Manchester City – Chelsea – czyli, jak zarobić na meczu gigantów

Kolejna kolejka ligowa w Anglii i kolejny hit. Sytuacja w obu drużynach zgoła odmienna – City znalazło się w lekkim dołku i nie potrafi wygrać od 3 spotkań, natomiast Chelsea po zeszłotygodniowym zwycięstwie nad Swansea wspięła się na pozycję lidera Premier League.

Gdyby ten mecz rozgrywano w zeszłym sezonie – wiedzielibyśmy jak zagra Chelsea – autobus w polu karnym i granie z kontry. Plan taktyczny drużyny dowodzonej przez Jose Mourinho był wtedy jasny, 4-5 kontry w meczu, co najmniej jedna zakończona bramką. Oskarżenia o „zabijanie futbolu” The Special One odpierał tym, że brakuje mu klasowego napastnika. Od słów do czynów: Chelsea zakupiło Diego Coste i problem został rozwiązany – Hiszpan strzelił 7 bramek w 4 spotkaniach. Skończyło się murowanie bramki. Efektem jest 15 goli w 4 spotkaniach i pozycja lidera dla „The Blues”. Jednak z tak silnym rywalem jak Manchester City jeszcze nie grali w tym sezonie. „Obywatele” nie pozwolą się zdominować jak Swansea czy Everton, które Chelsea bezproblemowo pokonała. Pojawia się pytanie: czy Jose Mourinho zagra wreszcie ofensywnie z poważnym rywalem, czy znów zdecyduje się na grę z kontry?

„Citizens” czeka na przełamanie passy 3 meczów bez zwycięstwa. Całe nieszczęście zaczęło się od porażki na własnym stadionie ze Stoke, gdzie byli zdecydowanie lepszym zespołem, ale zabrakło im skuteczności. Była to pierwsza porażka na Etihad Stadium od 9 spotkań. Poprzednią drużyną, która wywiozła komplet punktów z niebieskiej części Manchesteru była…Chelsea. Po porażce z „The Potters” nastąpiła przerwa reprezentacyjna, piłkarze pojechali na zgrupowania swoich reprezentacji, zapomnieli o słabym występie i w kolejnym spotkaniu zaprezentowali się znacznie lepiej, ale i to nie starczyło do zwycięstwa, a ledwie remisu na Emirates z Arsenalem. Przełom również nie nastąpił w Lidze Mistrzów w starciu z Bayernem. Gra znów była całkiem niezła, ale to Monachijczycy byli lepsi o jedną bramkę. Po 3 tygodniach Manchester City powraca na własny stadion, a Manuel Pellegrini zapowiada wygraną nad Chelsea i zbliżenie się do niej w tabeli. Od początku powinien zagrać Sergio Aguero, który z Bayernem pojawił się na murawie dopiero 15 minut przed końcem spotkania. Yaya Toure – krytykowany za słabą formę w ostatnim meczach – jest strasznie zmobilizowany do lepszej gry, a David Silva przekonany o tym, że kibice poprowadzą ich do przełamania złej passy i odniesienia zwycięstwa nad Chelsea.

Wiadomo, że City na własnym stadionie jest zespołem niezwykle groźnym, potrafi pokonać każdego i – co ważne – zawsze atakuje. Najwięcej ich ofensywnych akcji rozgrywanych jest skrzydłami, gdzie zazwyczaj szaleje David Silva, Samir Nasri czy Jesus Navas. W ten sposób City zdobywało bramki z Arsenalem i Liverpoolem. Dużo ataków City z bocznych stref boiska daje sporo rzutów rożnych: z Liverpoolem – 6, ze Stoke City – 11. W zeszłosezonowej porażce z Chelsea mieli ich 12. Piłkarze City wiedzą, że kolejna strata punktów na własnym stadionie może postawić ich w niekorzystnej sytuacji już po 5. kolejkach Premier League. Świadomi tego, zaatakują od samego początku, tradycyjnie w większości skrzydłami.

Rzuty rożne drużyny – Manchester City – powyżej 6.5 – @2.10 (Bet365)

Chelsea mimo pozornie dobrej defensywy, do której Mourinho – w przeciwieństwie do ofensywy – nie miał zastrzeżeń w zeszłym sezonie, traci dość często bramki. W obecnej kampanii zachowali tylko czyste konto w meczu z Leicester City. Inny beniaminek – Burnley strzelił im bramkę na inaugurację sezonu. Z Evertonem stracili aż 3 gole, ze Swansea – dwa. Nawet w Lidze Mistrzów grając ze słabiutkim Schalke (16 miejsce w Bundeslidze, 1 punkt w 3 meczach), nie potrafili zachować czystego konta (1:1). Ofensywę City znamy i wiemy, że jest mocniejsza niż w/w zespołów. Można być pewnym, że coś strzeli, a nawet zaryzykować 2 bramki z ich strony.

Suma goli drużyny – Manchester City – powyżej 1.5 – @2.10 (Bet365)

/Wojciech Mroszyński/