Podczas finałowego meczu Pucharu Niemiec, 27 maja z Eintrachtem Frankfurt, Marco Reus doznał bardzo poważnej kontuzji. Piłkarz z dortmundzkiego klubu zerwał więzadła krzyżowe. Taki uraz spowodował, że niemiecki zawodnik pauzuje od tego czasu, a jego powrót do gry datowany jest na początek marca 2018 roku. W rozmowie z „GQ” Reus odniósł się do całej tej sytuacji.
– Łzy pojawiły się dwa albo trzy dni później, kiedy tak naprawdę wszystko do mnie dotarło. Powrót do gry oraz praca związana z rekonwalescencją są bardzo wymagające. Jest to trudny test, ponieważ cały czas przechodzisz przez to sam.
– Jako topowi zawodnicy zarabiamy mnóstwo pieniędzy. Czasem jednak płacimy za swoje zdrowie ogromną cenę. Oddałbym wszystkie pieniądze, by znów być zdrowym i zdolnym do swojej pracy, którą zresztą kocham.
Praktycznie z każdym oknem transferowym Marco Reus jest łączony z kilkoma wielkimi klubami. Niemiecki piłkarz zdaje sobie z tego sprawę, a kwestię ewentualnego transferu nie chce wykluczać.
– Interesują się mną cztery, może nawet pięć zespołów. 31 maja 2019 roku będę miał już 30 lat. Wydaje się, że to będzie moja ostatnia szansa, by podpisać wielki kontrakt i spróbować czegoś nowego. Chcę być szczery i w porządku wobec innych, dlatego mówię, że nie wiem, gdzie tak naprawdę skończę. W tym momencie jestem szczęśliwy w Dortmundzie i nie myślę, co się stanie w 2019 roku. Nadejdzie jednak taki czas, że będę musiał podjąć decyzję.
Ostatnie zdania niemieckiego zawodnika z pewnością nie ucieszyły kibiców Borussii. Wydaje się jednak, że transfer Marco Reusa to jak na razie odległa przyszłość, a sam piłkarz musi wrócić do całkowitej sprawności fizycznej.