Piłkarze zapisują się w naszej pamięci na różne sposoby. Czasem wystarczy sezon zjawiskowej gry, by kibice danego klubu mówili o kimś ciepło przez dekady. Czasem jednak wystarczy po prostu „być” – dawać z siebie wszystko i być sobą.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Przykładem takiego zawodnika jest Lucas Leiva, który spędził na Anfield 10 lat. Brazylijczyk nigdy nie był piłkarskim wirtuozem, nigdy nie zachwycał, jednak był solidnym i ważnym elementem całej kadry „The Reds”. Z czasem przyszedł jednak czas na zmiany, a Lucas przeniósł się do Lazio, którego barwy reprezentuje od dwóch lat.
W nowym klubie 32-latek jest jednym z podstawowych zawodników, ale na pewno nie największą gwiazdą. W Rzymie mamy przecież takich zawodników jak Immobile, czy Milinković-Savić. To jednak nie przeszkodziło Brazylijczykowi w zostaniu… zawodnikiem roku Lazio. Żeby było ciekawiej – już drugi rok z rzędu.
Lucas Leiva w półfinale głosowania zdobył aż 88% głosów (w rywalizacji z Felipe Caidedo i Sergejem Milinkowiciem-Saviciem), ale jeszcze ciekawiej było w finale. Tam Lucas zgarnął aż 94% z 27 000 głosów, zostawiając daleko w tyle Francesco Acerbiego. Rok temu Leiva wygrał mając 71% głosów.
Czy to oznacza, że fani Lazio aż tak zakochali się w swoim nowym pomocniku, że automatycznie stawiają go ponad wszystkimi innymi? Niekoniecznie. Niemal pewne jest, że głosowanie kolejny już raz „zhackowali” kibice Liverpoolu, chcąc w ten sposób przypomnieć o wielkiej sympatii, jaką darzą Brazylijczyka.
Cóż, nieco nietypowy sposób, tym bardziej, że mieszają się w ten sposób w „życie” innego klubu. Z drugiej strony ciekawe, kiedy Lazio w końcu połapie się, że twitterowe głosowania kibiców nie są do końca przemyślanym sposobem na wyłanianie zwycięzcy tak prestiżowego wyróżnienia…