Liga Europy nie dla Polaków?

Pierwsza kolejka Ligi Mistrzów już za nami. Nie obyło się bez polskich akcentów – do siatki trafiali Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski. Łącznie wystąpiło jednak tylko czterech Polaków. W obecnej Lidze Europy ta liczba może wyglądać gorzej.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem ZZP530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Możliwe, że tegoroczne rozgrywki słabszej Ligi Mistrzów nie wyzwolą w nas za dużo uczuć patriotycznych. Nie dość, że wszystkie polskie kluby odpadły w przedbiegach, to jeszcze trudno doszukiwać się naszych reprezentantów. Łącznie będzie ich zaledwie trzech. Jacek Góralski i Jakub Świerczok z Łudogorca Razgrad oraz Tomasz Kędziora z Dynama Kijów. Na upartego moglibyśmy jeszcze podciągnąć pod to jeszcze Oskara Lewickiego z Malmo. Defensywny pomocnik wybrał jednak grę dla Szwecji.

Kiedyś to było…

Jak to wyglądało w poprzednich latach? Krótko mówiąc – lepiej. W ubiegłym sezonie do fazy grupowej Ligi Europy awansowało ośmiu Polaków. Nie licząc Napoli, “spadkowicza” z Ligi Mistrzów. Wśród nich byli m.in. Arkadiusz Reca, Igor Lewczuk oraz Jakub Rzeźniczak, którzy w ostatnim czasie zmienili klub. Za to Jakub Piotrowski i Damian Kądzior w tym sezonie awansowali do Ligi Mistrzów. Pozostała trójka gra również w obecnej edycji.

We wcześniejszym sezonie, 2017/2018, mieliśmy w fazie grupowej czterech reprezentantów. Jacek Góralski, Tomasz Kędziora, Maciej Rybus jako zawodnik Olympique Lyon i Paweł Olkowski z FC Koln. W fazie pucharowej dołączył do nich Jakub Świerczok, który zamienił Zagłębie Lubin na Łudogorec, a także Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński i Łukasz Piszczek, po trzecim miejscu w grupie Champions League.

Jeszcze więcej polskich akcentów pojawiło się w sezonie 2016/2017. Wtedy Wojciech Szczęsny był piłkarzem Romy, Łukasz Teodorczyk Anderlechtu, Łukasz Szukała Osmanlisporu. Dodając jeszcze rezerwowego wówczas golkipera Fiorentiny, Bartłomieja Drągowskiego, mieliśmy pięciu reprezentantów. W fazie pucharowej dołączyli do nich zawodnicy Legii, która zajęła 3. miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Ostatni taki sezon

Chyba jednak żaden sezon w ostatnim czasie nie był tak polski jak 2015/2016. Do fazy grupowej Ligi Europy zakwalifikowały się dwie polskie drużyny – Lech i Legia. Chociaż oba zespoły nie wyszły ostatecznie z grupy, czekaliśmy na te mecze, jak w dzieciństwie na wieczorynkę. Z Lechem miał okazję zmierzyć się Jakub Błaszczykowski, ówczesny zawodnik Fiorentiny (ktoś jeszcze pamięta ten epizod?). Polski akcent pojawił się również w Grupie C – Borussia Dortmund z Łukaszem Piszczkiem w składzie grała z Krasnodarem Artura Jędrzejczyka. A w barwach Ajaksu grał Arkadiusz Milik.

Łudogorec i Dynamo

Obecny sezon wydaje się więc dla Polaków rekordowy i to w negatywnym znaczeniu. Jakie są szanse zawodników na wyjście z grupy? Łudogorec jest w grupie z CSKA Moskwa, Espanyolem Barcelona i Ferencvaros Budapeszt. Bułgarski klub nie jest bez szans, by sprostać zespołom z Hiszpanii i Węgier. W poprzednim sezonie nie dali sobie jednak rady z Bayerem Leverkusen, Zurichem i cypryjskim AEK Larnaka. Zakończyli przygodę na ostatnim miejscu w grupie z czterema punktami, po czterech remisach.

Za to wydaje się, że Dynamo Kijów, w którym gra Tomasz Kędziora, jest grupowym faworytem. Ukraiński zespół zmierzy się bowiem z Malmo, Lugano i Kopenhagą. Wydaje się, że stołeczne kluby z Ukrainy i Danii powinny poradzić sobie ze Szwedami i Szwajcarami. A reprezentanta Polski powinniśmy oglądać w pucharach na wiosnę.

Więcej Polaków w Lidze Mistrzów

To jednak przykre, gdy mówiąc o Lidze Europy, możemy rozmawiać o zaledwie trzech Polakach. W ostatnich latach mieliśmy okazję oglądać Polaków występujących w lidze niemieckiej, francuskiej czy włoskiej. W tym roku zostały nam kluby z Ukrainy i Bułgarii. Swoją drogą, więcej reprezentantów Polski gra w tym sezonie w Lidze Mistrzów, chociaż pierwsza kolejka rozgrywek też pod tym względem nie była obiecująca. Choćby przez kontuzje Łukasza Piszczka i Macieja Rybusa.

Polskie kluby bez szans?

Co dalej? Najlepszym sposobem na zwiększenie liczby Polaków w rozgrywkach byłby udział polskich zespołów. Tak jak w sezonie 2015/2016, gdy ekstraklasa była reprezentowana przez Lecha czy Legię. Nie wspominając już o sezonie 2011/2012, gdy z grupy Ligi Europy wyszli Legioniści oraz Wisła Kraków. Patrząc na to, że mistrz Polski odpada z zespołem z Łotwy, możemy sobie poczekać na taką sytuację jeszcze przez długie lata.

Nadzieją może okazać się Liga Europy 2. Jednak nawet zwycięstwa w spotkaniach tych rozgrywek nie będą tak prestiżowe i satysfakcjonujące niż w LE, o Lidze Mistrzów nie wspominając. Może jedynie klubowy współczynnik UEFA będzie trochę wyższy. Ale o czym my mówimy, jeśli polskie kluby męczą się ze Słowakami, Łotyszami czy Mołdawianami.

Fot. YouTube

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem ZZP530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!