Manchester City – FC Barcelona
Kolejny z meczy 1/8 finału, który jest powtórką z zeszłorocznej edycji LM. Wówczas nie obyło się bez kontrowersji w pierwszym spotkaniu. Obrońca Manchesteru City Martin Demichelis został wyrzucony z boiska za faul, a Barcelona dostała rzut karny, mimo że całe zdarzenie odbyło się przed polem karnym (LINK). Pellegrini winą za porażkę obarczył sędziego i miał w tym sporo racji. Obywatele grając w pełnym składzie wcale nie byli drużyną gorszą, prowadzili wyrównaną grę z Katalończykami. Po wykluczeniu i wykorzystanym rzucie karnym przez Messiego gra się posypała, a Barcelona takich okazji nie marnuje. Padła bramka na 2:0 i to przesądzało kto zagra w ćwierćfinale. Rewanż był formalnością, którą Barcelona wygrała 2:1.
Piłkarze Citizens prezentują dobrą formę, a ostatni test przed dwumeczem z Barceloną zdali na „piątkę”, bo właśnie 5 bramek zdobyli w spotkaniu z Newcastle (5:0). Z doskonałej strony zaprezentował się David Silva, który zdobył 2 bramki i asystę. Aby być wypoczętym na dzisiejsze spotkanie, w sobotę krócej grał Sergio Agüero, Samir Nasri i właśnie David Silva. Do składu powraca James Milner, który w czasie nieobecności Yaya Toure – który był na PNA – często grał na jego pozycji i wywiązywał się z tego znakomicie – 2 ostatnie mecze to dwie bramki. Dziś Iworyjczyk również nie wystąpi (ostatni mecz zawieszenia za czerwoną kartkę w meczu z CSKA), ale bez niego Citizens potrafili wygrać w LM z Bayernem (3:2) i Romą (0:2).
Barcelona właśnie zakończyła serię 11. zwycięskich meczy (Puchar Króla + La Liga) i potknęła się na zespole Malagi na Camp Nou. Zespół z Andaluzji ma w tym sezonie patent na Barcelonę, bowiem w rundzie jesiennej zdołał urwać również Barcelonie punkty, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Katalończycy w sobotę oddali zaledwie 5 strzałów na bramkę rywala, praktycznie nie stworzyli żadnej dogodnej okazji do zdobycia bramki. Chwilowy dołek, czy wypadek przy pracy? Raczej to drugie. Normą jest, że Barcelona traci punkty z zespołami teoretycznie przeciętnymi. Przegrała już w tym sezonie w lidze z Celtą Vigo i Realem Sociedad. Na mocniejszych rywali „spina się”, a więc motywacji przed meczem z Manchesterem City nie powinno zabraknąć.
Wszyscy w niebieskiej części Manchesteru zdają sobie sprawę, że pokonanie Barcelony jest trudne, aczkolwiek nie jest niewykonalne. Manuel Pellegrini przyznaje, że zdobyli doświadczenie, które tym razem może przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść. Twierdzi, że kluczem do zwycięstwa będzie dłuższe utrzymywanie się przy piłce. W ostatnim meczu ligowym szybciej z boiska zeszli 3 piłkarze ofensywni, w tym dwóch skrzydłowych. Można być przekonanym, że City sporo ataków przeprowadzi skrzydłami, co zazwyczaj kończy się kornerami. Często tak grają, a dla potwierdzenia moich słów wystarczy zerknąć w statystyki. Citizens zdobyli 31 rożnych w 6 meczach LM (z czego 19 w meczach domowych), a w 5 ostatnich meczach ligowych na Etihad Stadium aż 56 rożnych.
Rzuty rożne drużyny – Man City powyżej 4.5 – @1.80 (Bet365)
W obu zeszłosezonowych meczach między tymi drużynami było ostro. W pierwszym spotkaniu padły 4 żółte kartki i 1 czerwona. Natomiast w drugim 6 żółtych i również jedna czerwona. City ma się skupić na posiadaniu piłki, a pod tym pojęciem kryje się również szybkie odzyskiwanie piłki i częste przerywanie akcji. Barcelona, gdy zaczyna się dla nich robić niebezpiecznie, nie wytrzymuje napięcia i zaczyna ostro faulować, lub dyskutować z sędziami (4 żółte kartki z Malagą). City jak przystało na angielski zespół agresje ma we krwi – 15 żółtych i 2 czerwone kartki zdobyte w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dodajmy do tego sędziego Felixa Brycha, który nie będzie tolerował sprzeciwu, ani nie pozwoli piłkarzom na zbyt ostrą grę (średnio w europejskich pucharach pokazuje ponad 4 kartki) i mamy drugi typ na to spotkanie gotowy.
