Magiera zaryzykował i wygrał

Magiera i jego zawodnicy z przytupem awansowali do dalszej rundy (Zdjęcie: Eurosport.onet.pl)

Jacek Magiera nie poszedł wczoraj na łatwiznę i zaufał w dużej mierze graczom rezerwowym. Po porażce w Zabrzu Legia potrzebowała szybkiej rehabilitacji. Zwycięstwo 6:0 w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów nie tylko uspokoiło nastroje wokół klubu, ale przede wszystkim podniosło wartość wielu zawodników, którzy do tej pory byli na uboczu.

Okres przygotowawczy za krótki, transfery zbyt późno, kontuzji zbyt wiele – fani już od dawna obawiali się startu sezonu, wyliczając braki zespołu. Jedyną osobą, która choćby przez chwilę nie narzekała na obecną sytuację był trener, Jacek Magiera. Były szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec wykonał solidną pracę, scalając zespół i budując go na nowo po odejściu Vadisa.

Początki nie były łatwe i wciąż nie są, bo to dopiero start nowej Legii. Przed starciem w Finlandii wielu kibicom z pewnością towarzyszył pewien niepokój. W jaki sposób już niemal autorski zespół Magiery poradzi sobie w grze o tak dużą stawkę? Odpowiedź zawodników była bardzo dobra. Komfortowe zwycięstwo pomimo braku kilku kluczowych piłkarzy. Wydawało się, że wszystko idzie tak, jak powinno.

Potem przyszła pora na porażkę w Zabrzu. Masa indywidualnych błędów, słaba gra w defensywie, brak jakości i polotu w ataku. U Magiery nie było jednak panicznych ruchów. Nie było błagania o nowe transfery czy wymianę składu. Rehabilitacja miała nastąpić przy Łazienkowskiej, w rewanżu z nieco podłamanymi Finami. Sprawa niby prosta, ale tylko pozornie. Wygrana to obowiązek, ale najlepiej byłoby również oszczędzić kluczowych graczy na spotkanie ligowe. Niezależnie od jakości przeciwnika, gra zespołem złożonym w dużej mierze z rezerwowych, wiąże się ze sporym ryzykiem. Magiera jednak je podjął. I słusznie.

Szymański, Makowski, Moneta i Kucharczyk – wszyscy dostali szansę występu od pierwszych minut, choć w ostatnim czasie z różnych przyczyn grali mniej. Cała Legia oprócz formacji defensywnej była zespołem całkowicie innym, niż ten, który poległ w Zabrzu. Efekt? Nokaut. Lecz nie tylko o wynik tu chodzi. Magiera wygrał sobie kolejnych zawodników do zespołu.

Stosunkowo wąska do tej pory kadra Legii zyskała kolejnych graczy, którzy z większą wiarą we własne możliwości będą mogli przydać się zespołowi. Gdy dodamy do nich Sadiku i Pasquato, za niedługo Magiera będzie miał przyjemny ból głowy przy wyborze podstawowej jedenastki.

Trener nie jest tylko od tego, by wygrywać. Niekiedy musi on sam rozwiązać problemy kadrowe, nie mogąc liczyć na transfery. Tak w tym przypadku postąpił Magiera. Teoretycznie nieistotna deklasacja rywala, w praktyce ogromny skok pewności siebie dla każdego gracza, występującego w owym spotkaniu.

ZGARNIJ DARMOWY ZAKŁAD
20 PLN W LVBET