Made in China

Członkowie szwedzkiej ABBY śpiewali w jednym ze swoich hitów, że pieniądze to na prawdę zabawna rzecz w świecie bogaczy. Idealnie odnosi się to do obecnej sytuacji na piłkarskim rynku. Chińscy prezesi mają niezły ubaw, sypiąc banknotami na lewo i prawo, i sprowadzając piłkarzy za horrendalne sumy. Gigantyczne transfery są jednak jedynie małym elementem w wielkiej układance, która ma ostatecznie doprowadzić naród chiński na piedestał światowego futbolu.

Wróćmy na chwilę do roku 2009. Chiński polityk Xi Jinping wspomniał wtedy o konieczności poprawy wizerunku narodu na piłkarskiej arenie. Słowa te przeszły jednak bez większego echa. Sprawy miały się jednak inaczej, kiedy to ten człowiek doszedł do władzy i został mianowany na przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej. Nieśmiałe hasła przerodziły się wówczas w głośne manifesty, a piłka nożna stała się sprawą wagi państwowej. 50-punktowy projekt władcy zakładał nie tylko liczne szkółki na terenie całego kraju, ale również kolejno awans, organizację i ostatecznie zwycięstwo w mundialu! Brzmi abstrakcyjnie? Nie dla Chińczyków, ci bowiem głęboko wierzą w realizację tego planu.

242543AC00000578-2879151-image-m-129_1418918452704

Mimo braku osiągnięć reprezentacji, zainteresowanie futbolem jest tutaj olbrzymie. Sama Premier League przyciąga przed telewizory ponad 300 milionów ludzi każdego tygodnia. Rosnący głód sukcesu pozwala więc obywatelom wierzyć w powodzenie projektu. Przyczynia się to również do aprobaty względem wszelkich reform takich jak chociażby obowiązkowa piłka nożna w szkołach (minimum 3 godziny tygodniowo). Doszło nawet do tego, że przedmiot „piłka nożna” jest przedmiotem dostępnym na maturze. Wszystko to ma umożliwić Chinom realizację planu już w 2030 roku, kiedy to w założeniu Xi Jinpinga mundial ma odbyć się właśnie w kraju Wielkiego Muru.

Taka wizja budzi pewne obawy wśród kibiców z pozostałych rejonów globu. Wszyscy mają bowiem w pamięci mundial z 2002 roku. Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii ociekały wręcz skandalem, a dojście Koreańczyków do półfinału było niemal na pewno ukartowane. W przypadku Chin można spodziewać się powtórki z rozrywki. Mały przedsmak mieliśmy w 2008 roku podczas Igrzysk Olimpijskich. Łatwo można więc sobie wyobrazić, co będzie gdy w grę wchodzić będzie najpopularniejszy sport na świecie i prawdopodobnie jeszcze większa presja ze strony władz. Brak sukcesu przy miliardach wpompowanych pieniędzy oznaczałby bowiem totalną katastrofę.

Do tego jednak jeszcze daleko. Budowę potęgi rozpoczęto zatem od poprawy sytuacji w lidze krajowej. Po skandalu korupcyjnym w 2009 roku udało się „uwolnić” piłkarską federację spod jarzma centralnego planowania. Przyciągnęło to wielu nowych sponsorów, a co za tym idzie – nowe środki. To dlatego oglądamy teraz ruchy takie, jak zakup Alexa Teixeiry, Jacksona Martineza, czy Gervinho.

30D4812400000578-0-image-a-44_1454463913444

A jest to dopiero początek transferowej ofensywy. Chińskie kluby mają ściągać zawodników ze Starego Kontynentu, aby Ci mogli dawać przykład i uczyć tutejszych gry na najwyższym poziomie. I nie jest to już kupowanie emerytowanych gwiazd. Wysokie tygodniówki przyciągają teraz graczy, którzy spokojnie mogli jeszcze wiele w futbolu osiągnąć. Mamy się zatem obawiać wykupienia czołówki europejskiego futbolu? Arsene Wenger, szkoleniowiec Arsenalu, nie ma co do tego wątpliwości: Oczywiście, Premier League powinna się obawiać. Chiny dysponują tak wielkimi pieniędzmi, że mogą brać całe ligi z Europy i przenosić je do Chin. Nadzieją jest przepis, który mówi, że każdy zespół chińskiej ligi może mieć w swoich szeregach maksymalnie pięciu zagranicznych zawodników, w tym czterech spoza Azji. Zaczekajmy jednak do 26 lutego (koniec okienka transferowego w Chinach), bowiem wiele klubów nie wykorzystało jeszcze tego limitu.

Czego możemy się zatem spodziewać po piłkarskiej ofensywie Chin? Plan z pewnością jest ambitny ale czy pozwoli on zapisać się w historii futbolu złotymi zgłoskami? Co do tego nie ma pewności. Przewidzieć można natomiast jedno. Jeśli mundial zostanie tam zorganizowany, to Wielki Mur nie będzie już jedyną rzeczą widoczną z Kosmosu.