Każdy, kto interesuje się piłką wierzy w swoją nieomylność. Nasza wiara opiera się na setkach obejrzanych meczów i godzinach przegadanych z kumplami na temat futbolu. Mamy doświadczenie, więc uważamy się za ekspertów. Nie wmówicie mi, że nigdy nie próbowaliście zakładów sportowych?!
Przecież byłoby głupotą nie zarobić kasy na czymś, na czym się znamy. Później, choć nie zawsze wszyscy i tak dostajemy z liścia. Nasze pewniaki okazały się niespodziankami, wynik nie wszedł w doliczonym czasie, a innym zabrakło do szczęścia jednego rzutu rożnego lub żółtej kartki. Gra przecież każdy. Dosłownie. Takie historie, jak ta poniżej wlewają w nasze serca nadzieje i przekonanie graniczące z pewnością, że nam też się w końcu uda.
Kyle Jordan wybrał sześć spotkań, na które postawił kilka funtów. Na ekranie pojawiło się – 172 / 1 i kwota do wygrania – 45 000 funtów! Minęła sobota i niedziela. Szybkie spojrzenie na kupon. 5 na 5 trafnych. Ostatni mecz to WBA – Everton w poniedziałek. Kyle mógł w każdej chwili skorzystać z opcji Cash Out i zakończyć niedzielę z 4 tysiącami w kieszeni. Każdy z nas przechodził “syndrom ostatniego meczu”. Ten przeważnie nie wchodzi, w jakiś niewyjaśnionych i dziwnych okolicznościach. Później pozostaje rwanie włosów z głowy, przeklinanie i nienawiść do piłki. Jednak Kyle poszedł na całość i zaryzykował. W meczu kończącym 7. kolejkę Premier League czekał aż – “obie strzelą i Everton wygra”.
Przy stanie 2-0 dla „The Baggies” pomyślałem, że to już koniec. Kumpel łapał się za głowę, a partnerka patrzyła na mnie tym przeszywającym wzrokiem. Byłem zły, ale z drugiej strony 40 tys. to 40 tys. No i się zaczęło. Lukaku dał nadzieję. Po bramce Kone podobno zrobiłem się zielony. Pomyślałem wtedy, że musi się udać. 84. minuta i Lukaku daje prowadzenie Evertonowi. Nie byłem w stanie się ruszyć. Później 10 minut, najdłuższych w życiu. Każda akcja drużyny Pulisa to była masakra. Każdy strzał to zawał serca. Gwizdek. Niesamowite uczucie. Radość trudna do opisania. Każdy, kto bawi się w zakłady wie, że każda wygrana cieszy. Teraz pomnóżcie swoją radość razy jakieś 40 tysięcy. Teraz zabieram partnerkę i dzieciaki do Stanów na wakacje. Kumpel dostanie karnet na mecze swojej drużyny i dobrą szkocką. Ja odpuszczę obstawianie na jakiś czas. 10 minut kosztowało mnie jakieś 10 lat życia.
Jakie są wasze sukcesy? Na ile ograliście buka? Największe tragedie? Utraty małych fortun w ostatnich sekundach?