Liverpool i Gerrard w drodze po chwałę i nieśmiertelność – „Make us dream”

Chyba nawet najwięksi fani the Reds nie spodziewali się, że na 4 kolejki przed końcem ich drużyna będzie miała losy tytułu w swoich rękach. Teraz, w 24 lata po ostatnim zwycięstwie w rozgrywkach, kibice klubu z czerwonej części Merseyside wierzą, że ich czas nadszedł. Nadszedł niespodziewanie, ponieważ Liverpool dorastał do roli faworyta w trakcie rozgrywek. Dorastał bardzo szybko w czasie, kiedy rozgrywki PL zostały nazwane najbardziej ekscytującymi w ostatnich 20 latach. Jeden z dziennikarzy brytyjskich „Lawro” powiedział przed sezonem, że the Reds nie są wielkim klubem, tylko klubem z wielką historią. Dopóki nie zrozumieją różnicy, nie przywrócą klubowi chwały. Bardzo przeciętny poprzedni sezon, zawieszenie Suareza i spektakl medialny dotyczący wymuszaniu przez Urugwajczyka transferu do innego klubu. To wszystko wystarczyło, żeby na pytanie, czy the Reds są w stanie powalczyć o top 4 odpowiedzieć: To nie może się udać. Pomimo tego Brendan Rodgers wykazał stoicki spokój i teraz ma drużynę, której gra jest bardzo widowiskowa, bezlitosna dla przeciwnika i powtarzalna.

Rodgers to facet, który, jak mało kto wierzy we wszystko to, co sobie zaplanował. Kiedy był trenerem Swansea uparł się, że Walijczycy będą grali „po katalońsku”.

Brendan-Rodgers-Swansea-C-007Po kilku miesiącach za sterem Łabędzie wymieniały setki podań, nie grały w słynną „old funny game” po angielsku, czyli Long Ball. BBC nazwało Swansea „małą Barceloną”, a pytany o to Rodgers odpowiedział niezwykle pewnie: Jeżeli chcesz być najlepszy, musisz wzorować się i czerpać od najlepszych. Ofensywny styl gry wprowadził też w drużynie the Reds. Rodgers miał olbrzymi problem w pierwszym sezonie, ale powtarzał jak mantrę, że drużyna robi postęp i niedługo ujrzymy Liverpool, który gra na miarę oczekiwań kibiców i wielkiej historii klubu z Anfield. Nie kłamał.

Po zwycięstwie nad City, w meczu godnym dwóch kandydatów do tytułu, Steven Gerrard – kapitan the Reds – powiedział: Nadchodzące tygodnie będą najprawdopodobniej najważniejszymi w całej mojej karierze. Dam z siebie wszystko, co mogę. Gerrard pytany o to, co mówił swoim kolegom po meczu, odpowiedział: Powiedziałem, że musimy być spokojni i opanowani, że tak naprawdę gramy 4 finałowe mecze.

gerrard

A one-club man, jak nazywają Gerrarda kibice, wygrał w piłce wszystko, no może prawie wszystko. Był pamiętny mecz w Stambule i zwycięstwo w Champions League, był Puchar Anglii, był też Puchar Ligi. Brakuje tego najważniejszego. Tego, dzięki któremu stajesz się nieśmiertelny – Mistrzostwa Anglii. Gerrard, który zadebiutował w barwach klubu z Anfield w październiku 1998, marzy od tym od pierwszego dnia. Dostawał w międzyczasie oferty z Manchesteru United, który rok po roku zdobywał tytuły. Nie odszedł z miłości do klubu, który kocha od dziecka i dla którego chce wygrać ten tytuł. Phil McNulty jeden z analityków zajmujących się the Reds studzi gorące głowy kibiców z Anfield: Wszyscy myślą, że Liverpoolu jest nie do zatrzymania. Na Anfield przyjeżdża świetny manager Jose Mourinho. Człowiek, dla którego najważniejsze jest wygrywania. Człowiek, który na takie mecze ma misterny plan.

Gerrad jednak zrobi absolutnie wszystko, a drużyna pòjdzie za nim w ogień. Kibice the Reds naczekali się na tytuł całe wieki. Ostatnio Daily Mirror przeprowadziło ankietę, w ktòrej pytano kibicòw, ktòrą z drużyn chcieliby zobaczyć po ostatniej kolejce na pierwszym miejscu. Blisko 80% odpowiedzi to Liverpool. Grają widowiskowo i bardzo ofensywnie, a ich managerem jest brytyjczykiem. Jeszcze kilka tygodni temu Rodgers mòwił, że celem było 4 miejsce. To samo mòwił Jose. Rodgers teraz, jako manager głównego kandydata, wyjaśnia wyważone odpowiedzi sprzed kilku tygodni: Słowa, ktòre wtedy powtarzałem były szczerą prawdą. Nie chciałem wcale ściągać presji z zawodnikòw, ponieważ celem było miejsce w Champions League. Myślice, że tacy zawodnicy jak Steve, czy Luis potrzebują tego? Oni żyją dla wielkich spotkań, pod presją dają z siebie absolutnie wszystko. Teraz, kiedy jesteśmy na szczycie zrobimy wszystko, żeby wykorzystać to, gdzie znaleźliśmy się dzięki ciężkiej pracy. Każdy mecz będzie meczem o wszystko. Wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę.

Ronnie Whelan, były kapitan the Reds i zdobywca ostatniego mistrzostwa, spodziewa się jeszcze kilku zwrotów akcji w ostatnich meczach: Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł powiedzieć, że jest po wszystkim. Wiele się jeszcze może zdarzyć, ale oni mają wszystko w swoich rękach. Pytany, czy mecz z City był tym, który rozstrzygnął o końcowym sukcesie, odpowiada: Nie, nie rozstrzygnął losów tytułu. Oni muszą być maksymalnie skoncentrowani. Bardzo łatwo teraz stracić wszystko, o co walczyło się od początku rozgrywek. Teraz muszą pojechać do Norwich i wygrać. Gerrard w kilka dni przed meczem mówi: Będę traktował ten mecz, jak finał LM. Musimy zapomnieć, jakie mamy koszulki i o tym, że jesteśmy Liverpool. Musimy potraktować Norwich, jak najlepszą drużynę na świecie. Gerrard to profesjonalista i gracz, który w ostatnich czterech spotkaniach zrobi wszystko, żeby drużyna spełniła marzenia kibiców.

Steven i spółka rozgrywają kolejne mecze w swoich głowach. Tytuł jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy wygrać tylko 4 mecze. Tylko, a może aż 4 mecze. W sobotę the Reds rozpoczną finałowe odliczanie. To na nich będą zwrócone wszystkie oczy w Anglii. Do finału 38 odcinkowego serialu „Gry o angielski tron” pozostały 4 bitwy. Najwięksi reżyserowie nie wymyśliliby lepszego scenariusza. Na happy end kibice the Reds czekają 24 lata. Długo, ale jakie to będzie miało znaczenie jeżeli w niedzielne majowe popołudnie, dnia 11, roku Pańskiego 2014, o godzinie 5:00 the Reds będą wciąż liderem PL, a Jose Mourinho, Manuel Pellegrini będą dzwonili do Rodgers’a gratulując tytułu?

/Łukasz_Cro/