Ilość kartek – powyżej 4.5 – @1.83 (Bet365)
Można również próbować innej możliwości, mianowicie Faule – powyżej 27.5 – @1.71 (ComeOn).
W zeszłym sezonie w dwumeczu padło odpowiednio 30 i 31 fauli. Teraz powinno być podobnie, bo pan Brych jest dość skrupulatny.
Juventus Turyn – Borussia Dortmund
Borussia w rundzie jesiennej zawodziła w Bundeslidze, jednak po usłyszeniu hymnu Ligi Mistrzów zamieniała się nie do poznania. Niemiecka drużyna potrafiła walczyć na równi z Arsenalem, by chwile później w meczu ligowym przegrać z Werderem Brema czy inną Hertą Berlin. Powody mogły być dwa: brak motywacji na ligę, albo kontuzję w zespole. Jesień zakończyli na ostatnim miejscu w Bundeslidze. Wiosną prezentują się znacznie lepiej. Trzy ostatnie mecze to seria zwycięstw, ale ich styl nie powala na kolana. Strzelają sporo bramek, ale też i tracą (10 strzelonych, 4 stracone) z dziecinną łatwością, poprzez rażące błędy. Z VfB Stuttgart przy jednej z bramek cała linia obrony była źle ustawiona (LINK), z kolei w spotkaniu z Mainz bramkarz dortmundczyków Roman Weidenfeller dał się przelobować chwilę po średnio udanej próbie piąstkowania (LINK). Defensywa BVB kuleje od początku sezonu. 31 straconych bramek w 22 spotkaniach nie wystawia najlepszej laurki zespołowi, który w całym zeszłym sezonie rzadko tracił więcej jak jedną bramkę na mecz (38 bramek w 34 meczach).
Juventus na własnym stadionie nie przegrał od kwietnia 2013 roku (!), gdy podejmował Bayern Monachium, który 1.5 miesiąca później cieszył się z wygraną LM. Turyńczycy w tym sezonie nie zdołali strzelić w meczu domowym bramki tylko Atletico Madryt. W lidze zdobyli 32 bramki w 12 spotkaniach, a jeśli dodać do tego Ligę Mistrzów i Coppa Italia to wychodzi, że Juventus zdobywa średnio ponad 2.5 bramki na mecz w domu (43 gole w 17 spotkaniach). Całkiem nieźle. Jednak ostatnio tracą też sporo bramek: jedna ze słabiutkim Milanem (3:1) i Atalantą (2:1) czy dwie z Ceseną (2:2).
Juventus ostatnio zaczyna tracić bramki, ale przy tym sporo ich zdobywa. Borussia z kolei jest na fali wznoszącej, również zdobywa wiele bramek, jednocześnie bardzo łatwo je traci. Nie do pomyślenia byłby bezbramkowy remis w tym meczu. Uważam, że padnie kilka bramek, z obu stron, szczególnie gdy spojrzy się na ofensywnych graczy obu drużyn. W zespole mistrza Włoch obowiązek zdobyczy bramkowej przypada na kilku zawodników: Carlos Tevez jest główną „strzelbą” Juventusu (19 bramek we wszystkich rozgrywkach), ale gdy on zawodzi, trafiają inni np. Fernando Llorente (6), Alvaro Morata (8), czy Arturo Vidal (6). Paul Pogba (8) potrafi huknąć z dystansu, a świetnym wykonawcą rzutów wolnych jest nieśmiertelny Andrea Pirlo (4). W zespole z Dortmundu tylu zawodników nie jest zaangażowanych w zdobywanie bramek, ostatnio w tej roli występuje wracający do światowej formy Marco Reus (3 bramki+asysta w 3 ostatnich meczach), który świetnie współpracuje z Pierre Aubameyangiem (4 bramki +asysta w 3 meczach). Do formy zdają się powracać piłkarze, którzy zeszły sezon mieli stracony: Shinji Kagawa (nie łapał się do składu Manchesteru United) i Ilkay Gündogan (rok leczenia kontuzji). Ten mecz będzie obfitował w bramki z obu stron.
Obie drużyny strzelą – Tak @2.05 (WilliamHill)
Listę transmisji Ligi Mistrzów w polskiej telewizji wraz z komentatorami znajdziecie TUTAJ.