednak Ziajka. Jest jeszcze jedna ekipa, który stawiała tylko na dwóch graczy. Mowa o Śląsku, dla którego nie jest to najlepszy sezon. Podobnie jest z Dudu Paraibą, którego często zastępował Mariusz Pawelec, nominalnie środkowy obrońca.

Najwięcej zazwyczaj kombinują ci, którym nie idzie. A komu wybitnie nie szło? Oczywiście Górnikowi Zabrze. Na starcie sezonu po tej stronie biegał Mariusz Magiera, ale szybko doznał urazu, który wyłączył go z gry na kilka dobrych tygodni. W pewnym momencie trener Ojrzyński znalazł rozwiązanie w Rafale Koszniku, często ustawiając go wyżej, jako wahadłowego. Na moment zawitał tu prawy defensor Mateusz Słodowy, aż wreszcie udało się pozyskać Estończyka Kena Kallaste. Były obrońca Nomme Kalju wiosną wywalczył sobie miejsce w składzie Zabrzan i tak zakończyła się runda. Wiele wariantów zastosował również Waldemar Fornalik. Ruch zaczynał i kończył sezon zasadniczy z Pawłem Oleksym na lewej obronie. Jednak wiele ciekawego działo się w trakcie. W szóstej rundzie spotkań w to miejsce wskoczył doświadczony Marek Szyndrowski, który zazwyczaj operuje na przeciwnym krańcu boiska, i zagrał jeszcze sześć razy. Kilka spotkań zaliczył stoper Michał Koj, a w meczu 12. kolejki, kiedy Ruch zremisował w Poznaniu 2:2, to Marek Zieńczuk biegał bliżej własnej bramki niż zwykle.

Fot. Jakub Gruca newspix.pl

Na kadrę z nimi

Ekstraklasa liczy sobie 16 drużyn. Niektóre miały już więcej niż jednego szkoleniowca, pomysłów było więc mnóstwo. Skoro jakoś tę pozycję udawało się dotychczas obsadzać, to może warto coś przenieść na grunt reprezentacyjny? Pomijając obcokrajowców, eksperymentalne zestawienia i Kubę Wawrzyniaka, liczba potencjalnych kadrowiczów wynosi 16. Jedni byli już próbowani, inni jeszcze nie, choć wiekowo już nie są najmłodsi. Są też nadzieje. Od razu wysuwa się tu Jaroszyński. To etatowy reprezentant kadry do lat 21, więc ma duże szanse na debiut w seniorskiej w niedalekiej przyszłości. Czas pokaże, czy utrzyma ten poziom gry na dłużej. Podpora Korony, Kamil Sylwestrzak w ostatnich latach zrobił ogromny postęp i warto dać mu szansę po Euro. Ma niespełna 28 lat, a to podobno najlepszy wiek dla piłkarza. 32-letni Kosznik był kiedyś przez Nawałkę próbowany w kadrze, ale na debiucie się skończyło. Pewnie kilka lat temu niektórzy ostrzyli sobie zęby na Mateusza Lewandowskiego, ale ten jakby zatrzymał się w rozwoju. Reszta ze spokojem może się skupić na Ekstraklasie. 16 lewych obrońców, a tylko dwóch mogłoby po cichu myśleć o powołaniu. Poszukajmy więc kolejnych w młodzieżowych reprezentacjach Polski.

Kadrę U21 pomijamy, bo tam występuje wspominany już Paweł Jaroszyński. Rocznik niżej nieźle sprawuje się Patryk Stępiński z Wisły Płock, który zalicza kolejne szczeble juniorskich reprezentacji. Ciekawe jak będzie wyglądała jego klubowa sytuacja po awansie do Ekstraklasy. W U19 jest Robert Gumny, obiecujący obrońca Lecha Poznań. W rundzie wiosennej podpisał 3-letnią umowę z Kolejorzem i regularnie trenuje pod okiem Jana Urbana. W niższych kategoriach wiekowych znajdują się już piłkarze, którzy wciąż pozostają niewiadomią. Patryk Dziczek (Piast) i Marcin Pigiel (Jaga) są powoływani do kadry U18, w kolejnych trzech młodzi piłkarze z Poznania: Tymoteusz Puchacz i Marcin Grabowski z Lecha oraz Mateusz Maćkowiak z Warty.

Na Euro podstawowym lewym obrońcą będzie zapewne Rybus, bo w eliminacjach funkcjonowało to w miarę przyzwoicie. Nie jest to jednak rozwiązanie na lata, więc selekcjoner pewnie ma już z tyłu głowy, ten jakże trudny temat. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości rozwiązanie przyjdzie samo. Najlepiej z młodzieżówki, bo wystawi to dobre świadectwo polskiemu systemowi szkoleniowemu.

Komentarze

komentarzy